4,8 proc. - tyle wyniosła w sierpniu br. stopa bezrobocia rejestrowanego, według najnowszych danych GUS. Dane są delikatnie lepsze niż na początku miesiąca szacowało Ministerstwo i Polityki Społecznej (4,9 proc.) i niż w lipcu (też 4,9 proc.). To najniższy odczyt stopy bezrobocia od 1990 r. - choć, jak zauważają ekonomiści mBanku - ówczesne wyniki nie są porównywalne z obecnymi.
Na koniec sierpnia w urzędach pracy zarejestrowanych było 806,9 tys. osób. To o ok. 4,3 tys. mniej niż w lipcu.
Dokładnych danych za sierpień GUS jeszcze nie podał, ale w lipcu najwyższą stopę bezrobocia - 7,6 proc. - odnotowano w województwie warmińsko-mazurskim, zaś najniższą - 2,7 proc. - w woj. wielkopolskim. Na poziomie powiatów najlepiej było w powiecie poznańskim i mieście Poznań (bezrobocie 1,1 proc.), najgorzej w powiecie szydłowieckim (21,3 proc.).
Rok temu, w sierpniu 2021 r., bezrobocie rejestrowane w Polsce wynosiło 5,8 proc., w urzędach pracy zarejestrowanych było blisko 961 tys. osób.
Gwoli wyjaśnienia - dane o stopie bezrobocia rejestrowanego bazują na liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Z jednej strony - uwzględniają osoby, które w urzędzie pracy są zarejestrowane, choć nie są gotowe do podjęcia pracy. Z drugiej - nie obejmują osób bez pracy, które poszukują jej w inny sposób, nie w "pośredniaku".
Według innej miary bezrobocia (według BAEL, tj. Badania Aktywności Ekonomicznego Ludności) bezrobocie w Polsce w drugim kwartale 2022 r. wynosiło 2,6 proc. (ok. 454 tys. osób) Ta miara bezrobocia pokazuje, ile osób deklaruje, że choć nie ma pracy, to aktywnie jej szuka i jest gotowa ją podjąć.
Rekordowo niskie bezrobocie to doskonała wiadomość. Jednocześnie na rynku pracy widać już sygnały hamowania gospodarki. Przykładowo, część firm ogranicza godziny pracy personelu. Tymczasowo czterodniowy tydzień pracy właśnie z powodu spowolnienia gospodarczego wprowadziła fabryka okien Velux w Gnieźnie. Słowem - nie zwalnia pracowników, ale jednak zmienia warunki ich pracy.
W takich przykładach materializuje się wizja, którą niedawno w rozmowie z Gazeta.pl rysował Piotr Bielski, Dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w Santander Bank Polska.
Nasza intuicja jest taka, że przynajmniej w najbliższym czasie firmy raczej nie będą się śpieszyły ze zwalnianiem pracowników. Mają doświadczenie kilku ostatnich lat, że rynek pracy był coraz ciaśniejszy - że jak zwolnią, to będzie trudno znaleźć ludzi z powrotem, a nawet jak znajdą, to będzie to dużo droższe. Myślę, że pierwszą reakcją będzie ograniczenie bonusów, mniejsza akceptacja na podwyżki wynagrodzeń itd.
- komentował. Jednocześnie zaznaczał, że to podejście może się zmienić, jeśliby się okazało, że spowolnienie gospodarcze jest trwalsze.
Jeżeli za rok na horyzoncie nie będzie widać ożywienia albo będzie ono bardzo delikatne, to pojawi się pytanie, czy firmy nadal są w stanie zaciskać zęby
- ostrzegał Bielski.
Ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego w najnowszych danych GUS zwracają uwagę m.in. na spadająca liczba nowych rekrutacji.
To skutek spowolnienia gospodarczego. Mniejsza liczba ofert utrudni pracownikom zmianę firmy czy negocjowanie podwyżek wynagrodzeń
- wskazują. Na najbliższe miesiące prognozują niewielki wzrost stopy bezrobocia.