13,26 tys. - tylu potencjalnych kredytobiorców wnioskowało o kredyty mieszkaniowe w styczniu 2023 r., według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej. To niby trochę więcej niż w grudniu (wówczas 12,3 tys.), ale oczywiście wciąż niezwykle mało choćby na tle tego, co działo się rok czy dwa lata temu (w styczniu 2022 r. ponad 28 tys. wnioskujących, w styczniu 2021 r. blisko 37,5 tys.).
Jeśli chodzi o średnią wartość wnioskowanego kredytu, to w styczniu wyniosła ona blisko 346 tys. zł i była delikatnie niższa niż przed rokiem (o 2,7 proc.) i przed miesiącem (o 0,5 proc.), choć np. w porównaniu ze stanem sprzed dwóch lat wyższa o ok. 13 proc. (ok. 40 tys. zł).
Kredyty mieszkaniowe toną, bo Polacy nie mają zdolności kredytowej
Ekonomista Marcin Czaplicki pisze o formacji dna doliny na rynku kredytów mieszkaniowych i jest to chyba trafne porównanie. Zwraca przy tym uwagę, że na razie przeciwległej krawędzi nie widać.
Przyczyny załamania na rynku kredytów mieszkaniowych są od miesięcy niezmienne. To m.in. wysokie stopy procentowe i zaostrzone wymogi Komisji Nadzoru Finansowego przy liczeniu zdolności kredytowej. Od kwietnia 2022 r. banki muszą liczyć, czy kredytobiorca wciąż dawałby radę spłacać kredyt, gdyby jego oprocentowanie - wszak i tak bardzo wysokie - jeszcze wzrosło o 5 punktów procentowych (wcześniej ten obowiązkowy bufor wynosił 2,5 proc.).
Do tego dochodzą obawy przed skutkami spowolnienia gospodarczego - obecnie prognozy wskazują, że polska gospodarka może w 2023 r. urosnąć tylko maksymalnie o ok. 1 proc. Fali zwolnień nie należy się obawiać, ale np. mniejszej liczby zamówień w przypadku przedsiębiorców czy niższych/braku podwyżek w przypadku pracowników - już tak.
Negatywny trend mógłby się zmienić, gdyby istotnie zwiększyła się zdolność kredytowa, która z kolei zależy od czterech czynników: wysokości stóp procentowych, poziomu wynagrodzeń, cen nieruchomości i kosztów utrzymania. Na ten moment najbardziej prawdopodobny jest spadek cen nieruchomości, natomiast wynagrodzenia realnie od lata 2022 r. spadają, stopy procentowe raczej nie zostaną obniżone w najbliższym roku, a koszty utrzymania gospodarstw domowych, nawet przy spadku inflacji, będą jedynie mniej dynamicznie rosnąć
- ocenia główny analityk Grupy BIK prof. Waldemar Rogowski.
Prof. Rogowski zwraca uwagę, że jest jeszcze jeden czynnik, który może negatywnie wpływać na popyt na kredyty mieszkaniowe. Chodzi o zapowiedziany przez rząd program "Bezpieczny Kredyt 2%", w ramach którego część osób (do 45 lat, które nigdy nie miały własnego mieszkania) przez 10 lat będzie mogła spłacać kredyt mieszkaniowy z oprocentowaniem tylko 2 proc.
Część osób może wstrzymać się z decyzjami zakupowymi i sięganiem po kredyt do momentu uruchomienia programu. Natomiast po jego uruchomieniu może być to jeden z czynników pozytywnie oddziałujących na wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe
- komentuje główny analityk Grupy BIK. Zgodnie z obecnymi planami rządu program miałby wystartować w trzecim kwartale 2023 r.
Niewykluczone, że sprzedaż kredytów mieszkaniowych mogłaby nieco mocniej ruszyć także z innego powodu. W Komisji Nadzoru Finansowego trwają prace nad uelastycznieniem bufora bezpieczeństwa przy liczeniu zdolności kredytowej. Nowe reguły miałyby zakładać m.in. powrót do bufora 2,5 proc. z obecnych 5 proc. dla kredytów o okresowo stałej stopie oprocentowania (w polskich warunkach to na razie zwykle pięć lat).
W najnowszej rozmowie z portalem interia.pl taką możliwość zasugerował także premier Mateusz Morawiecki.
Wiem, że taka dyskusja ma miejsce w KNF. Sądzę, że wraz z porozumieniem z sektorem bankowym może dojść do poluzowania tych warunków kredytowych
- powiedział szef rządu.