Przed kilkoma dniami rosyjscy blogerzy Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stolarow po raz kolejny dodzwonili się do Andrzeja Dudy. Prezydent był przekonany, że rozmawia z przywódcą Francji - Emmanuelem Macronem. Głowa państwa bardzo swobodnie rozmawiała na temat konfliktu w Ukrainie i incydentu w Przewodowie.
Warto podkreślić, że Rosjanie kolejny raz skompromitowali pracowników Kancelarii. Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stolarow, szerzej znani jako Wowan i Leksus, pierwsze nagranie z prezydentem Polski w roli głównej opublikowali 14 lipca 2020 roku.
Nie znamy technicznych aspektów "wkrętki". Nie wiemy, czy zastosowano np. spoofing, czyli technikę podszywania się pod numer telefonu. W rozmowie z Gazeta.pl dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant cyberbezpieczeństwa, ocenił jednak, co takiego mogło przyczynić się do faktu, że prezydent po raz kolejny został oszukany.
Po profesjonalnej obsłudze komunikacyjnej incydentu z upadkiem rakiety w Przewodowie, tym razem trzeba wyrazić duże zaniepokojenie kwestią bezpieczeństwa informacyjnego państwa. Jako obywatel stwierdzam, że taka sytuacja nie powinna mieć prawa wydarzyć się w sytuacji wojennej w naszej okolicy. Może to wśród współobywateli wywołać uzasadnione obawy, niestety
- stwierdził.
Pytany o techniczny aspekt "ataku" podkreśla, że nie wiemy, jak to mogło przebiegać technicznie, nie ma więc miejsca na spekulacje.
- Jest jednak oczywiste, że komunikacja dyplomatyczna to pewien proces. Nie jest tak, że każdy człowiek przysłowiowo "z ulicy" może się dodzwonić do Kancelarii na nr 48 22 695 29 00 i poprosić o rozmowę z prezydentem, nawet przedstawiając się jako Emmanuel Macron czy John Rambo - dodał.
Podkreślił też, że "żart" rosyjskich blogerów tak naprawdę może być dowodem na rozpracowanie procedur obowiązujących w Polsce.
Ktoś musiał mieć rozpoznanie tego procesu, protokołów komunikacyjnych. I założyć, że jest w nich słabość. Ewentualnie - być może nawet wiedzę, że ta słabość jest
- dodał.
Zdaniem rozmówcy Gazeta.pl szczególnie zaskakuje, że zestawienie takiej rozmowy nie podlegało weryfikacji w ramach żadnego protokołu.
- Wygląda to, jak jakieś uznaniowe i nieformalne ustalenie ad hoc na zasadzie "no to teraz porozmawiam z Emmanuelem". Tak jakby nie ustalono tego z faktyczną stroną francuską. Takie ustalenie innym kanałem przecież potwierdziłoby autentyczność rozmowy. Wtedy ewentualne błędy byłyby także - albo wyłącznie - po stronie Francji - powiedział dr Łukasz Olejnik. Jak zaznaczył - dopóki nie przedstawi się opinii publicznej wyjaśnień, dlaczego w sytuacji wojennej do incydentu mogło dojść, musimy założyć, że pełna wina jest po stronie polskiej.
Badacz kwestii cyberbezpieczeństwa podkreślił też, że Rosjanom wkręcenie prezydenta udało się po raz kolejny. - To już druga taka sytuacja, co wskazuje na to, że po poprzedniej nie wyciągnięto właściwych wniosków, być może nie zwolniono też odpowiedzialnej za to osoby. Agencja AP ostatnio zwolniła reportera, który zaliczył dużą wpadkę, informując bez odpowiednich podstaw, że rakieta, która spadła na Polskę, została wystrzelona przez Rosję - stwierdził.
Dr Łukasz Olejnik przyznaje, że nie rozumie, dlaczego Kancelaria Prezydenta nie podjęła pewnych działań. - Dlaczego nie zatrudnia się kogoś, kto mógłby usprawnić procesy związane z cyberbezpieczeństwem? Dlaczego ekspertów, którzy mają wiedzę w tym zakresie, się nie słucha? - pyta ekspert.
Stwierdza też, że incydent związany z prezydentem Dudą jest poważniejszy, niż udane "wkręcenie" prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. - Nie ma co porównywać tych dwóch wydarzeń - powiedział ekspert.
Analityk przyznaje, że zaistniała sytuacja raczej nie mogła mieć negatywnego wpływu na bezpieczeństwo państwa. - Może jednak podkopać zaufanie obywateli. Do kompetencji wyższych urzędników, a nawet i bezpieczeństwa państwa jako całości. A to z racji tego, co się dzieje kilkaset kilometrów na wschód od Warszawy - powiedział Łukasz Olejnik.
- Nie spodziewałem się, że będę to robił w takim kontekście, ale zacytuję tu sam siebie, tj. książkę pt. "Filozofia Cyberbezpieczeństwa": "Państwo powinno identyfikować dobre zalecenia, regularnie je wydawać oraz egzekwować ich stosowanie. Ktoś powinien to opracowywać, ktoś inny - egzekwować". I właśnie tak powinno być. Przy czym tutaj zawiodło to już drugi raz. Nie pozostaje mi więc nic innego niż zalecić fachową lekturę urzędnikom Kancelarii Prezydenta - stwierdził naukowiec.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl