Z początkiem grudnia w życie wchodzą nowe przepisy, które nakazują samorządom oszczędzanie energii elektrycznej. Ograniczenie jest dość wyraźne - ma sięgnąć 10 proc. względem zużycia z lat 2018-2019 - donosi "Dziennik Gazeta Prawna". I jak wyjaśnia, w niektórych urzędach już pojawiły się zakazy używania czajników czy doładowywania telefonów.
Przepisy wzbudziły wiele zamieszania i tuż przed ich wejściem w życie Ministerstwo Środowiska wyjaśniło, że oszczędności mają dotyczyć nie infrastruktury, która do samorządów należy - a więc na przykład ulicznych latarni - a wyłącznie samych budynków.
Poczucie ulgi szybko jednak minęło, bo za złamanie nowych przepisów grozi nawet 20 tys. zł. Okazuje się, że problem ze spełnieniem wymogów rządu mogą mieć ci... którzy wprowadzili energooszczędne rozwiązania.
Absurd sytuacji wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Tomasz Telesiński, dyrektor biura Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski. - To paradoksalne, ale problemy z wprowadzeniem w życie przepisów mogą mieć te samorządy, które już wcześniej zainwestowały w energooszczędne rozwiązania. Ci, którzy już wymienili na przykład żarówki na LED-owe czy podobne, mają mało możliwości, by ograniczenia jeszcze zwiększyć - stwierdził.
Samorządy, które poszły po rozum do głowy i zaczęły oszczędzać prąd, zanim to przyszło do głowy ministerstwu, są karane. Nie mają pola manewru
- powiedział.
Może się skończyć tym, że urzędnicy będą siedzieć w biurach po ciemku. To przecież zmniejszenie komfortu pracy
- dodał.
Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski, wraz z wieloma innymi organizacjami tego typu, postulują, by wyliczenia dotyczące zużycia prądu odnosić do okresu sprzed wprowadzenia oszczędności. A nie przyjmować sztywne ramy czasowe.
Rozmówca Gazeta.pl zwraca uwagę na inne absurdy. - Część samorządów na nowe przepisy może zareagować zamknięciem części biur - stwierdził Tomasz Telesiński.
Urzędnik nie zaparzy kawy w urzędzie, bo trzeba oszczędzać prąd. Ale zużyje go w domu
- podsumował.
Przedstawiciel Stowarzyszenia przyznaje też, że moment wejścia w życie przepisów jest niefortunny. - W grudniu szybko robi się ciemno, częściej jest też zimno. Energia elektryczna jest więc potrzebna. To nie chodzi o rozrzutność, a o zapewnienie normalnych warunków pracy. Nie powinno być takiej sytuacji - stwierdza.
Pytany o to, jak samorządowcy będą sobie radzić z nowymi przepisami, wyjaśnia, że będzie dochodziło do dziwnych sytuacji. - Urzędnicy będą się dwa razy zastanawiać, czy włączyć jakieś urządzenie, czy nie jest czasem zbyt energochłonne. I co najbardziej paradoksalne może to dotyczyć tych, którzy zainwestowali i są już energooszczędni - stwierdził przedstawiciel samorządowców.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl