"Warszawski Hongkong" z nowymi kłopotami. 1500 osób nie może uzyskać aktów notarialnych. "Bezpodstawnie"

"Warszawski Hongkong", czyli osiedle Bliska Tower na Woli, to jedna z największych inwestycji w stolicy. Inwestycji, wokół której narasta spór na linii deweloper-ratusz. Impas związany z wydawaniem dokumentacji niezbędnej do podpisywania aktów notarialnych objął nową grupę - 1500 kupców.

Osiedle Bliska Tower to dzieło J.W Construction. Gigantyczny, mieszkalno-biurowy budynek liczący 27 pięter należy też do jednego z droższych, bo ceny za metr sięgają tu 30 tys. zł. Mieszkania rozeszły się jednak błyskawicznie, w znacznie wolniejszym tempie trwa załatwianie formalności, które pozwoliłby nabywcom lokali je użytkować.

"Warszawski Hongkong". 1500 osób czeka na akty notarialne

Kompleks mieszkalno-biurowy, w którym znajdzie się aż 380 biur i 1000 mieszkań, w tym "miniapartamenty" o powierzchni 18 metrów kwadratowych wciąż nie został przekazany do użytkownika. Mało tego - spór wszedł właśnie na nowy etap. Wcześniej warszawscy urzędnicy nie chcieli uznać samodzielności lokali mieszkalnych, podnosili też kwestię pozwolenia na budowę, zgodnie z którym część budynku miała być hotelem. Nowe kontrowersje dotyczą 1500 osób, które nie mogą uzyskać notarialnego aktu własności swoich nieruchomości. Warszawski Ratusz nie chce bowiem wydać decyzji zezwalającej na użytkowanie 157 lokali, skutki tego odczuwa jednak niemal 10 razy więcej osób. Wśród nich znajdują się kupcy, którzy nie mogą formalnie przejąć swoich lokali handlowych.

Zobacz wideo Co wpływa na ceny paliw na stacjach Orlenu?
Biuro architektury bezpodstawnie odmawia wydania zaświadczeń, nie bacząc przy tym na interes niemal 1500 klientów Spółki, którzy nie mogą podpisać aktów notarialnych i stać się właścicielami lokali, za które zapłacili. W znakomitej większości dotyczy to mieszkań (883 lokale mieszkalne)

- pisze Katarzyna Żarska reprezentująca J.W Construction w piśmie do RMF FM.

"Warszawski Hongkong". Spór od trwa od lat. Raz rozstrzygał go sąd

Już w 2018 roku warszawski ratusz odmówił uznania lokali znajdujących się w budynku za samodzielne. Urzędnicy swoje decyzje argumentują między innymi tym, że budynek w pozwoleniu na budowę widnieje jako hotel.

Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, który uznał, że urząd "nie może wykraczać poza swoje kompetencje w badaniu tej samodzielności". "Sąd stwierdził, że jeżeli lokal ma ściany i możliwy jest w nim pobyt czasowy i stały, to ta funkcja samodzielności ma drugorzędne znaczenie" - czytamy w dokumencie cytowanym przez RMF FM.

Urzędnicy ponownie odmówili wydania odpowiednich pozwoleń - tym razem sytuacja dotyczyła budynku nr 27. Gigant składa się bowiem z mniejszych jednostek. Wanda Stolarska, zastępca dyrektora Biura Architektury i Planowania Przestrzennego m.st. Warszawy w rozmowie z RMF FM, wyjaśniała, że zastrzeżeń jest wiele.

- Żeby były to mieszkania, w których można prowadzić gospodarstwa domowe, powinno przewidywać funkcję mieszkalną budynku, a minimalna powierzchnia lokalu powinna wynosić 25 m2. Poza tym taki budynek powinien być zlokalizowany na terenie, gdzie jest minimum 25 procent powierzchni biologicznie-czynnej, a jeżeli jest więcej niż jeden budynek - powinien być minimum jeden plac zabaw - mówiła.

Spór wokół osiedla trwa. Dziś trudno przesądzić, w jaki sposób się skończy, ani jak długo potrwa ostateczne rozstrzygnięcie kwestii przekazania własności do lokali. 

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: