Wielu posłów i ministrów obozu Zjednoczonej Prawicy otrzymało wynagrodzenia mniejsze, niż mogliby się spodziewać. Wszystko przez nieusprawiedliwione obecności na komisjach i głosowaniach. Jak donosi "Super Express" ministrowie oraz ich zastępcy będący jednocześnie posłami od listopada 2019 r. stracili prawie 22 tys. zł ze swoich pensji. "Rekordzistką jest nowa minister bez teki Agnieszka Ścigaj (47 l.), której sprzed nosa uciekło 2972,89 zł. Powód? Nieusprawiedliwione nieobecności w Sejmie" -czytamy w materiale dziennika.
Kto jeszcze stracił? Zbigniew Ziobro jest na minusie 1469,74 zł, natomiast Michał Dworczyk, który najpewniej żegna się z rządem, stracił ponad 1000 zł. Adam Bielan, lider maleńkiej Partii Republikańskiej, stracił już 1800 zł. Podobną kwotę potrącono dawnej ministerce Jadwidze Emilewicz.
Gorzką laurkę politykom, którzy stracili sejmowe pieniądze, wystawia politolog prof. Kazimierz Kik.
- Trzeba pamiętać, że w tych czasach do polityki idzie się głównie, by poprawić swoją majętność. To są ludzie interesu
- stwierdza. Jego zdaniem nieusprawiedliwione obecności to dowód na to, że ministrami powinni być eksperci z danej dziedziny. - A nie zawodowi politycy, którzy nie mogą skupić się na robieniu jednej konkretnej pracy dobrze - mówi ekspert.
Na nieco wstydliwym indeksie tych, którzy stracili, znaleźli się m.in. Jan Krzysztof Ardanowski, dawny minister rolnictwa, Waldemar Buda - minister rozwoju i technologii, Kamil Bortniczuk - minister sportu, a nawet dawny koalicjant - Jarosław Gowin.
Wielu posłów - Arkadiusz Czartoryski - wiceminister sportu, Marek Gróbarczyk - wiceminister infrastruktury, Adam Gawęda - dawny wiceminister aktywów państwowych - również stracili, ale symboliczne. Ich uposażenie zostało zmniejszone o mniej niż 100 zł.