W zeszłym roku Straż Pożarna zapowiedziała wielki przegląd schronów w Polsce. W czwartek 6 kwietnia szef Państwowej Straży Pożarnej generał brygadier Andrzej Bartkowiak podzielił się informacjami, które PSP uzyskało podczas przeglądu. Komendant Główny PSP wyliczył, że w schronach profesjonalnych może się ukryć ponad 300 tys. osób. Na ternie kraju jest także 9 tys. miejsc ukrycia, w których schronienie może znaleźć ponad 1,1 mln osób oraz 224 tys. miejsc doraźnego schronienia dla blisko 47 mln osób. Aleksander Fiedorek, twórca projektu schronienia.com, zajmującego się między innymi projektowaniem budowli ochronnych, w rozmowie z Gazeta.pl kwestionuje wiarygodność tych liczb.
Zacznijmy od schronów, których ma być około 2 tysięcy. - Schron jest to budowla ochronna, zamknięta i zabezpieczona hermetycznie przed zewnętrznymi czynnikami ze wszystkich stron - definiuje pojęcie Fiedorek. - Należy zapytać, czy wspomniane obiekty zostały odpowiednio zbadane i spełniły parametry m.in. związane z utrzymaniem hermetyczności. Żeby to zrobić, trzeba uruchomić wszystkie instalacje w obiekcie, zamknąć go i zmierzyć ilość powietrza, która do niego wpływa i która z niego wypływa. Czy Straż Pożarna zrobiła to? Nie wiem - wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl.
Jak mówił szef PSP, na przegląd poświęcono 85 dni, ponad 171 tys. godzin roboczych. - Czy możliwie jest wykonanie przeglądu konstrukcji przez osoby z uprawnieniami budowlanymi, łącznie z dokumentacjami i zobaczenie wszystkich rys i zarysowań w 85 dni dla 235 tys. obiektów budowlanych? - pyta Fiedorek. Wyjaśnia, że w Polsce, żeby przeprowadzić ocenę stanu technicznego budowli, trzeba mieć uprawnienia do pełnienia samodzielnych funkcji w branży budowlanej, np. architekta, konstruktora lub kierownika budowy. - Pojawia się pytanie natury formalno-prawnej: ile takich osób zatrudnia Straż Pożarna i czy wykonywali wszystkie te czynności we wszystkich tych przypadkach? - zastanawia się w rozmowie z Gazeta.pl ekspert. Andrzej Bartkowiak mówił jedynie, że "PSP ma niezwykle wyszkoloną kadrę", a "wszyscy absolwenci Szkoły Głównej Pożarniczej mają uprawnienia budowlane". Żadnych konkretnych danych jednak nie podano.
W wystąpieniu Komendanta PSP przekazano także, że w schronach dla każdego obywatela ma być przewidziane 1,5 metra kwadratowego. - Wiele tych miejsc jest naprawdę w bardzo dobrym stanie - zapewniał Bartkowiak. Aleksander Fiedorek w rozmowie z Gazeta.pl mówił jednak, że "żadne z polskich aktów normatywnych nie przewidują takiej powierzchni". Podobnie jest z miejscami doraźnego schronienia, które mają pomieścić prawie wszystkich Polaków. - Tu jest kolejny pies pogrzebany. W żadnym z normatywów nie ma takiego pojęcia. Są albo schrony, albo ukrycia - mówi Fiedorek. Z konferencji prasowej dowiadujemy się, że w miejscach doraźnego schronienia można schronić się np. przed warunkami atmosferycznymi. - Wypadałoby zwrócić uwagę, że nie jest to tożsame z miejscami schronienia na wypadek wojny czy też kryzysu. Niestety, jak lecą z nieba pociski lub odłamki, to jest to większe zagrożenie niż np. grad - dodaje. Takie miejsca to bowiem przede wszystkim piwnice, garaże podziemne, szkoły czy kościoły.
- Ciężko oczekiwać, żeby nieprzygotowana piwnica była dobrym miejscem do schronienia na wypadek wojny. Oczywiście ze względu na swoją budowę będzie lepiej chroniła przed odłamkami niż teren odkryty, ale nadal nie będzie prawidłowo pełniła funkcji ochronnej - tłumaczy nam ekspert. Aby potwierdzić swoje słowa, przywołuje przykłady z Mariupola. - W co najmniej jednym z bloków doszło do sytuacji, w której ludzie schronili się w nieprzygotowanej piwnicy, zawaliły się wejścia. Piwnica nie była wzmocniona, nie miała wyjść zapasowych i kilkaset osób się udusiło - mówi. - Piwnice, garaże podziemne itp. bez sprawdzenia stanu technicznego i opracowania projektu przystosowania ich do funkcji ukrycia, wzmocnienia stropu, dodatkowych wyjść ewakuacyjnych, otworów dla wentylacji, nie mogą i nie powinny być schronieniami w przypadku konfliktu zbrojnego - dodaje Fiedorek.