Na koniec lutego br. należności banków z tytułu mieszkaniowych kredytów "frankowych", wobec których banki stwierdziły utratę wartości, wyniosły ponad 4,2 mld zł - wynika z najnowszych danych Komisji Nadzoru Finansowego, o których pisze "Rzeczpospolita". W stosunku do całego portfela tego typu kredytów (ok. 50 mld zł), to już 8,4 proc.
W ostatnich latach widać bardzo wyraźny wzrost odsetka kredytów "frankowych" z utratą wartości - czyli po prostu niespłacanych. Dla porównania, jeszcze w połowie 2022 r. wskaźnik też wynosił ok. 6,1 proc., na koniec 2020 r. ok. 4,4 proc., a rok wcześniej ok. 3,4 proc.
Co się dzieje? Oczywiście nie można wykluczyć, że część osób wpadła w kłopoty finansowe. Stopy procentowe rosną też w Szwajcarii, a historycznie frank jest bardzo mocny (obecnie kosztuje ok. 4,70 zł) i raty dochodzą do najwyższych poziomów w historii. Do tego frankowicze nie są objęci prawem do wakacji kredytowych.
Wydaje się jednak, że główna przyczyna jest inna i jest nią fala pozwów frankowiczów. Można szacować, że z bankiem sądzi się mniej więcej co trzeci kredytobiorca. Bardzo możliwe, że część z nich, za namową prawników, zdecydowała się nie regulować rat - szczególnie w sytuacji, gdy łączne płatności na rzecz banku przewyższyły już kwotę kredytu (w przypadku unieważnienia umowy i tak bank musiałby zwrócić tę nadwyżkę).
Przyczyną tego zjawiska jest wstrzymywanie się przez klientów ze spłatą zobowiązań do czasu rozstrzygnięć prawnych
- komentuje pogarszanie jakości kredytów walutowych, w większości "frankowych", prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK.
Tę tezę wspiera choćby fakt, że np. w przypadku kredytów w euro - też drożejących i też wykluczonych z wakacji kredytowych - żadnego pogorszenia nie ma. Tu odsetek kredytów ze stwierdzoną utratą wartości jest znacząco niższy - ok. 1,6 proc. Podobnie sprawa się ma z kredytami złotowymi - wskaźnik wynosił na koniec lutego ok. 1,5 proc.
Cytowany przez "Rzeczpospolitą" Michał Konarski, analityk Domu Maklerskiego mBanku, zauważa natomiast, że de facto odsetek niespłacanych kredytów "frankowych" rośnie głównie nie dlatego, że w górę poszedł licznik (czyli wartość takich kredytów - od blisko dziesięciu lat waha się ona w granicach ok, 3,3-5,3 mld zł co miesiąc), ale że spada mianownik (czyli wartość całego portfela kredytów "frankowych"). Na koniec lutego br. wynosił on ok. 50 mld zł wobec 69 mld zł w połowie 2022 r., 91,4 mld zł na koniec 2020 r. i 98,1 mld zł na koniec 2019 r. Jak wyjaśnia dziennik, to efekt spłat kredytów przez klientów, przewalutowania na typowo złotowe kredyty, a także odpisywania przez banki rezerw na ryzyko prawne z wartości portfela.
***
Studia Biznes i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: