Chiny chcą pokonać demograficzny pogrom. Nowa era "kultury małżeństwa i rodzenia dzieci"

Demograficzna katastrofa uderzyła w Chiny z pełną mocą. Według szacunków kraj stracił już miano najludniejszego na świecie na rzecz Indii. Mimo porzucenia polityki jednego dziecka przed ośmioma laty nie widać zmian w nastawieniu Chińczyków. Jest zatem nowy pomysł. Wśród celów wpisano zmniejszenie "cen za pannę młodą", pojawiła się też data 20 maja.

Na samym początku artykułu z prorządowego anglojęzycznego chińskiego dziennika "Global Times" pojawia się odwołanie do ONZ-owskiego Międzynarodowego Dnia Rodzin. Przypada na 15 maja, a dzień wcześniej ogłoszono pilotaż nowego programu, który ma pomóc zmienić negatywne trendy demograficzne - Chiny niedawno pierwszy raz od 60 lat odnotowały spadek populacji. Poprzednie pomysły jak dotąd nie zadziałały zbyt dobrze. W najnowszym można dostrzec nawiązanie do tradycyjnych wartości. 

Zobacz wideo Demograficzne trzęsienie ziemi. Co się dzieje w Chinach?

Chiny mają nowy pomysł na walkę o małżeństwa i dzieci

Chińskie Stowarzyszenie Planowania Rodziny, rządowa organizacja, której celem jest wdrażanie działań związanych z demografią, ogłosiło start pilotażowych programów, które mają "zbudować nową erę kultury małżeństwa i rodzenia dzieci" - pisze "Global Times". Takie pilotaże mają się pojawić w 20 miastach, w tym w przemysłowym Kantonie i Handan. To kolejna odsłona akcji, w zeszłym roku podobną uruchomiono w 20 innych miastach, m.in. w Pekinie. 

Co konkretnie ma się znaleźć w programach? Opis przedstawiony w chińskim dzienniku jest dość ogólny. Mowa w nim o promowaniu małżeństwa i rodzenia dzieci "w odpowiednim wieku" oraz o zachęcaniu rodziców do dzielenia obowiązków związanych z wychowywaniem potomstwa. Władze chcą też ukrócić przestarzałe zwyczaje, które powstrzymują Chińczyków przed zawieraniem małżeństw i decydowaniem się na dzieci. Wśród nich znalazły się wysokie "ceny za pannę młodą".

Chodzi o dawną tradycję, w ramach której mężczyzna daje rodzinie wybranki prezent zaręczynowy i jest to traktowane jako warunek zaręczyn. Za takie prezenty często płacą rodzice narzeczonego. Wysokość tych "opłat" w ostatnich latach mocno wzrosła, utrudniając zawieranie małżeństw. W niektórych prowincjach średnia wynosi równowartość 20 tysięcy dolarów - przytaczał pod koniec marca "The New York Times", opisując kampanię informacyjno-propagandową jednego z miast w południowo-wschodnich Chinach. W czasie tej kampanii kobiety zachęcano do odrzucania zwyczaju opłat zaręczynowych (miały podpisywać zobowiązanie) i żeby nie rywalizowały między sobą na ich podbijanie (na marginesie: "NYT" zauważa, że takie kampanie są krytykowane za przedstawianie kobiet w negatywnym stereotypowym świetle, jako chciwych).

Tutaj warto też wspomnieć o konsekwencjach dekad obowiązywania polityki jednego dziecka. Wielu Chińczyków wolało mieć syna niż córkę, co doprowadziło do ogromnej dysproporcji płci. Obecnie w Chinach na 100 kobiet przypada 120 mężczyzn - to średnia, bo w niektórych prowincjach jest jeszcze gorzej (tymczasem średnia dla świata to 106 mężczyzn na 100 kobiet). Chińczykom coraz trudniej znaleźć jest żonę, szczególnie w regionach wiejskich. 

"Global Times" pisze o jeszcze jednej ciekawej kwestii, którą przytaczamy jako ciekawostkę. W niektórych chińskich miastach urzędy zadeklarowały, że 20 maja będzie można rejestrować małżeństwa w normalnych godzinach pracy, mimo że jest to sobota. To data preferowana przez wiele chińskich par, bo "520" (5.20 - piąty maja) wymawia się podobnie jak "kocham cię", choć akurat takie ogłoszenie trudno uznać za krok zachęcający do pobierania się i rodzenia dzieci. 

Koniec z dywidendą demograficzną

Chiny przez lata korzystały z tzw. dywidendy demograficznej, która wytworzyła się po przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Kilka miesięcy temu w rozmowie z Next.gazeta.pl tak tłumaczył to ekspert, dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich: "W ciągu dekady urodziło się ponad 277 mln dzieci. Te osoby weszły w dorosłe życie pod koniec 70. i w 80., i to one stanowiły tę siłę napędową chińskiego boomu gospodarczego. Teraz mechanizm boomu wygasa, a ta kohorta zaczyna przechodzić na emeryturę. Proszę pamiętać, że wiek emerytalny w Chinach jest niski - wynosi dla kobiet pracujących fizycznie 50 lat lub 55 lat dla pracujących umysłowo, a dla mężczyzn 60 lat" - mówił. 

To pozwoliło Chinom na rozwój gospodarczy oparty na wielomilionowej sile roboczej i zostanie "fabryką świata". To już coraz mniej aktualne, a na odwrocie w chińskiej demografii skorzystać mogą inne państwa azjatyckie, jak Bangladesz czy Indie, gdzie struktura demograficzna społeczeństwa jest wciąż korzystniejsza. Chińczycy oczywiście od lat zdają sobie z tego sprawę. Xi Jinping na długo przed pandemią ogłaszał, że kraj chce przejść z gospodarki nastawionej na przemysł i produkowanie towarów na eksport w kierunku mocniejszego oparcia się na popycie wewnętrznym. Zmiany dostosowane do starzejącego się społeczeństwa wymagają też zmian u podstaw - rzesze robotników chińskich były rzeszami słabo wykwalifikowanymi, zatem by przesunąć się piętro wyżej, potrzebne są też zmiany w szkolnictwie, na co zwracał uwagę dr Bogusz. 

Nawet gdyby udało się przekonać kobiety w wieku rozrodczym do rodzenia dzieci, nie pozwoli to na odwrócenie trendu - takich kobiet jest już po prostu za mało. Władze jednak się nie poddają. Próbują zachęt demograficznych, takich jak np. ulgi podatkowe czy dopłaty mieszkaniowe. Odwołują się także do tradycyjnych wartości małżeństwa i decydowania na dzieci we wczesnym wieku (jednocześnie odrzucając przestarzałe zwyczaje), co widać w nowych programach. Ale pojawiają się też bardziej "nietradycyjne" pomysły. Kilka tygodni temu rządowi doradcy wspominali o propozycji wsparcia dla niezamężnych, samotnych kobiet, którym - ich zdaniem - należałoby zaoferować możliwość zamrażania jajeczek i dostępu do metody in vitro. 

***

Programów takich jak "Studio Biznes" i "Zielony Poranek" można także słuchać, tak jak podcastów. Na przykład tutaj:

Więcej o: