Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Praca seksualna w Polsce jest jednym z nielicznych zawodów, od którego nie należy odprowadzać podatków. Trzeba jednak udowodnić urzędowi skarbowemu, że rzeczywiście zarabia się w ten sposób na życie. Zazwyczaj osoby robią to, pokazując ogłoszenia na portalach erotycznych, listę klientów korzystających z usług, wydatki ponoszone na środki higieniczne związane ze świadczeniem usług seksualnych, czy wyniki badań w zakresie chorób wenerycznych. Pod koniec 2022 roku do Mazowieckiego Urzędu Celno-Skarbowego w Warszawie dotarł jednak inny dowód - zużyte prezerwatywy w kopercie. "Gazeta Wyborcza" opisuje, że początkowo sama przesyłka nie wzbudziła podejrzeń. Gdy ją jednak otworzono, znaleziono kilkanaście prezerwatyw oraz "nieznaną substancję", która później okazała się męskim nasieniem. Przesyłkę zbadała bowiem straż miejska i sanepid, a sprawę przekazano policji. W warszawskim urzędzie mówi się jednak, że wysyłająca ten list kobieta wcale nie chciała potwierdzać, że jest pracownicą seksualną, tylko upokorzyć urzędników skarbowych. Okazuje się bowiem, że choć "Gazeta Wyborcza" nie ujawnia jej imienia i nazwiska, to jest ona dobrze znana zarówno urzędnikom, jak i wielu Polakom.
Kobieta ma być rzekomo popularną w Polsce celebrytką, która regularnie publikuje swoje zdjęcia w negliżu w internecie. W kontaktach ze skarbówką utrzymuje jednak, że jest ekskluzywną pracownicą seksualną działającą w Dubaju, Turcji i zachodniej Europie. Oprócz prezerwatyw, aby potwierdzić, że zarabia w ten sposób, kobieta podała swój cennik. Za jedną "seks sesje" ma żądać 50 tysięcy złotych. Nie poprzestała jednak na samych liczbach. Korespondencyjnie zaprosiła urzędników skarbowych na jedną ze swoich wypraw do Dubaju. Co więcej, dołączyła do niej pornograficzne materiały zdjęciowe i filmowe, twierdząc, że obrazują jej klientów. Nie stawiła się jednak na przesłuchanie ani nie była w stanie wskazać swoich klientów, oprócz jednego, który ostatecznie nie stawił się w urzędzie. Z tego powodu nie uznano, że kobieta jest pracownicą seksualną. Ponadto skarbówka ma problem, żeby uwierzyć, że kobieta zarabia w ten sposób również dlatego, że poinformowała urząd o tym, iż jest pracownicą seksualną, dopiero gdy zaczęto dociskać ją w sprawie nieudokumentowanych dochodów. W jej sprawie toczą się bowiem postępowania w dwóch urzędach skarbowych. Chodzi łącznie o kwotę powyżej 1 mln euro.