Zgromadzenie Narodowe głosowało nad dwoma wnioskami złożonymi przez narodowców i centrolewicę. Pierwszy został odrzucony przez zdecydowaną większość deputowanych. W przypadku drugiego lewica i narodowcy byli blisko obalenia rządu. Wotum poparło 278 deputowanych spośród 573 zasiadających w niższej izbie parlamentu. Do obalenia rządu zabrakło tylko dziewięciu głosów.
To duże zaskoczenie dla obserwatorów, którzy spodziewali się większej przewagi rządu. O wyniku głosowania zadecydowały głosy centroprawicy. W ostatniej chwili część posłów tej formacji złamała partyjną dyscyplinę i poparła wotum.
"Dziewięć głosów różnicy nie wystarczy, abyśmy zmienili zdanie" - skomentował wynik głosowania lider lewicy Jean-Luc Mélenchon, wzywając do demonstracji ze związkowcami. "Ten rząd jest martwy w oczach Francuzów, nie ma legitymacji do rządzenia" - powiedziała Mathilde Panot, liderka lewicowego klubu parlamentarnego La France Insoumise.
Francja głosowała nad wotum nieufności dla rządu Fot. Lewis Joly / AP Photo
"Zbliżamy się do końca demokratycznego procesu tej zasadniczej dla naszego kraju reformy. Z pokorą i powagą zaangażowałam siebie i swój rząd w to zadanie" - napisała sama premierka Borne po decyzji. Przypomnijmy, że chodzi o podwyższenie wieku emerytalnego, co było częścią zwycięskiego programu wyborczego prezydenta Emmanuela Macrona.
Do tej pory wiek emerytalny we Francji należał do najniższych w Unii Europejskiej. Francuzi kończą aktywność zawodową średnio w wieku 62,3 lat, a pozostali mieszkańcy UE przechodzą na emeryturę średnio w wieku 63,8 lat. Z tego powodu zdecydowano o podwyższeniu wieku emerytalnego z 62 do 64 lat.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Opozycja zapowiedziała skierowanie ustawy do Rady Konstytucyjnej, która może ją odwołać lub poddać pod referendum. Tymczasem w Paryżu zaraz po decyzji ws. wotum nieufności w pobliżu gmachu parlamentu zgromadziło się tysiące osób, które domagają się dymisji rządu. Doszło do protestów i brutalnych zamieszek. W starciach rannych zostało 11 policjantów i żandarmów.
Brutalne protesty miały miejsce w kilkudziesięciu miastach, między innymi w Rennes, Lyonie, Strasburgu i Breście. Manifestanci wznieśli barykady na ulicach, starli się z policją i próbowali wtargnąć do biur polityków i urzędów publicznych.
Chaos zapanował również w Paryżu. Uliczne walki, płonące worki i kontenery z odpadami, interwencje strażaków i brutalne szarże policji z użyciem pałek i gazu łzawiącego - tak wyglądał poniedziałkowy wieczór na ulicach francuskiej stolicy. Aresztowano 142 manifestantów. Zgłoszono też akty przemocy ze strony policji. Władze musiały zmobilizować ponad dwa tysiące funkcjonariuszy, w tym czterystu policjantów z sił specjalnych, aby uspokoić sytuację.
Obserwatorzy wskazują, że ruch społeczny przeciwko reformie emerytalnej wymyka się spod kontroli związkowców i wchodzi w nową, bardziej brutalną fazę. To niepokoi prezydenta Emmanuela Macrona, który przeprowadzi we wtorek konsultacje polityczne, by szukać rozwiązania sytuacji.
***
Fragmentów Studia Biznes można słuchać także w wersji audio na dużych platformach streamingowych, m.in. tu: