Stopy procentowe w Argentynie w mgnieniu oka wzrosły do poziomu, który trzeba nazwać bezprecedensowym. Wartość wskaźnika podniesiono o sześć punktów procentowych - do poziomu 97 proc. Powody tej decyzji to równie kuriozalna inflacja, która w marcu osiągnęła 104,3 proc. Łączna podwyżka stóp osiągnęła już 1300 punktów bazowych i trudno znaleźć przykład kraju, który coraz szybciej pogrąża się w finansowym chaosie. Zresztą nie po raz pierwszy, bo kraj zmagał się już z hiperinflacją z lat 90., a władze obawiają się, że trzycyfrowy wzrost cen powróci.
Sergio Massa, minister finansów, bije na alarm. Apeluje o szybsze wypłaty pożyczek do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zamierza też udać się z wizytą do Chin, by za towary sprowadzane z Państwa Środka w jeszcze większym zakresie niż obecnie móc płacić w juanach.
W oświadczeniu bank centralny wyjaśnił, że decyzja ten ma na celu "zapobieganie zmienności finansowej działającej jako czynnik napędzający oczekiwania inflacyjne". Podwyżka stóp procentowych ma też przyciągnąć zagranicznych inwestorów, którzy chcieliby ulokować swoje środki w kraju.
Eksperci banku centralnego poinformowali również, że zwiększenie interwencji na rynku finansowym jest częścią ich strategii na uniknięcie kryzysu gospodarczego w kraju. Większa kontrola nad obrotem walutą, obligacjami i akcjami ma pomóc w utrzymaniu stabilności gospodarczej kraju.
Jak podaje agencja Associated Press, koszty utrzymania w Argentynie wzrosły od stycznia o 31 proc. Z danych urzędu statystycznego wynika, że 39 populacji żyje w biedzie, a warunki gwałtownie się pogarszają. I tak już ciężkie warunki pogłębia dodatkowo susza. Władze już zapowiadają, że będą musiały zwiększyć import żywności, bo ograniczenie podaży może w jeszcze większym stopniu podnieść i tak wysokie ceny.
"Studia Biznes" i "Zielonego poranka" możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: