Recep Tayyip Erdogan najwyraźniej nie chce zrywać wszystkich relacji z Rosją. Turecki prezydent ogłosił bowiem w piątek, że oba kraje stworzą wspólne centrum dystrybucji gazu. Miało by w większym stopniu wykorzystywać gazociąg TurkStream, który biegnie pod dnem Morza Czarnego. Łączy Rosję i Turcję od roku 2020.
Wraz z Władimirem Putinem wydaliśmy polecenie naszym ministerstwo ds. energii i zasobów naturalnych, by podjęły wspólne prace
- powiedział Erdogan podczas konferencji prasowej, która odbyła się w Kazachstanie w ramach Konferencji Na Rzecz Współdziałania i Budowy Zaufania w Azji.
Znajdziemy najlepsze miejsce dla gazowego hubu i zbudujemy go
- dodał. Agencja Reutera informuje, że inwestycja może powstać w rejonie Tracji - pomiędzy Grecją a Bułgarią, pod uwagę są jednak brane i inne lokalizacje.
Na konferencji wypowiedział się też rosyjski przywódca, który najwyraźniej wciąż liczy na to, że Europa będzie kupowała gaz od Rosji.
- Moglibyśmy zastąpić utracony tranzyt przez Nord Steeam do rejonu Morza Czarnego i uczynić go głównym szlakiem tranzytu gazu do Europy - mówił.
TurkStream ma przepustowość 15,75 mld m sześciennych, przeznaczoną głównie jednak na rynek turecki. Docelowo ma on przesyłać 31,5 miliarda metrów sześciennych rosyjskiego gazu ziemnego rocznie do zachodnich prowincji Turcji. Połowa tego wolumenu miałaby być eksportowana dalej na Bałkany i do Europy Środkowej, w tym do Bułgarii, Serbii i Węgier. Gazociąg padł w ostatnich miesiącach ofiarą rozgrywek Gazpromu. W czerwcu rosyjska spółka poinformowała, że transport gazu przez obie nitki gazociągu TurkStream został tymczasowo wstrzymany z powodu prac konserwacyjnych.
Wcześniej niemieckie media alarmowały, że TurkStream i Nord Stream 2 mogą sprawić, że Ukraina jako kraj tranzytowy dla rosyjskiego gazu dostarczanego do Europy stanie się całkowicie zbyteczna.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl