16 lutego (czwartek) TSUE opublikuje opinię swojego Rzecznika Generalnego w kwestii prawa do domagania się wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu przez sąd umowy kredytowej.
Najczęściej o wynagrodzeniu za korzystanie z kapitału mówi się w kontekście roszczeń banków wobec kredytobiorców. Sektor - wspierany m.in. przez opinie szefów KNF czy NBP - uważa, że skoro umowa okazuje się nieważna, a kredytobiorca miał jednak przez lata do dyspozycji pieniądze od banku, to powinien je oddać wraz ze stosownymi odsetkami. Oczywiście frankowicze i reprezentujący ich prawnicy (a także m.in. Rzecznik Finansowy czy UOKiK) stoją na zupełnie odmiennym stanowisku.
Przed sądami w Polsce toczy się obecnie tylko kilkaset spraw o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału kredytu. Wyliczane przez banki wynagrodzenie za korzystanie z kapitału kredytu przeciętnie stanowi nie mniej niż 50 proc. wartości kapitału kredytu
- wylicza na swoim blogu radca prawny Marcin Szołajski.
Ale formalnie sprawa, w której polski sąd zadał TSUE pytania prejudycjalne, dotyczy akurat sytuacji odwrotnej. To frankowicz (Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu) domaga się od Banku Millennium wynagrodzenia za to, że ten korzystał ze środków wpłacanych przez niego w ratach.
Zasadniczo panuje oczekiwanie, że Rzecznik Generalny TSUE wyda swoją opinię dla obu sytuacji - roszczeń banku wobec frankowicza i frankowicza wobec banku. Ale pojawiają się i obawy, że Rzecznik pójdzie jednak po linii najmniejszego oporu i wypowie się tylko w tej drugiej kwestii. Uszczegóławiające pytania prejudycjalne w kwestii roszczeń banku wobec frankowicza również trafiły do TSUE, ale Trybunał nie zdecydował się połączyć spraw.
Co należy podkreślić, czwartkowa opinia Rzecznika Generalnego TSUE nie będzie wiążąca dla sądów w Polsce. Tyle że to, co on powie, bardzo często pokrywa się z tym, co później ogłasza Trybunał Sprawiedliwości UE. Dlatego środowisko czeka na opinię Rzecznika z zapartym tchem. Można się spodziewać, że będzie ona też ważna dla kursów banków na giełdzie. Sam wyrok TSUE zapadnie za kilka miesięcy (zapewne jesienią).
Dlaczego opinia Rzecznika Generalnego TSUE ws. prawa do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału jest taka ważna? Bo jeśli za kilka miesięcy TSUE orzeknie tak samo, to będzie to kluczowa i wiążąca wykładnia dla sądów w Polsce.
Ogólnie rzecz biorąc, można sobie wyobrazić trzy główne scenariusze. Pierwszy - że opinia Rzecznika Generalnego TSUE (podobnie jak potem sam wyrok Trybunału) nie będzie "konkretna". Jest prawdopodobne, że TSUE umyje ręce i zdecyduje, że unijna dyrektywa 93/13 (chroni konsumentów przed nieuczciwymi warunkami w umowach) nie rozstrzyga kwestii wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Wówczas zrzuci odpowiedzialność za decyzje na krajowe sądy.
Drugi scenariusz - ciężko uznawać go za bardzo prawdopodobny, no ale jednak leży na stole - to opinia na korzyść banków. Wówczas można się spodziewać, że zapał frankowiczów i prawników do sądzenia się z bankami może zostać nieco ostudzony, za to banki zostaną rozochocone i jeszcze żwawiej zaczną wojować tym "straszakiem". Pewnie nie będą już tak chętne do oferowania ugód (albo przynajmniej ich warunki będą gorsze).
Jest jednak i trzeci scenariusz - wymarzony dla frankowiczów, a uznawany przez banki za kasandryczny. Rzecznik Generalny (a wraz z nim TSUE) może uznać, że żadne wynagrodzenie po unieważnieniu umowy kredytowej się bankom nie należy. To oznaczałoby, że frankowicze - o ile oczywiście pójdą do sądu i wygrają w nim unieważnienie umowy z bankiem - mieli de facto przez lata darmowy kredyt. Bazując na aktualnej linii orzeczniczej sądów, można powiedzieć, że zwycięstwo nad bankiem jest wysoce prawdopodobne (acz niepewne i jednak kosztuje wcześniej sporo pieniędzy i nerwów - choć oczywiście ewentualne korzyści są dużo większe).
Prawnicy frankowi spodziewają się (mają nadzieję?), że korzystne dla konsumentów orzeczenie TSUE wywoła kolejną falę pozwów wobec banków. Obecnie w sądach jest mniej więcej co trzeci kredyt frankowy.
Z kolei sektor finansowy w Polsce obawia się, że negatywny dlań wyrok TSUE będzie katastrofalny w skutkach.
Zanegowanie możliwości dochodzenia przez banki wynagrodzenia za korzystanie z kapitału prowadziłoby do istotnego zachwiania stabilności rynku finansowego, a w wysoce prawdopodobnym scenariuszu - w efekcie nawet do jego załamania
- mówił w październiku 2022 r. przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski. Ostrzegał, że kilka banków może upaść. Wyliczał, że niekorzystne rozstrzygnięcie TSUE mogłoby kosztować sektor ok. 100 mld zł. Ta kwota robi wrażenie, choć należy pamiętać, że do tej pory banki zawiązały już ok. 40 mld zł rezerw, do tego kwota 100 mld zł to maksymalny szacunek przy założeniu, że wszyscy frankowicze poszliby do sądów.
W każdym razie skrajnie niekorzystne dla banków orzeczenie TSUE byłoby poważnym problemem dla sektora. Środowy "Puls Biznesu" poinformował, że w związku z tym rozważany jest pomysł ustawy (mógłby ją wnieść prezydent Duda) nakładającej nowy podatek na frankowiczów, którzy odrzuciliby ofertę przewalutowania kredytu (na zasadach z propozycji przewodniczącego KNF z końca 2020 r.) i poszli do sądu walczyć o darmowy kredyt. Podatek miałby wynieść 100 proc. i dotyczył kwoty, o którą frankowicz się wzbogacił (czyli, jak informuje "PB", w uproszczeniu różnicy między wyrokiem sądu a ofertą banku).
***
Jak wygląda sytuacja na rynku nieruchomości, jak kształtują się ceny mieszkań i koszty ich utrzymania oraz co się dzieje z kredytami hipotecznymi? Więcej na te tematy czytaj pod tym linkiem: next.gazeta.pl/nieruchomosci