W najbliższych tygodniach kontrolerzy zaczną sprawdzać, czym ogrzewamy domy i czy jest to zgodne z deklaracją złożoną przez nas w Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB) - pisze serwis money.pl. Chodzi o świadectwo energetyczne, które od 28 kwietnia stanie się obowiązkowym dokumentem dla wielu właścicieli nieruchomości. Za brak takiego świadectwa będą grozić kary finansowe - do 5 tys. zł.
W ramach tych kontroli sprawdzany ma być m.in. stan domu, roczne zużycie energii i rodzaj ocieplenia, a nawet grubość ścian i dachu. Kontrole mają przeprowadzać pracownicy gminy, inspektorzy ochrony środowiska oraz kominiarze - zgodnie z art. 379 ustawy o ochronie środowiska: "Marszałek województwa, starosta oraz wójt, burmistrz lub prezydent miasta sprawują kontrolę nad przestrzeganiem i stosowaniem przepisów o ochronie środowiska w zakresie objętym właściwością tych organów".
- Tworzenie cyfrowej bazy źródeł ciepła jest zrozumiałe, ale sposób pozyskania danych i związane z tym kary budzą wątpliwości. Mówimy przecież m.in. o karze za składanie fałszywych oświadczeń, za co grozi odpowiedzialność karna. Z kolei za niewpuszczenie kontrolerów do domu grozi nawet areszt. Chciałoby się w tym momencie powiedzieć: nie tędy droga - powiedział adwokat Paweł Matyja, właściciel kancelarii adwokackiej w rozmowie z money.pl.
Główny Urząd Nadzoru Budowlanego opublikował komunikat w tej sprawie. "W związku z pojawiającymi się publikacjami dotyczącymi masowych kontroli domów, które mają wg. doniesień ruszyć w najbliższych tygodniach, Główny Urząd Nadzoru Budowlanego informuje, że do domów obywateli nie wejdą żadne kontrole, tak jak sugerują publikacje" - czytamy. Podkreślono, że "dane dotyczące efektywności energetycznej będą agregowane przy okazji dobrowolnej, zaplanowanej i zamówionej przez obywatela inwentaryzacji budynku, którą wykonywać będą mogły uprawnione do tego podmioty". Natomiast na Twitterze urząd przekonuje, że kominiarze już dziś dokonują corocznych kontroli przewodów kominowych i "przy okazji takiego rutynowego przeglądu po prostu wpiszą kilka dodatkowych danych do bazy".
W dalszej części komunikatu wskazano, że dane zebrane w bazie CEEB mają docelowo wspomóc kształtowanie polityki niskoemisyjnej i pomóc polepszyć jakość powietrza w Polsce. "Dane te mają pomóc również obywatelowi uzyskać informację zwrotną z systemu - z jakich narzędzi wsparcia, dotacji na termomodernizację budynków, wymianę źródeł ciepła czy spalania paliw na bardziej ekologiczne będzie mógł skorzystać, by jego dom był bardziej efektywny energetycznie" - czytamy.
Urząd dodaje, że wynikiem takiej zamówionej przez obywatela inwentaryzacji będzie uproszczony audyt energetyczny, w wyniku którego otrzyma on informację zwrotną czy jego dom jest efektywny energetycznie oraz w jakich obszarach i jakimi instrumentami wsparcia można tę efektywność energetyczną polepszyć. "System ma przede wszystkim pomóc obywatelowi uzyskać informację zwrotną dotyczącą tego, jakie rodzaje dotacji może uzyskać, by zredukować koszty utrzymania i polepszyć efektywność energetyczną swojej nieruchomości" - podsumowuje urząd.
Głos w sprawie zabrał też minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. "Od zawsze funkcjonuje obowiązek kominiarski i przy jego okazji będzie można zebrać więcej danych żeby uzupełnić ewidencję CEEB. Gmina może działać tylko na zaproszenie właściciela" - stwierdził.