PGE Obrót, Tauron Sprzedaż, Enea i Energa Obrót, E.ON oraz Tauron GZE złożyły wnioski do Urzędu Regulacji Energetyki o zatwierdzenie taryf na przyszły rok. Oficjalnie nie wiadomo - ile wyniosły, ale Business Insider nieoficjalnie dowiedział się, że wahały się one od 180 do 200 proc. Rafał Gawin uznał je zbyt wysokie i nakazał korekty.
O jakich dokładnie podwyżkach mowa? Otóż obecnie średnia cena energii dla gospodarstw domowych to 414 zł za megawatogodzinę (MWh), a po tych zmianach wyniosłyby ok. 1200 zł/MWh - wyliczył Business Insider. Interwencja prezesa URE może jednak nie zredukować znacznie tej ogromnej sumy, ponieważ po jego weryfikacji spółki obniżyły taryfy zaledwie o ok. 100 zł.
Przypomnijmy, że podwyżki te nie obejmą w rzeczywistości gospodarstw domowych, ponieważ rząd zamroził dla nich ceny prądu na poziomie z zeszłego roku. Będą one jednak obowiązywać do określonych limitów zużycia:
Dla gospodarstw domowych, które przekroczą limity zużycia, cena maksymalna ma wynosić 693 zł/MWh. Mimo to gospodarstwa domowe mogą ponieść dodatkowe koszty związane z fatalną sytuacją na rynku energii elektrycznej. Eksperci z Forum Energii wskazują, że w wyniku powrotu akcyzy i wcześniejszej stawki VAT rachunki w przyszłym roku i tak wzrosną.
Więcej informacji z kraju przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
"Zamrożenie cen energii elektrycznej w 2023 r. nie ochroni żadnej z grup odbiorców przed wyższymi rachunkami. Powrót akcyzy i starej stawki VAT podbije koszty o 20-60 proc. Aby płacić mniej - trzeba oszczędzać energię i przyspieszyć inwestycje w efektywność energetyczną" - czytamy.
Więcej na ten temat przeczytasz w poniższym artykule >>>
Dlaczego, więc między spółkami a URE trwa taki spór o wysokość tary? Otóż na ich podstawie będzie wyliczana rekompensata, jaka trafi do sprzedawców. Za sprzedaż prądu według limitów spółkom przysługuje bowiem rekompensata, która jest różnicą między ustaloną taryfą na 2023 r. a stawkami przewidzianymi w ustawie.