Narodowy Bank Polski opublikował dokument pt. "Dobre praktyki kontaktów członków Rady Polityki Pieniężnej z inwestorami i analitykami finansowymi". Do szczegółów dotarł dziennikarz Konrad Piasecki, który nie kryje swojego oburzenia. "Zapędzanie do kojca, nakładanie kagańca i przydzielanie przyzwoitek członkom RPP w wersji zaprojektowanej przez NBP wygląda tak" - napisał, publikując zdjęcia dokumentu zawierającego 11 punktów określających to, w jaki sposób przebiegać mają kontakty medialne pomiędzy członkami RPP a mediami, inwestorami czy analitykami rynku. W regulacjach roi się od zapisów, które mogą budzić wątpliwości.
Glapiński zdecyduje, z kim spotka się dziennikarz. Największe obawy budzą dwa punkty. W pozycji nr 5 znalazł się zapis o tym, że to Adam Glapiński będzie wyrażał zgodę na spotkanie członków RPP z mediami i inwestorami. Jeśli szef NBP (a zarazem przewodniczący RPP), na spotkanie się nie zgodzi, to do niego nie dojdzie. Może też arbitralnie wyznaczyć, że z danym dziennikarzem spotkać ma się wskazany przez niego członek Rady Polityki Pieniężnej.
Spotkania w towarzystwie osoby robiącej notatki. Kolejny bardzo kontrowersyjny punkt dotyczy tego, jak spotkania mają przebiegać. Członkowie RPP nie będą mogli spotykać się np. z inwestorami w cztery oczy. Spotkania ma bowiem obsługiwać Departament Generalny w NBP. Wyznaczony pracownik ma sporządzać notatki ze spotkań. A te trafią do specjalnego rejestru wszystkich tego typu spotkań.
Zakaz wyrażania własnych poglądów. Członkowie RPP nie mogą podczas spotkań przedstawiać własnego spojrzenia na politykę pieniężną, o ile "miałoby to przynieść jakieś korzyści inwestorom". Chyba że dany pogląd został już wyrażony wcześniej.
Wszystkie zaproszenia muszą trafiać do NBP. Zanim jednak do spotkania dojdzie - z analitykiem, inwestorem - zaproszenie musi trafić do Narodowego Banku Polskiego, nie do danego członka RPP. W zaproszeniu trzeba szczegółowo przedstawić tematykę spotkania. I zastrzec, że nie dojdzie do ujawnienia informacji niejawnych.
Publikację dokumentu skomentował w mediach społecznościowych Andrzej Domański, Główny Ekonomista Instytutu Obywatelskiego, analityk rynków finansowych. "Glapiński nie przepuści okazji, by obniżyć prestiż NBP. Spotkania członków RPP z analitykami to kluczowy element komunikowania polityki pieniężnej i jej wiarygodności. Zakazywanie spotkań i "przyzwoitka" na każdym spotkaniu to pomysł i śmieszny i straszny. Typowo pisowski" - napisał.
Swój komentarz zamieścił też dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych (IFP). "Granice absurdu przekroczone o lata świetlne. Gdzie jest koniec niszczenia reputacji NBP przez p. Glapińskiego" - napisał w mediach społecznościowych.
Na wpisy zamieszczane w mediach społecznościowych zareagowało Biuro Prasowe Narodowego Banku Polskiego. W dobrze znanym stylu. Wpisy komentatorów nazwało "politycznym atakiem na Narodowy Bank Polski Biuro". I opublikowało przetłumaczony na język polski dokument regulujący kontakty zewnętrzne odpowiednika RPP w FED - banku centralnym USA. W dokumencie amerykańskim wiele punktów jest zbieżnych z tym, co opublikował NBP. W dokumencie jest też jednak napisane, że członkowie komitetu "mogą wyjaśniać swoje osobiste poglądy", nie ma słowa o konieczności robienia notatek przez osobę trzecią.
Pojawienie się nowych wytycznych skomentowała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. - Prezes NBP jest przewodniczącym RPP i jako taki organizuje posiedzenia Rady. Ale nie jest naszym szefem, nie ma więc prawa decydować, kto z kim ma się spotykać, ani tym bardziej wyznaczać na spotkanie "przyzwoitki" w postaci innego członka Rady - stwierdziła.
Członkini RPP o napiętej atmosferze w Narodowym Banku Polskim mówiła już jesienią zeszłego roku podczas wizyty w Gazeta.pl. - Pracowałam 10 lat w NBP. Człowiek ma dwie dusze. Jedna to kogoś, kto merytorycznie nie może się pogodzić z tym, co się dzieje i musi naprostować pewne rzeczy. A druga to dusza człowieka, który wie, że bankowość centralna to miejsce, gdzie ludzie spokojnie rozmawiają i powinni się skupiać na meritum. Tylko jak się nie skupiają, to trochę nie wiadomo co zrobić - mówiła.
Wcześniej niewymienionych z nazwiska członków RPP krytykował Adam Glapiński. Stwierdził, że "nie można być w RPP, pobierać 37,3 tys. zł miesięcznie za uczestnictwo w jednym spotkaniu w ciągu miesiąca i krytykować działania całego ciała". Glapiński stwierdził też, że członek RPP "musi się pogodzić z tym, że jest izolowany i nie może tupać nogami ze złości jak jakiś niezrównoważony uczeń".