Inflacja w lipcu wyniosła 15,6 proc. rok do roku - podał w piątek Główny Urząd Statystyczny. To oznacza, że tempo wzrostu cen wybiło kolejny rekord XXI wieku i jest najwyższe od ponad 25 lat. Aby walczyć z rekordowo wysokimi cenami, RPP podnosi stopy procentowe. Główna stopa procentowa Narodowego Banku Polskiego (referencyjna) została podniesiona o 50 punktów bazowych, do poziomu 6,50 proc. Adam Glapiński w swoim tekście zaznaczył, że te działania "przynoszą rezultaty".
"Wzrost inflacji wyhamował. Co ważne, obniża się przy tym miesięczne tempo wzrostu inflacji bazowej. Dane te, wraz z innymi informacjami płynącymi z gospodarki globalnej i krajowej, coraz wyraźniej sygnalizują, że presja inflacyjna osiągnie w tym kwartale swoje maksimum i w kolejnych kwartałach powinna się obniżać" - wyjaśnia Glapiński.
Prezes NBP tłumaczy, że "inflacja rozumiana jako proces ekonomiczny osiągnęła już swój szczyt". Z drugiej jednak strony pisze, że w wymiarze statystycznym dynamikę cen może jeszcze przejściowo podbić np. wzrosty taryf na prąd i gaz, związane z wcześniejszymi wzrostami cen surowców. Dlatego, choć w 2023 roku będziemy obserwować stopniowy spadek inflacji, to wciąć pozostanie ona podwyższona. Wyraźnie niższych cen doświadczymy dopiero w 2024 roku, a pod jego koniec inflacja wróci do górnej granicy odchyleń, czyli do poziomu 3,5 proc.
Więcej informacji z Polski przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Adam Glapiński przewiduje również spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce w kolejnych miesiącach, ale spowolnienie to ma być jedynie chwilowe.
"Choć nie można wykluczyć przejściowego spadku PKB w ujęciu kwartalnym, to Polsce z pewnością nie grozi załamanie koniunktury. Spodziewamy się tak zwanego miękkiego lądowania i to nie na długo, bo po kilku kwartałach słabszej aktywności w II połowie 2023 r. wzrost gospodarczy ponownie przyspieszy" - wyjaśnia prezes NBP.