Pierwsza polska elektrownia jądrowa ma powstać w gminie Choczewo w województwie pomorskim. Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe wybrała lokalizację "Lubiatowo-Kopalino" jako preferowaną. Sprzeciw wyrażają jednak trzy niemieckie landy, które graniczą z Polską: Brandenburgia, Saksonia i Meklemburgia-Pomorze Przednie - podaje taggespiegel.de.
Sprzeciw został wyrażony w ramach transgranicznej oceny środowiskowej. Landy mają pytania dotyczące międzynarodowych norm bezpieczeństwa, skażenia radioaktywnego podczas eksploatacji, czy wpływu inwestycji na środowisko. Wszystkie uwagi zostaną przekazane polskiemu rządowi.
Przez wzgląd na wyniszczające awarie elektrowni jądrowych w Czarnobylu i Fukushimie plany wykorzystania energii jądrowej powinny być porzucone dla dobra mieszkańców i środowiska wszystkich krajów nadbałtyckich
- czytamy w opinii landów.
Ruch antyatomowy w Niemczech uformował się czasach zimnej wojny i urósł w siłę w latach 80., po katastrofie w Czarnobylu. Od tego czasu jest to licząca się siła polityczna u naszych zachodnich sąsiadów. Po katastrofie w Fukushimie Niemcy postanowiły całkowicie wycofać się z energetyki jądrowej. Od tego czasu wygaszają kolejne reaktory, co w dobie kryzysu energetycznego okazało się wyjątkowo problematyczne.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Niemiecka panika ws. atomu jest na wyrost. W Czarnobylu bezpośrednio przez wybuch elektrowni zmarło nieco ponad 30 osób. W Fukushimie od promieniowania nie zginął nikt, a trzęsienie ziemi, które doprowadziło do awarii, pochłonęło dziesiątki tysięcy ofiar.
Warto też zauważyć, że Niemcy przeżywają kryzys w związku z Nord Stream 2, inwestycją, której sprzeciwiała się Polska. Gaz miał być dla Niemców paliwem przejściowym, ale po agresji Rosji na Ukrainę i embargu na rosyjskie surowce, pojawiły się problemy. Jednym z landów, które naciskały na budowę Nord Stream 2, była Meklemburgia-Pomorze Przednie. Samorząd powołał nawet fundację ekologiczną, która miała chronić firmy uczestniczące w Nord Stream 2 przed sankcjami USA.