W Polsce system jest tak skonstruowany, że ktoś, kto zarejestruje działalność gospodarczą, musi co miesiąc wpłacać składkę na ubezpieczenie społeczne skorelowaną ze średnią płacą. Co miesiąc trzeba wpłacić około 1400 zł, obojętne, czy firma zarobiła czy nie. Jeśli np. jednoosobowa działalność ma dochód 3 tys. zł i z tego musi zapłacić 1,4 tys. zł składki, to z czego ma żyć i utrzymać rodzinę?
- mówił w Porannej Rozmowie Gazeta.pl Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. Abramowicz przekonywał, że polski system "odbiega od systemów europejskich" i w innych krajach "przedsiębiorca o niższych dochodach jest w stanie zapłacić składkę".
W Wielkiej Brytanii system jest niezwykle korzystny - jest bardzo niska składka na ubezpieczenie społeczne, w najmniejszym przedziale dochodowym to w przeliczeniu z funtów ok. 60 zł miesięcznie. To jak u nas w KRUS - niska składka, niska emerytura. Z kolei w Niemczech zasada jest taka, że przedsiębiorca może płacić własne składki w systemie państwowym albo prywatnym. Tam ZUS jest dobrowolny
- wyjaśniał Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców. Abramowicz uważa, że Polska powinna wprowadzić właśnie system niemiecki, zakładający dobrowolne składki ZUS od samozatrudnionych.
Czyli nie będziemy obciążali budżetu - jeżeli przedsiębiorca zdecyduje się nie płacić składki w ZUS, to po prostu nie będzie miał świadczeń i będzie musiał zabezpieczyć się własnym sumptem. Uwolnijmy przedsiębiorców od kuli u nogi, jaką jest ryczałtowa składka ZUS
- apelował Abramowicz.
Adam Abramowicz to były poseł PiS. Zdał mandat i zrezygnował z członkostwa w partii w 2018 r., gdy objął nowo utworzone stanowisko Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców.
Dobrowolny ZUS to w zasadzie idée fixe Abramowicza - od samego początku urzędowania apeluje o wprowadzenie tego rozwiązania. Przed tygodniem Rada Przedsiębiorców przy Rzeczniku MŚP zainaugurowała zbiórkę podpisów pod projektem ustawy wprowadzającej dobrowolny ZUS dla wszystkich przedsiębiorców.
Warto przypomnieć, że w Polsce funkcjonuje kilka rozwiązań umożliwiających przedsiębiorcom obniżenie składek ZUS. Po pierwsze, to tzw. ulga na start, czyli brak obowiązku uiszczania składek na ubezpieczenie społeczne przez pierwszych sześć miesięcy od otwarcia działalności gospodarczej (w tym czasie trzeba płacić jedynie składkę zdrowotną). Przez kolejne dwa lata można korzystać z obniżonych składek na ubezpieczenie społeczne.
Przez 36 z 60 miesięcy kalendarzowych osoby samozatrudnione (o ile nie osiągnęły w poprzednim roku przychodu wyższego niż 120 tys. zł) mogą też korzystać z rozwiązania Mały ZUS Plus, które obniża składki ZUS proporcjonalnie do wysokości przychodu. Co ciekawe, jednym z "ojców" Małego ZUS-u Plus był właśnie Abramowicz.
Jeśli ktoś nie korzysta z żadnych preferencji, to rzeczywiście, jak mówił Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, płaci kwoty grubo ponad 1 tys. zł miesięcznie. O ile w 2022 r. składki ZUS wynoszą łącznie maksymalnie 1211,28 zł miesięcznie (maksymalnie, bo część przedsiębiorców może nie opłacać składki chorobowej i/lub na Fundusz Pracy - obie po ok. 87 zł), o tyle w 2023 r. będzie to o ponad 200 zł więcej - 1418,48 zł. Do tego należy dodać składkę na ubezpieczenie zdrowotne.
Dobrowolny ZUS wzbudza wiele emocji. Na sztandarach niosą tę ideę m.in. PSL, Konfederacja czy Porozumienie Jarosława Gowina.
Z drugiej strony, część ekonomistów przestrzega przed takim rozwiązaniem. Zwracają uwagę, że o ile jakieś preferencje dla najsłabszych przedsiębiorców są zrozumiałe, o tyle całkowita dobrowolność składek ZUS nie powinna wejść w życie. Dlaczego? Po pierwsze, chodzi o partycypację w finansowaniu obecnego systemu (dzisiejsze składki fizycznie finansują obecnie wypłacane świadczenia, są natomiast podstawą to wyliczania świadczeń - np. renty czy emerytury - w przyszłości).
Przedsiębiorcy nie będą musieli płacić składek, a ciężar wypłat np. emerytur dla ich rodziców spadnie na tych, którzy składki płacą
- mówił niedawno w rozmowie z interia.pl Tomasz Lasocki, ekspert w dziedzinie ubezpieczeń społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Po drugie, osoba samozatrudniona, która nie opłacając składek ZUS "wypisałaby" się z publicznego systemu zabezpieczenia społecznego, mogłaby nieświadomie skazać samą siebie na poważne problemy finansowe w przyszłości. "Trudno oczekiwać, że przedsiębiorcy, których nie stać na składki ZUS, zgromadzą oszczędności zapewniające im byt na starość" - alarmowała interia.pl powołując się na słowa Janiny Petelczyc z Polskiej Sieci Ekonomii, ekspertki w dziedzinie ubezpieczeń społecznych SGH.
Większość polskich przedsiębiorców nie jest zamożna i nie dysponuje dużym majątkiem, który byłby zabezpieczeniem. Takie osoby w przyszłości będą ogromnym obciążeniem dla społeczeństwa - albo dla swoich rodzin albo dla państwa, które będzie musiało wypłacać im świadczenia z pomocy społecznej
- mówiła w "Interii" Petelczyc dodając, że dobrowolny ZUS "oznaczałby, że cofamy się do XIX wieku, kiedy nie było praw socjalnych".