Jacek Rostowski był gościem Porannej Rozmowy Gazeta.pl. Karolina Hytrek-Prosiecka zapytała byłego ministra finansów w rządzie PO-PSL między innymi o propozycje wyborcze, które składał Donald Tusk. Czy lider Platformy Obywatelskiej może być określany mianem populisty?
- Donald Tusk nie jest populistą. Ja się zgadzam z decyzjami, które podjął, które ogłosił i nie uważam, żeby one były populistyczne. Przeważająca część z nich to propozycje propodażowe - stwierdził Jacek Rostowski i wymienił podwojenie kwoty wolnej od podatku (do 60 tys. zł), co kosztować może ok. 40 mld zł. - To bardzo ważny impet propodażowy - stwierdził. Pytany o to, czy zwiększenie kwoty wolnej od podatku nie będzie miało charakteru proinflacyjnego, stwierdził, że nie musi się tak stać. - Jeżeli ta podaż zwiększy się wystarczająco, to wtedy będą towary i usługi, które zaabsorbują te pieniądze, oczywiście nie w pełni - wyjaśnił.
Karolina Hytrek-Prosiecka wyliczała jednak inne koszty propozycji PO. Oprócz 40 mld na zwiększenie kwoty wolnej od podatku, 8 mld zł ma pochłonąć "kredyt 0 proc.", a 14 mld zł "babciowe", do tego waloryzacja 500 Plus do 800 Plus - co daje koszt 25 mld zł. - Skąd na to wszystko brać? - pytała dziennikarka Gazeta.pl.
Olbrzymia większość tych środków idzie na działania propodażowe. I pomimo tego, że zwiększa się popyt, to zwiększa się podaż. A luka pomiędzy nimi nie wzrasta bardzo dużo
- stwierdził polityk. Jacek Rostowski wyjaśnił też, że najważniejszym działaniem antyinflacyjnym będzie zapewnienie Polsce dostępu do środków z KPO.
Gość Porannej Rozmowy Gazeta.pl odniósł się też do decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która zostanie ogłoszona w tym tygodniu. - Jestem prawie pewny, że Rada Polityki Pieniężnej już intensywnie pracuje nad obniżeniem stóp procentowych, żeby po wyborach je podnieść - ocenił Rostowski.
Na pytanie, czy jego zdaniem RPP obniży stopy procentowe politycznie, odpowiedział krótko: "tak". - To w tej chwili jest Rada Polityki Pisowskiej - stwierdził.
Rostowski odniósł się też do swojej deklaracji sprzed lat. - Muszę sprostować. Ja nie powiedziałem, że pieniędzy nie ma i nie będzie w kontekście 500 Plus. Tylko powiedziałem jasno w kontekście wszystkich obietnic PiS - do końca ich pierwszej kadencji - stwierdził.
- To, że ktoś non stop kłamie, jak telewizja rządowa, i mówi, że ja coś powiedziałem, to nie znaczy, że ja coś powiedziałem - stwierdził. I wyliczał, na co środki się - pomimo obietnic ówczesnego rządu - nie znalazły. - Zwiększenie kwoty wolnej, pomoc dla frankowiczów, 500 Plus na pierwsze dziecko.