Wysokie ceny surowców i rosnące koszty zmusiły kolejny zakład do zlikwidowania działalności. O swojej decyzji poinformowali tym razem właściciele firmy z Pszowa z aglomeracji rybnickiej (woj. śląskie). "Ze smutkiem informujemy, iż 18 września 2022 roku, po 50 latach, Piekarnia Cukiernia Czyż kończy swoją działalność. Pragniemy z całego serca podziękować, że mogliśmy przez ten czas, poprzez nasze wyroby i wypieki, gościć w Państwa domach" - czytamy we wpisie zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Właściciele zakładu poinformowali o powodach swej decyzji. "Jedyną i wyłączną przyczyną, dla której nasz zakład kończy działalność, jest nieustający i dramatyczny wzrost kosztów, z jakim mamy do czynienia w ostatnim czasie - m.in. olej opałowy (260 proc.), węgiel (200 proc.), energia (140 proc. ) mąka (100 proc.), ZUS" - wymieniają właściciele piekarni. Ich zdaniem wzrost kosztów sprawia, że nie są w stanie "dłużej oferować wyrobów po akceptowalnych cenach".
Pod postem pojawiło się wiele komentarzy. "Jesteście na tragicznej liście setek firm, które musiały się zamknąć po kilkudziesięciu latach. Nawet smutne czasy komuny nie zebrały takiego żniwa. Szkoda słów" - napisała jedna z internautek. "Polski Ład wykończy wiele polskich piekarni i cukierni" - dodaje inny komentujący.
W mediach o piekarni głośno zrobiło się w wakacje. Wtedy to właściciel alarmował, że nie może prowadzić normalnej działalności. "Piekarnia zamknięta z powodu braku węgla" - komunikat o takiej treści pojawił się wówczas w witrynie. - Bardzo trudno jest kupić węgiel. Wczoraj na składzie były tylko trzy tony. Dzięki sąsiadce udało mi się kupić tonę węgla - tłumaczył właściciel w rozmowie z "Super Expressem".
Zakład z Pszowa nie jest pierwszym, który podjął w ostatnim czasie decyzję o likwidacji działalności. Piekarnia "Wroński" w Łodzi - najstarsza w mieście - o zamknięciu poinformowała na początku września.
- Ceny produktów rosły. My też jesteśmy realistami i widzieliśmy, że musimy podnosić ceny, ale za tą inflacją przestaliśmy już w pewnym momencie nadążać. Nie wszyscy klienci to rozumieli. Słyszeliśmy nieraz pretensje, że tam i tam jest taniej - relacjonuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" właściciel zakładu. - Popadaliśmy w coraz trudniejszą sytuację, aż zrozumieliśmy, że musimy skończyć, bo inaczej pójdziemy z torbami i zamieszkamy pod gruszą - dodaje.
W lutym decyzję o zamknięciu podjął właściciel piekarni w Jelczu-Laskowicach pod Wrocławiem. "Niestety, jestem zmuszony zakończyć działalność. Prowadzenie Piekarni staje się nierentowne. Negatywny wpływ mają rosnące ceny paliw (gaz 470 proc., energia elektryczna 300 proc.), wyższa płaca minimalna, a także to, że nie można odliczyć składki zdrowotnej od podatku (Nowy Ład). To absurd i katastrofa" - napisał właściciel w mediach społecznościowych.
Piekarnie, które nie zdecydowały się na zakończenie działalności, nie kryją, że podwyżki są nie do udźwignięcia. - Ostatni rachunek, jaki dostałem, opiewa na około 100 tys. zł za miesięczne zużycie, a rok temu wynosił on 20 tys. zł. Udział energii w kosztach rośnie w niesamowitym tempie, a końca nie widać - wyjaśnił w rozmowie z money.pl Wojciech Jaros, prezes Spółdzielni Produkcyjno-Handlowej "Samopomoc Chłopska" w Kolbudach na Pomorzu.
Inni przyznają, że problemem są ceny węgla. - Mam piec na ekogroszek. Pozyskanie tego surowca jest wielkim problemem na dzień dzisiejszy. Mówiąc krótko: nie mam węgla. Nie mam czasu, by wiecznie siedzieć w sklepie internetowym i próbować go nabyć, bo prowadzenie biznesu to nie tylko troska o surowiec - wyjaśnia w rozmowie z portalem rybnik.com.pl piekarz z Popielowa.
W problemy popadają również przedstawiciele zupełnie innych branż. Marko-Kolor, firma włókiennicza z Łodzi, od miesięcy prosi rząd o interwencję. Z uwagi na gigantyczny wzrost cen energii grozi jej zamknięcie. Zagrożonych jest 200 miejsc pracy. - Sytuacja jest dramatyczna. Panie premierze, proszę o szybką interwencję w tej sprawie - mówił na konferencji prasowej przed dwoma tygodniami Stefan Derędowski, właściciel firmy.
Na skraju jest też niewielka rodzinna huta szkła Gloss z Wielkopolski. Przyczyną jej problemów również są rosnące ceny surowców energetycznych. - "Chcemy dalej produkować i być konkurencyjni, choć w obecnej sytuacji jest to niemożliwe. Koszty, jakie musimy pokryć w tym roku, to około 35 mln zł. Dla porównania w ubiegłym roku było to 18 mln zł" - wyliczał jeszcze przed wakacjami właściciel zakładu w piśmie rozesłanym do klientów.