W ostatnich dniach media obiegły różne informacje dotyczące stanu zdrowia przywódcy Białorusi. Alaksandr Łukaszenka miał rzekomo zostać otruty, przejść zawał, zapaść w śpiączkę. To stało się pretekstem do rozważań o ewentualnym następcy autokraty. I chociaż nie ma żadnych potwierdzonych informacji o tym, że ze stanem zdrowia Łukaszenki jest źle, scenariusze ewentualnej zmiany warty za wschodnią granicą Polski rozważać można.
Kamil Kłysiński główny specjalista Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii Ośrodka Studiów Wschodnich, ekspert ds. białoruskich, w rozmowie z Gazeta.pl podkreśla, że to, co pojawiało się w mediach w ostatnich dniach na temat białoruskiego prezydenta, to zwykłe teorie spiskowe.
Ja w teorie spiskowe nie wierzę i zwalczam je, jak tylko mogę. Łukaszenka uciekający do Polski to zwykły fake news. Pogłoski o śpiączce białoruskiego dyktatora też, co było widać kilka dni później. Okazały się mocno przedwczesne. Ale było widać, jak wiele osób spieszy się z wnioskami, a nawet wciela się w rolę lekarza
- mówi.
Ekspert ocenia, dlaczego tak wiele jest niepotwierdzonych informacji na temat tego, co dzieje się w Białorusi. - Przyczyn wrzucania tego typu pseudoinformacji do przestrzeni publicznej może być wiele. Możliwe, że to medialne prowokacje, ale bardziej prawdopodobne, że fałszywe doniesienia są efektem niekompetencji. Łukaszenka jest Putinowi potrzebny, to nie ulega wątpliwości - wyjaśnia rozmówca Gazeta.pl.
Ocenia też relację pomiędzy przywódcami. - Po poparciu udzielonym Putinowi w wojnie z Ukrainą Białoruś jest obłożona embargiem, odcięta od równie istotnego rynku ukraińskiego, od rynków europejskich. Stąd też Rosja jest nie tylko kluczowym rynkiem zbytu, ale też hubem tranzytowym dla tej części białoruskiego eksportu, który jeszcze trafia na inne, głównie pozaeuropejskie rynki. Białoruś jest więc na Rosję skazana - mówi Kamil Kłysiński.
Między Putinem i Łukaszenką nie ma przyjaźni, nigdy jej nie było. Obaj przywódcy się akceptują z konieczności. Łukaszenka wie, że białoruska gospodarka potrzebuje Rosji jak tlenu. Zawsze była ważnym partnerem handlowym, ale teraz jest praktycznie jedynym - ok. 75 proc. eksportu z Białorusi trafia do Rosji
- wylicza ekspert.
Zdaniem Kłysińskiego rosyjski przywódca doskonale zdaje sobie sprawę z pozycji białoruskiego prezydenta na arenie międzynarodowej. I to wykorzystuje.
Łukaszenka jest dla Putina cwanym, niedokształconym kołchoźnikiem. Putin wie jednak, że białoruski przywódca jest skompromitowany na Zachodzie. Wie więc, że Łukaszenka stanowi gwarancję jego wpływu, co przecież wyraźnie widzimy od 2020 roku, gdy doszło po wyborach prezydenckich na Białorusi do krachu dialogu z Zachodem. Białoruś jest posłuszna, daje Rosji wszystko, czego ta potrzebuje. Terytorium, poligony, paliwo, ośrodki szkoleniowe, personel, szpitale. Łukaszenka jest też istotny dla "psychoterapii" Putina, bo to jeden z nielicznych światowych przywódców, których można zaprosić do Moskwy i się z nim uściskać
- wyjaśnia rozmówca Gazeta.pl
- Teza, że Władimir Putin chce otruć Łukaszenkę i się go pozbyć, jest niedorzeczna. Nie chcą tego też, z tego co wiem, oponenci Łukaszenki. Nie ma takich planów. Byłoby to zresztą bardzo trudne do przeprowadzenia, bo Białoruś to państwo niemal totalitarne, jego przywódca jest więc bardzo skutecznie chroniony - mówi Kamil Kłysiński.
Można rozważać scenariusze, w których albo Putin, albo Łukaszenka tracą - na skutek różnych okoliczności - władzę. Co dalej?
- Jeśli Putin odejdzie od władzy, otworzy to szansę dla wielu państw, które chciałyby się oderwać od Rosji. A najbardziej uzależnioną od Kremla z republik postsowieckich jest Białoruś. To uzależnienie wzrosło na skutek zachodnich sankcji wobec współudziału Mińska w agresji wobec Ukrainy. Jeśli najpierw zabrakłoby Łukaszenki, to formalnie jego rolę przejmuje Natalia Koczanowa, przewodnicząca izby wyższej parlamentu - Rady Republiki. Ta pani jest w Łukaszenkę absolutnie zapatrzona, to dla niej wręcz półbóg. Łukaszenka wiedział, co robi, nowelizując konstytucję i obsadzając na stanowiskach właśnie takich ludzi - mówi ekspert.
Zaznacza przy tym, że Koczanowa nie będzie jednak w stanie władzy utrzymać. A to otwierałoby kolejne scenariusze. - Jeśli Rosja pogrążona byłaby w chaosie, to do gry na Białorusi może wejść opozycja, możliwe byłyby nawet wolne lub częściowo wolne wybory. Możliwy byłby wówczas kompromis oponentów reżimu z pragmatyczną częścią nomenklatury i to byłoby wariantem najlepszym - ocenia ekspert.
Możliwy jest jednak i najgorszy scenariusz, w którym władzę na Białorusi przejmuje wojsko oraz organy bezpieczeństwa. A tzw. siłowicy są mocno zorientowani na Kreml, bardziej nawet niż na Mińsk. Ten wariant siłowy byłby bardziej prawdopodobny, gdyby to Łukaszenka zniknął lub odszedł jako pierwszy, a Putin nadal byłby w stanie wpływać na sytuację na Białorusi
- wyjaśnia Kamil Kłysiński. Ekspert podkreśla jednocześnie, że układanka białorusko-rosyjskich relacji jest tak skomplikowana, że dziś trudno o czymkolwiek przesądzać. - Nie wiemy, jak zakończy się wojna, nie wiemy, co ze zdrowiem Putina. A w analizach warto trzymać się faktów, nie spekulacji - podsumowuje.