Kim Dzong Unowi wyrósł potężny problem. Korei Płn. grozi głód? "Gigantyczny cios we własne społeczeństwo"

Maria Mazurek
Nie ma zachodnich firm pomocowych, zniknęli nawet (z niewielkimi wyjątkami, np. Rosjan) dyplomaci. Nikt nie wie, co naprawdę dzieje się teraz w Korei Północnej. Ale już te oficjalne, starannie wyreżyserowane przekazy do Zachodu dają dużo do myślenia. Pjongjang zapewne ma problem z kryzysem żywnościowym i jest to problem potężny. - To, co zrobiły władze w czasie pandemii, to gigantyczny cios zadany własnemu społeczeństwu. Pytanie tylko o skalę - mówi Oskar Pietrewicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Maria Mazurek, Next.Gazeta.pl: Czy w Korei Północnej jest głód? Od początku roku pojawiają się informacje sugerujące, że sytuacja żywnościowa może być bardzo poważna. I mówię tutaj o oficjalnych informacjach, czyli słowach Kim Dzong Una. Pod koniec lutego zwołał pilne spotkanie ścisłego kierownictwa partii, by rozmawiać na temat poprawy sytuacji w rolnictwie, a na początku marca wezwał do zwiększenia powierzchni upraw dla zwiększenia produkcji żywności. Czy te wypowiedzi tak należy interpretować? 

Dr Oskar Pietrewicz, analityk PISM, autor wydanej w grudniu ub.r. książki "Spór o Koreę. Rola USA i Chin w kształtowaniu bezpieczeństwa międzynarodowego na Półwyspie Koreańskim": Jest coś na rzeczy. Pamiętajmy, że o kryzysie żywnościowym - dokładnie takie sformułowanie się pojawiło - była mowa w Korei Północnej jeszcze w czerwcu 2021 roku, 1,5 roku od wybuchu pandemii koronawirusa. W dodatku mówił o tym sam Kim Dzong Un. Warto wiedzieć, że władze - pomimo obowiązującej szczególnie w przekazach do zagranicy narracji o wyjątkowości tego kraju - w przekazie wewnętrznym dość często mówią o problemach, zapewne dlatego, aby przynajmniej w sferze retorycznej odnosić się do bolączek, z którymi mierzy się społeczeństwo. 

Zobacz wideo Odważna decyzja rządu! Duda: Wysyłamy myśliwce MiG-29 do Ukrainy!

Spotkanie, o którym pani mówiła, czyli spotkanie poszerzonego plenum Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei to dowód na to, że problem jest, być może bardzo poważny. Gdyby sytuacja była dobra, zapewne takiego spotkania by nie zorganizowano. Niestety, informacje z tego wydarzenia, w tym rekomendacje poprawy sytuacji, są szalenie ogólnikowe, sprowadzają się w zasadzie do przekazu: więcej państwa, więcej partii w gospodarce, w tym w rolnictwie, więcej kolektywnej pracy społeczeństwa na rzecz wspólnego dobra. Władze Korei Północnej od kilku lat mają ewidentne problemy społeczno-ekonomiczne, w tym z sytuacją żywnościową, choć oficjalnie nie określają ich mianem kryzysu. 

Z czego się te problemy z żywnością wzięły? Wspomniał pan o pandemii. 

Pandemia odegrała moim zdaniem ogromną rolę, ale trzeba się cofnąć nawet jeszcze wcześniej, do niepowodzenia rozmów ze Stanami Zjednoczonymi po szczycie Trump - Kim w Hanoi w 2019 roku. Od tego czasu można zaobserwować swego rodzaju zwrot konserwatywny, także w polityce wewnętrznej. Twardogłowi są mocniej zaczepieni w aparacie władzy niż we wcześniejszych latach rządów Kim Dzong Una.

Widać to między innymi w tym, jak cynicznie wykorzystywana jest pandemia. Tak zwany kapitalizm chodnikowy, na który wcześniej zezwalał Kim, czyli pewne swobody przedsiębiorczości, mógł zostać przez część elit odebrany jako zagrożenie dla nich, bo pozwalał wybić się części ludności z nędzy do poziomu czegoś na kształt niemal klasy średniej. I wtedy pojawiła się pandemia, odebrana przez Pjongjang jako realne zagrożenie, która skłoniła do wprowadzenia gigantycznych restrykcji, ograniczenie i tak już ograniczonych swobód do właściwie zera. Na przykład restrykcje dotyczące przemieszczania się uniemożliwiły dostawy żywności do różnych miejsc w kraju. 

Do tego Korea Północna zamknęła się zupełnie na świat, przede wszystkim zamknęła kluczowe granice z Chinami i Rosją. Części do maszyn rolniczych, nawozy itp. były sprowadzane z Chin. Problemem jest nawet to, że mocno został stłamszony przemyt, który był gospodarczą furtką dla ludzi żyjących przy granicy. To wszystko doprowadziło do paraliżu gospodarki. A Korea Północna to państwo słabe, szczególnie  gospodarczo, nie jest sobie w stanie poradzić z tak całkowitym lockdownem. Wprawdzie najbardziej skrajne restrykcje dotyczące przemieszczania się zostały zniesione, ale zagranicznych kontaktów gospodarczych właściwie nadal nie ma. 

Mówi pan o obawie przed koronawirusem, a nie była to po prostu okazja do zacieśnienia kontroli nad społeczeństwem?

Jedno drugiego nie wyklucza. Ewidentnie pandemia została potraktowana jako pretekst do zwiększenia kontroli nad społeczeństwem i ograniczenia swobód. Według naszych standardów te swobody były żadne, ale w takim kraju jak Korea Północna, już dawały oddech. Na przykład od lat ludzie w dobra pierwszej potrzeby, w tym żywność, zaopatrywali się na bazarach, a te na wiele miesięcy zostały zamknięte. 

No właśnie, jak to jest z kwestią wyżywienia? W teorii na przykład robotnicy w fabryce powinni dostawać racje.

Gospodarka Korei Północnej, w zamyśle socjalistyczna, gdzie "przez wieki" miał funkcjonować system dystrybucji państwowej, w latach 90. upadła. Teoretycznie w miejscu pracy powinny być przyznawane racje żywnościowe, ale w praktyce ich nie ma. Ludzie funkcjonują w pewnym rozkroku między oficjalną gospodarką socjalistyczną a nieoficjalną czarnorynkową - i to na czarnym rynku zaopatrują się w żywność czy leki.

Władze od wspomnianych lat 90. - naznaczonych wielkim głodem - już nawet nie próbują oszukiwać, że oficjalny system działa. Wiedząc, że nie są w stanie utrzymać systemu dystrybucji państwowej, dały ludziom przyzwolenie na handel. Te "reformy" przyspieszyły w pierwszych latach rządów Kim Dzong Una, to było na przykład poszerzanie swobód dla rolników, by mogli więcej wyprodukowanej żywności zostawić dla siebie, a potem sprzedać. I wydawało się, że przez kilka lat takie podejście dawało dobre rezultaty. Tyle że jednocześnie wytworzyła się grupa drobnych handlarzy, a dla państwa totalitarnego to już może być problem - że za mocno poluzuje i ludzie przyzwyczają się do dobrego. Wydaje mi się, że w pandemii doszło do zahamowania poszerzania swobód, a wręcz do regresu w tym temacie. Teraz przydziały tak naprawdę funkcjonują tylko jako benefity dla ludzi lepiej ustawionych przy władzy, elit, dla których w Pjongjangu są specjalne sklepy. 

No dobrze, to jak w takim razie wygląda sytuacja żywnościowa? Koreańczycy z północy już głodują? Na początku stycznia na stronie internetowej 38north.org, publikującej analizy na temat Korei Północnej, pojawił się raport wskazujący, że problem z bezpieczeństwem żywnościowym jest tam największy od głodu z lat 90. XX wieku. 

Sytuacja jest prawdopodobnie bardzo trudna. Wydaje się, że raczej jeszcze nie kryzysowa, jak w latach 90. Przedstawiciele rządu w Seulu mówią o poważnym niebezpieczeństwie w zakresie żywności, ale jednocześnie zaznaczają, że jeszcze nie jest to poziom porównywalny z tym z czasów ostatniego wielkiego głodu, kiedy zmarły być może nawet ponad 2 miliony ludzi. Na pewno jest to społeczeństwo co najmniej niedożywione. Jest różnica jakościowa między niedożywieniem a głodem, ale ta granica być może właśnie niebezpiecznie przesunęła się w kierunku głodu. 

Niestety, trudno różne doniesienia weryfikować, skoro Pjongjang od lat 70. nie publikuje statystyk makroekonomicznych. Teraz dodatkowo właściwie nie funkcjonują tam żadne organizacje pomocowe czy humanitarne. Światowy Program Żywnościowy ONZ miał w Korei Północnej swoją misję przez lata, w czasie pandemii jego pracownicy musieli wyjechać, tak jak zresztą dyplomaci wielu państw. Z Zachodu nie ma tam już nikogo. W Pjongjangu działa tylko sześć ambasad: Chin, Kuby, Laosu, Rosji, Syrii i Wietnamu. Mamy więc jedynie oficjalne przekazy z Pjongjangu, które trudno uznać za pełną i wiarygodną informację oraz to, co podaje Korea Południowa. 

Na trudną sytuację żywnościową Korei Północnej wpływają też niekorzystne warunki atmosferyczne, tak jak zeszłoroczna susza, jedna z największych w ostatnich latach. Głównym powodem bolączek ekonomicznych Korei Północnej są jednak przede wszystkim nieumiejętne rządy i złe zarządzanie gospodarcze. To, co zrobiły władze w czasie pandemii, to gigantyczny cios zadany własnemu społeczeństwu. Pytanie tylko o skalę, jak ten cios jest duży i dotkliwy. 

Tę sytuację będzie bardzo trudno przezwyciężyć przy obecnym podejściu i retoryce Korei Północnej.  W pierwszych latach rządów Kima Dzong Una więcej było mowy o czerpaniu z wzorców zagranicznych, współpracy międzynarodowej, i tym podobnych. Ostatnie 2-3 lata zaś to jest właściwie odcięcie się od zagranicy. Postępuje indoktrynacja społeczeństwa i ideologizacja, także w wymiarze ekonomicznym. To na pewno będzie utrudniać poprawienie sytuacji społeczno-gospodarczej.

Chciałabym też poruszyć wątek, który w temacie północnokoreańskim wybijał się ostatnio na czołówki. Pytanie, czy wybijał się słusznie. Chodzi mianowicie o córkę Kim Dzong Una, Kim Ju-ae, coraz częściej pokazującą się przy ojcu w różnych oficjalnych sytuacjach. Czy można temu nadać jakieś znaczenie ważne z międzynarodowego punktu widzenia? 

Propaganda władz Korei Północnej celowo pokazuje córkę przywódcy, ale przekaz ten jest bardzo niejasny. Władze Korei Północnej nawet nie podały, jak ta dziewczynka ma na imię. Bo to, które pojawia się w mediach zachodnich, jest tylko domysłem, bazującym na informacjach przekazanych przez Dennisa Rodmana, który podczas wizyty w Korei Północnej lata temu miał mieć kontakt z dziećmi Kim Dzong Una. Dla mnie to już jest świat plotkarski, wpisujący się w fake newsy, jakie często pojawiają się w temacie Korei Północnej. Czasem publikują je też media południowokoreańskie, które dla reszty świata bywają źródłami informacji.

Korea Północna, Kim Dzong Un z córką.Korea Północna, Kim Dzong Un z córką. ????? / AP

Moim zdaniem publiczne pojawianie się córki Kima przeznaczone jest wyłącznie lub w dużej mierze na użytek wewnętrzny. Ma to służyć wzmocnieniu legitymacji całej dynastii Kimów, pokazać, że przyszłość Korei Północnej będzie nierozerwalnie związana z przyszłością tej rodziny, której rządy nie skończą się na Kim Dzong Unie. Za przedwczesne i nieuzasadnione uważam jednak interpretowanie tego jako zapowiedzi sukcesorki. Podobnego zdania jest zresztą wywiad południowokoreański, który podaje, że ta dziewczynka nie jest najstarszym dzieckiem Kima, a jest nim chłopiec. Proszę pamiętać, że Kim Dzong Un to ciągle bardzo młody przywódca, nie ma 40 lat. A tak w ogóle niewykluczone, że Koreańczycy wypuszczają w świat zdjęcia Kima z córką, by nas zmylić, zwrócić naszą uwagę na kwestie, które tak naprawdę nie są kluczowe. 

To przejdźmy w takim razie do kwestii kluczowych. Regularnie pojawiają się informacje o kolejnych testach broni północnokoreańskiej, w tym rakiet. Na ile jest to nic nowego, a na coś mocno już niepokojącego? 

Moim zdaniem od dłuższego czasu to, co robi Korea Północna jeśli chodzi o próby rakietowe, jest dalekie od prowokacji. Od zeszłego roku działania te zaczęły nabierać innego charakteru - to są po prostu ćwiczenia wojskowe, i tak je należy traktować. 

Korea Północna, ćwiczenia wojskowe.Korea Północna, ćwiczenia wojskowe. ????? / AP / AP

Czyli poważniej?

Zdecydowanie tak. To oczywiście nie oznacza, że Koreańczycy z Północy przygotowują się do uderzenia. Jednak nazwanie próby rakietowej prowokacją sugeruje, że ma ona jedynie zwrócić uwagę albo ją od czegoś innego odwrócić. A to są po prostu techniczne przygotowania na ewentualność konfliktu. Do tego osadzone w bardzo konkretnym kontekście - te z okolic połowy marca są związane z manewrami Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej.

Współpraca wojskowa między tymi dwoma krajami za rządów Bidena i urzędującego od maja ubiegłego roku prezydenta Korei Południowej Jun Suk Jeola się pogłębiła. Pjongjang w tej sytuacji uważa, że nie może pokazać się jako słaba strona i musi reagować - więc reaguje. Co więcej, Kim Dzong Un posiada coraz więcej arsenału, który można uznać za wiarygodny, a jego działania coraz częściej mają charakter zwrócony konkretnie przeciwko Korei Południowej.

Co to oznacza? Stany Zjednoczone są już teraz postrzegane jako główny wróg? 

Trochę tak jest. Przez lata testy rakietowe zwracały uwagę przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, szczególnie oczywiście w przypadku działających na wyobraźnię rakiet dalekiego zasięgu. W ostatnim czasie te próby dotyczą w większym stopniu pocisków krótkiego zasięgu, w dodatku takich, które prawdopodobnie są w stanie przenosić taktyczną broń jądrową. Ma to działać na kalkulacje zarówno Korei Południowej, jak i jej sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi.

Korea Północna, Kim Dzong Un.Korea Północna, Kim Dzong Un. Fot. Lee Jin-man / AP Photo


To jest związane z korektą w polityce zagranicznej Korei Północnej, jaka nastąpiła po objęciu władzy w Korei Południowej przez konserwatystów w ubiegłym roku. Jako że są oni konfrontacyjnie nastawieni do sąsiada z północy, Korea Północna mianem głównego wroga od kilku miesięcy określa Seul właśnie, a nie Waszyngton. Starając się działać na wyobraźnię zarówno Koreańczyków z Południa, jak i Amerykanów, Pjongjang będzie kontynuować testowanie, a wachlarz sprawdzanego arsenału będzie się poszerzał. Trzeba brać pod uwagę, że prędzej czy później może dojść do testu jądrowego. Zapewne ładunków taktycznych, bo takich jeszcze nie przetestowano. W tym aspekcie Korea Północna jest coraz poważniejszym problemem. 

Mimo swoich kłopotów gospodarczych. 

Dokładnie, i to jest to, co podkreśla też Korea Południowa - gdyby część wydatków na zbrojenia została przeznaczona na rolnictwo, to sytuacja ludności Korei Północnej wyraźnie by się poprawiła. Tyle że dla reżimu Kim Dzong Una ważny jest rozwój potencjału militarnego, czego koszty ponosi społeczeństwo północnokoreańskie. 

Czy wojna w Ukrainie, odległa geograficznie od Półwyspu Koreańskiego, jakkolwiek na sytuację Korei Północnej - w kontekście międzynarodowym i wewnętrznym - wpływa? 

Konsekwencje dotyczą zwłaszcza polityki zagranicznej. Korea Północna w pełni poparła politycznie Rosję w jej agresji na Ukrainę. Do tego dochodzi pozapolityczne wsparcie Moskwy. Amerykanie oficjalnie już mówią, że mają dowody na to, że Kim dostarczał Putinowi uzbrojenie i amunicję. wW zamian oczekuje poparcia Rosji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, a więc wetowania amerykańskich propozycji nałożenia kolejnych sankcji na Koreę Północną. Jej władze mogą też oczekiwać od Rosji wsparcia żywnościowego, na przykład w postaci dostaw zbóż. Mając na uwadze różnego rodzaju problemy gospodarcze Rosji, oparcie się na tym państwie świadczy o tym, jak niewielkie pole manewru ma Korea Północna - na własne życzenie. A jeśli chodzi o sytuację wewnętrzną, to zwykli Koreańczycy nawet nie wiedzą, że jest wojna w Ukrainie. 

Kim Dzong Un bywa postrzegany - nie mówię tutaj o politykach - jako element zabawny, absurdalny, trochę taki folklor komunistyczny. Na koniec, w ramach podsumowania, chciałam jeszcze zapytać o to, na co powinniśmy zwracać uwagę w przypadku Korei Północnej i czy powinniśmy się tego - czasem nieco memicznego - Kima bardziej bać? 

Zajmując się tym tematem od lat mam świadomość, że Korea Północna czasem kojarzy się właśnie tak, jak pani to określiła. Problem polega na tym, że niezależnie od tego, co o niej myślimy, rozwinęła poważny arsenał, którego użycie w ewentualnym konflikcie zbrojnym na Półwyspie Koreańskim miałoby katastrofalne skutki. Pamiętajmy, że Korea Południowa jest jednym z najważniejszych sojuszników amerykańskich na świecie. Pod wieloma względami sojusz amerykańsko-południowokoreański jest dużo bardziej rozbudowany niż alians amerykańsko-polski. Amerykanów z Koreańczykami łączy dwustronny sojusz, z nami przede wszystkim powiązania w ramach NATO

Stany Zjednoczone w oficjalnych przekazach, moim zdaniem szczerze, są zaniepokojone, posunięciami Korei Północnej robi. Między innymi dlatego Amerykanie tak często bywają w Seulu, szczególnie szef Pentagonu Lloyd Austin. Poziom napięcia na półwyspie jest bardzo wysoki, także dlatego, że nowa administracja Korei Południowej jest nastawiona bardziej konfrontacyjnie wobec sąsiada z północy. To siłą rzeczy wikła USA. 

Do tego zagrożenia ze strony Korei Północnej wiążą się z bardziej globalnym problemem nieproliferacji, czyli nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia. W związku ze wzrostem napięcia na Półwyspie Koreańskim na początku tego roku  prezydent Korei Południowej pierwszy raz w historii powiedział, że być może pojawi się moment, kiedy Korea Południowa też będzie musiała podjąć działania w kierunku zdobycia broni jądrowej. Później się z tego wycofał, ale widać, że nie jest to już tam temat tabu. Gdyby Seul uparł się na własną broń jądrową, oznaczałoby to, że amerykańskie gwarancje sojusznicze okazały się niewystarczające dla południowokoreańskiego sojusznika. Byłby to być może sygnał, że cały system sojuszy amerykańskich się sypie. Dlatego Amerykanie za wszelką cenę chcą utwierdzić sojusznika w przekonaniu, że są wiarygodnym gwarantem jego bezpieczeństwa. 

I to jest właśnie wpływ Pjongjangu: podejmuje ciągłe starania, by podważyć sojusz USA z Koreą Południową. To, co robi Korea Północna, to nie jest strzelanie na wiwat, lecz szalenie konsekwentne działania, które mają złamać sojusz Stanów Zjednoczonych z Koreą Południową.  

Więcej o: