Inflacja w Polsce w lipcu wyniosła 15,5 proc. - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. To tzw. szybki szacunek, który jeszcze może zostać delikatnie skorygowany (szersze dane o inflacji w lipcu GUS poda 12 sierpnia).
Miesiąc do miesiąca (tj. w porównaniu z czerwcem) w lipcu wyniosła 0,4 proc. To wciąż niemało, ale jednak najmniej od lutego (a wcześniej od sierpnia 2021 r.).
Jak wynika z danych GUS, żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w lipcu rok do roku o 15,3 proc. (miesiąc do miesiąca o 0,6 proc.), nośniki energii o 36,6 proc. (1,3 proc. w miesiąc). Ceny paliw rok do roku wzrosły aż o 36,8 proc., ale miesiąc do miesiącu (tj. w porównaniu z czerwcem br.) spadły o 2,6 proc.
Inflacja 15,5 proc. w lipcu raczej nie zaskoczyła ekonomistów. Wokół takiego poziomu koncentrowały się ich prognozy. Przykładowo, ekonomiści z Citi Handlowego przewidywali odczyt 15,6 proc., z Credit Agricole 15,7 proc., a z PKO BP poniżej 15,5 proc. Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego mówili o 15,4-15,5 proc. eksperci z Pekao o 15,3 proc., a ci z Santander Banku nawet o 15,2 proc.
Inflacja 15,5 proc. oznacza, że po raz pierwszy od ponad roku można powiedzieć, że tempo wzrostu cen się stabilizuje (choć oczywiście wolelibyśmy stabilizację na dalece niższym poziomie). W czerwcu inflacja roczna również wynosiła bowiem 15,5 proc.
Ostatnim miesiącem, gdy inflacja "sama z siebie" nie wzrosła (tj. nie była wyższa niż miesiąc wcześniej), był czerwiec 2021 r. Od tamtego czasu każdy kolejny odczyt był wyraźnie wyższy od poprzedniego. Z jednym wyjątkiem - w lutym br. inflacja wyniosła 8,5 proc. wobec 9,4 proc. w styczniu, ale tamten spadek został spowodowany "sztucznie" - wejściem w życie tarczy antyinflacyjnej. Zakładała ona m.in. zerowy VAT na część żywności, obniżkę stawek VAT na paliwo (do 8 proc.), ciepło i prąd (do 5 proc.) oraz gaz ziemny i nawozy (do 0 proc.).
Ekonomiści tegoroczny szczyt inflacji przewidują zwykle na okres wakacyjny. Być może już go przeszliśmy, a niewykluczone, że zobaczymy go w sierpniu.
Niestety, przykra przygoda Polaków z wysoką inflacją potrwa jeszcze wiele miesięcy. Prawdopodobnie tempo wzrostu cen znów wybije na początku 2023 r., m.in. ze względu na bardzo bolesne podwyżki cen energii. Wówczas inflacja może sięgnąć 18 czy nawet ponad 20 proc.
Według najnowszej projekcji inflacyjnej NBP, po szczycie w pierwszym kwartale br. tempo wzrostu cen będzie hamowało i w połowie przyszłego roku osiągnie już poziomy jednocyfrowe. Przynajmniej do końca 2024 r. nie osiągnie jednak - według centralnej ścieżki projekcji - poziomu 2,5 proc., czyli punktowego celu inflacyjnego NBP.
Do tej projekcji - jak zresztą także do innych prognoz - należy jednak podchodzić z rezerwą. Sytuacja m.in. na rynku energii czy żywności wciąż jest napięta, ponadto wiele zależy od polityki monetarnej NBP i pieniężnej rządu. Na poziom inflacji w najbliższych miesiącach i latach wpływ będzie miał m.in. moment, w którym rząd zdecyduje się na cofanie rozwiązań z tarczy antyinflacyjnej. To podbije tempo wzrostu cen. Na razie tarcze antyinflacyjne zostały przedłużone do końca października br.