Próbujemy kupić węgiel brunatny. "Nie ma", "Nie ma i nie będzie", "Pic na wodę", "G****o"

Robert Kędzierski
Zachęceni słowami Jarosława Kaczyńskiego postanowiliśmy zorganizować partię węgla, która mogłaby zostać przeanalizowana przez specjalistów. Surowiec jest jednak - jak na razie - w zasadzie niedostępny. "To pic na wodę. Wielkie g****o" - mówi nam jeden z właścicieli składu opału. Prof. Piotr Kleczkowski z AGH opowiada zaś Gazeta.pl o spalaniu węgla brunatnego i podkreśla: - Pan Kaczyński nie wie albo nie wierzy w to, co udowodniło tysiące lekarzy: brudne powietrze zabija.

Kaczyński w ciągu ostatnich tygodni kilkukrotnie wypowiedział się na temat ogrzewania. Najpierw zachęcał Polaków, by spalali w piecach "wszystko, co nieszkodliwe", potem dał zielone światło na używanie paliwa, które przez ostatnie lata było zakazane z uwagi na wyjątkowo zły wpływ na zdrowie i środowisko. - Wiem, że są wielkie kopalnie i wielkie elektrownie, że to się pali, że to dymi i jakoś ludzie tam żyją - mówił prezes PiS zachęcając do spalania węgla brunatnego w domach.

Zobacz wideo Brak nowelizacja zasady 10H hamuje rozwój odnawialnych źródeł energii?

Kaczyński: Trzeba palić wszystkim, poza oponami

Podczas spotkania z mieszkańcami Nowego Targu na początku września prezes PiS mówił, że "węgla będzie przybywać i wszyscy, którzy potrzebują się ogrzać, na pewno go otrzymają". - Trzeba w tej chwili palić wszystkim, oczywiście poza oponami i tymi podobnymi rzeczami, (...) bo po prostu Polska musi być ogrzana - uspokajał.

Kaczyński zachęca też do palenia węglem brunatnym. Rząd ponownie dopuścił go bowiem do obrotu. - Pytano o węgiel brunatny. Dlaczego będzie można go kupować do użytku domowego, do ogrzewania także węgiel brunatny, że podobno jest szkodliwy. Ja, proszę państwa, nie ukrywam, że sprawy węgla brunatnego nie zgłębiałem, jego szkodliwości. Wiem, że są wielkie kopalnie i wielkie elektrownie, w tym największa w Europie elektrownia w Bełchatowie, że to się pali, że to dymi i jakoś ludzie tam żyją. Tam jest nawet najbogatsza gmina w Polsce - mówił na spotkaniu z wyborcami w Puławach. 

Próbujemy kupić węgiel brunatny. "Nie ma", "Nie ma i nie będzie", "Pic na wodę", "G****o"

Zachęceni słowami Jarosława Kaczyńskiego postanowiliśmy zorganizować partię węgla, która mogłaby zostać przeanalizowana przez specjalistów. Surowiec jest jednak - jak na razie - w zasadzie niedostępny. 

Próby zdobycia go kończyły się zazwyczaj stwierdzeniami "Nie ma", albo "Nie ma i nie będzie". Niektórzy właściciele składów opału okazali się nieco bardziej rozmowni.

- Ten cały węgiel brunatny to jest pic na wodę, to jest wielkie g****o, proszę pana. G****o, które kopci, dymi, jak nie wiem co, zapycha piece, źle się pali - mówi jeden z przedsiębiorców z Wielkopolski. - Ja tego mieć na składzie nie będę, to nie chce ludziom wciskać syfu - mówi. 

Wyjaśnia też, że handel węglem brunatnym nie jest taki prosty. - Rząd ogłasza wspaniałomyślnie, że pozwala handlować węglem brunatnym. A może by tak pozwolił składom węgla kupować surowiec bezpośrednio w kopalniach? Bo my wciąż tego nie możemy. A żeby handlować węglem brunatnym i tak trzeba masy formalności - wpis do PKD jest potrzebny, wpis do Izby Celnej. Kto się proszę pana będzie w to bawił, żeby handlować czymś, czego i tak nie można kupić - podsumowuje rozmówca next.gazeta.pl. Węgiel kupić można w zasadzie wyłącznie bezpośrednio w kopalni. 

Naukowiec: Kaczyński się myli

Czy spalanie węgla brunatnego jest bezpieczne? W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnił to ekspert. Prof. dr hab. inż. Piotr Kleczkowski z Akademii Górniczo-Hutniczej jest m.in. specjalistą od ochrony środowiska. Wyjaśnia, że porównywanie spalania węgla w instalacjach z przemysłowymi filtrami nie może być porównywane do spalania w zwykłym piecu. 

- Ten działacz polityczny, zamiast pleść banialuki, lepiej by zrobił, gdyby czasem posłuchał kogoś, kto się zna, zamiast kolesi, którzy mówią mu to, czego on lubi słuchać. Kaczyński w ogóle nie wie, że emisje spalin z energetyki są o wiele mniej dokuczliwe dla ludzi niż te z domowych kotłów, z kilku powodów. Pan Kaczyński również nie wie albo nie wierzy w to, co udowodniło tysiące lekarzy z całego świata - stwierdził.

- Brudne powietrze zabija, na szczęście nie wszystkich i nie od razu. I dzięki temu Kaczyński może kpić ze zdrowia Polaków, że "jakoś żyją". Jednak statystyka jest bezlitosna. Wielu przez to palenie zachoruje, a nawet przedwcześnie umrze

- ocenia naukowiec. 

Wyjaśnia też, czym w praktyce różni się spalanie węgla brunatnego od węgla kamiennego. 

-  Jeżeli ktoś zacznie w domu spalać węgiel brunatny, to będzie tak, jakby nagle zaczął kopcić nie z jednego, ale z pięciu albo i więcej kominów. W podobnej proporcji wzrośnie zagrożenie zdrowia jego rodziny i jego sąsiadów

- wyjaśnia prof. Kleczkowski.

Ekspert analizuje skład węgla brunatnego. "Siarka, popiół i wilgoć. Rtęci jest bardzo dużo"

Rozmówca Gazeta.pl przypomina też, dlaczego węgiel brunatny został wycofany z użytku domowego. - Był zakazany, bo ma blisko trzykrotnie niższą wartość opałową, wobec tego dla uzyskania tej samej energii cieplnej musimy spalić go trzy razy więcej. Aby obliczyć, ile wpompujemy w powietrze szkodliwych substancji, trzeba to jeszcze pomnożyć przez wyższą emisję na jednostkę masy paliwa, niż ze spalania węgla kamiennego. A ze spalania węgla brunatnego wydziela się znacznie więcej pyłu zawieszonego z różnymi truciznami jak np. dioksyny. O ile więcej? To zależy, jak bardzo jest zawilgocony - wyjaśnia.

O tym, jak bardzo szkodliwy jest węgiel brunatny, świadczy jego skład.

- Rtęci jest bardzo dużo, węgiel brunatny z Bełchatowa zawiera aż 0,5 mg rtęci na kilogram paliwa. To wielokrotnie więcej niż średnia zawartość rtęci w węglu brunatnym na świecie. Mnóstwo wilgoci, do 50 proc. Węgiel kamienny - groszek, kiedy był łatwo dostępny w handlu, miał zazwyczaj ok. 10 proc. wilgoci. Węgiel brunatny zawiera też około dwóch razy więcej siarki i więcej tzw. popiołu, czyli niepalnej substancji mineralnej

- wylicza naukowiec. 

Substancje, które uwalniają się podczas spalania węgla brunatnego, są potencjalnie groźne dla zdrowia i środowiska. 

Poza pyłem, który widzimy jako dym, przy ogrzewaniu węglem brunatnym pompujemy w powietrze wielokrotnie, może to być dwudziestokrotnie więcej związków rtęci, która jest silną neurotoksyną; kilkakrotnie więcej dwutlenku siarki, który z wilgocią tworzy kwas siarkowy, a również przyczynia się do powstawania tzw. wtórnego pyłu w atmosferze.

- tłumaczy naukowiec. 

Chcieliśmy spalić węgiel brunatny w laboratorium. "Nie wolno nawet w celach badawczych"

Poprosiliśmy prof. Kleczkowskiego, by partię węgla brunatnego spalił w warunkach laboratoryjnych i "na żywo" opowiedział, co się wydziela. Na przeszkodzie stanęły przepisy prawne. 

- Na uczelni mamy laboratorium, w którym moglibyśmy to zmierzyć. Jednak na mocy krakowskiej uchwały antysmogowej nie wolno nam go używać i słusznie, zakaz nie może dotykać tylko mieszkańców - stwierdził naukowiec. 

- Proszę zauważyć ten paradoks: nie wolno nam uruchomić nawet jednego kotła w celach badawczych, bo to niezdrowe dla mieszkańców, a rząd zachęca Polaków, aby spalali fatalne paliwo w milionach kotłów?

- pyta retorycznie prof. Kleczkowski

Polacy będą spalać węgiel brunatny? Naukowiec: Zepsuty piec i kłopoty ze zdrowiem

Zdaniem naukowca Polacy zdążyli wymienić piece na nowocześniejsze, a te w większości przypadków nie są dostosowane do węgla brunatnego. Nie można ot tak po prostu wsypać go do każdego paleniska.

- Nie można, to trochę tak jakby do benzynówki wlać olej napędowy. Wilgoć i konsystencja węgla brunatnego łatwo doprowadzą do zatkania podajnika. Poza tym te kotły są staranne zaprojektowane, aby jak najlepiej spalać węgiel kamienny tzw. groszek. Inne paliwo, mokre i o niższej temperaturze spalania może sprawić użytkownikowi przykre niespodzianki - ocenia ekspert.

Podkreśla też, że spalanie węgla brunatnego jest po prostu złe dla zdrowia. Czym grozi? - Tym samym, co spalanie innych paliw stałych: astmą, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc, chorobami układu sercowo-naczyniowego, nowotworem płuc, a w szczególnych warunkach atmosferycznych nawet zawałami serca i udarami mózgu - ostrzega ekspert. 

Wyjaśnia też, że w wyniku spalania węgla brunatnego do naszych płuc i płuc sąsiadów trafi kilkakrotnie więcej trucizn. - Część z nich, np. metale ciężkie, dioksyny, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne skażą glebę, czyli, że potem możemy je zjeść. Rtęć skazi systemy wodne, które i tak są w Polsce w fatalnym stanie, czego ostatnio doświadczyliśmy - mówi. 

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Naukowiec o wstrzymaniu importu węgla. "Trend odchodzenia od węgla musi być kontynuowany"

Prof. Piotr Kleczkowski odniósł się też do kwestii wstrzymania importu węgla. Premier Mateusz Morawiecki decyzję ogłosił krótko po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji.

- Embargo było potrzebne, aby osłabić Rosję, czyli pomóc Ukrainie. Jednak w głowie się nie mieści, że można je było wprowadzić, nie upewniwszy się, czy damy radę uzupełnić ten brak. Gdyby ktokolwiek zapytał fachowców, to od razu by się dowiedział, że nie albo że będzie to bardzo trudne - ocenił ekspert. 

Jego zdaniem Polskę czeka transformacja energetyczna, która w końcu wymusi odejście od węgla. - Sądzę, że górnictwo chwilowo ma się bardzo dobrze, tak, jak na całym świecie. Jednak po zażegnaniu kryzysu energetycznego trend odchodzenia od węgla musi być kontynuowany i bardzo przyspieszony, jeżeli chcemy na tej planecie przeżyć  - wyjaśnia. 

- Głosy, aby doinwestować górnictwo, są wzywaniem do gospodarczego samobójstwa Polski. Podobnie jak ostatnio modne inne stare przyśpiewki o tym, że "Polska węglem stoi" albo, że "polska gospodarka kręci się wokół górnictwa". Ich miejsce jest w skansenie, a nie w odpowiedzialnej debacie publicznej o przyszłości Polski

- podsumował ekspert. 

Więcej o: