Pijani kierowcy już wkrótce będą musieli się liczyć z nowymi konsekwencjami prawnymi swojego postępowania. Wiele jednak wskazuje na to, że niektórzy unikną kary najbardziej dotkliwej pod względem finansowym. Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza nieco złagodzić przepisy, które określają, w jakich sytuacjach pijany kierowca - będący sprawcą wypadku - straci samochód. Paragraf ma obowiązywać w przypadku tych osób, które we krwi będą miały co najmniej 1 promil alkoholu - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
Co mówią przepisy, które miały wejść w życie? W obecnym brzmieniu samochód można stracić w dwóch przypadkach. Gdy kierowca ma co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi (0,75 mg/dm sześciennych w wydychanym powietrzu) lub też, gdy sprawca wypadku ma 0,5 promila. Podniesienie progu w drugim scenariuszu ma być, zdaniem resortu sprawiedliwości, bardziej racjonalne.
Po ponownym przeanalizowaniu tego problemu uznaliśmy, że musimy wprowadzić pewną gradację. Stąd przepadek pojazdu będzie stosowany wobec sprawców wypadków, którzy mają co najmniej 1 promil alkoholu we krwi
- wyjaśnił w rozmowie z dziennikiem Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Zmianie ulegnie też wejście w życie regulacji. Pierwotnie zakładano, że przepadek samochodu obowiązywać będzie już w połowie grudnia tego roku. Ostatecznie jednak stracić samochód będzie można od połowy marca.
Do zaostrzenia przepisów drogowych doszło pod koniec zeszłego roku. Ich zaostrzenie ma na celu zmniejszenie liczby osób, które siadają za kółkiem w stanie nietrzeźwości. Po zajęciu auta tymczasowo, na okres do siedmiu dni, prokurator wyda postanowienie o zabezpieczeniu mienia, które musi zatwierdzić sąd. W kolejnym kroku sąd obligatoryjnie ogłosi przepadek pojazdu.
To niejedyne zmiany. Prowadzenie "na podwójnym gazie" może wiązać się z odpowiedzialnością cywilną i karną oraz koniecznością pokrycia strat poniesionych przez osoby trzecie.
Zaostrzenie przepisów komentował na łamach Gazeta.pl były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski - Przypuszczam, że gdyby [przepis - red.] wszedł tak jak inne, to zdarzyłoby się parę takich drastycznych przypadków, gdy społeczeństwo nie solidaryzowałoby się z twórcami kodeksu, tylko ze sprawcą. (...) To mogłoby mieć wpływ na wynik wyborów - ocenił.
Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl