Przerwany sobotni pucz Jewgienija Prigożyna, szefa Grupy Wagnera, wywołał paniczną reakcję Rosjan. Media informowały, że mieszkańcy Moskwy i innych miast w weekend rzucili się do bankomatów. Pojawiły się też doniesienia, że połączenia lotnicze do wielu krajów zostały błyskawicznie wykupione. Okazuje się jednak, że chociaż z puczu ostatecznie nic nie wyszło, to jego skutki wciąż są widoczne.
Rosjanie wciąż bowiem wykupują bilety lotnicze na potęgę. Głównie do Turcji, Gruzji, Azerbejdżanu, Armenii i Dubaju - wylicza "The Wall Street Journal". Bilet do Erywania (stolicy Armenii) z datą wylotu na 30 czerwca to cena 200 tys. rubli (równowartość ok. 2,4 tys. zł). Za bilet do Dubaju zapłacić trzeba 4,1 tys. zł.
Masowo wręcz uciekają z kraju ci, którzy mają własne samoloty. Kraj opuścili m.in. Arkady Rotenberg, Władimir Potanin, Denis Manturow - rosyjscy oligarchowie. Ale to nie ich brak Rosja odczuje najbardziej. Kraj zmaga się z poważnym niedoborem siły roboczej. Od wybuchu wojny z Rosji uciekło już niemal milion osób.
Jak donosi dziennik, cytując "The Moscow Times", fala emigracji "rozwścieczyła Putina". "Wydał instrukcje, aby zapobiegać podobnym sytuacjom w przyszłości i pielęgnować w ludziach patriotyzm" - mówi jeden z państwowych urzędników.
"Przedsiębiorstwom brakuje wszystkich, od programistów i inżynierów po spawaczy, zawodów potrzebnych do pobudzenia gospodarki i wsparcia działań wojennych na Ukrainie" - podaje WSJ.
Inny obraz sytuacji w Rosji przedstawia wartość środków wypłaconych z bankomatów w dniu marszu Prigożyna. 23 czerwca wartość gotówki w obiegu zwiększyła się o ponad 105 mld rubli, co stanowi równowartość ok. 5 mld zł - podaje "Rzeczpospolita".
Władze kraju niechętnie przyznają, że tam, gdzie pojawili się wagnerowcy - m.in. w obwodzie woronieskim, rostowskim i lipeckim, zapotrzebowanie na gotówkę wzrosło o nawet 80 proc.
Z polskiej perspektywy zawierucha w Rosji może cieszyć, bo może zwiastować upadek tyrana, który jest odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi. Analitycy z Rystad Energy cytowani przez CNN przestrzegają jednak przed skutkami chaosu, który w przypadku Rosji może być groźny dla światowej gospodarki.
Dlaczego? Dane historyczne pokazują, że niepewność geopolityczna dotycząca krajów będących producentem ropy naftowej podnosi cenę ropy średnio o 8 proc. Analitycy przeanalizowali skutki konfliktów zbrojnych, zmian rządów, zamachów stanów z okresu ostatnich 35 lat.
Ta pozorna próba zamachu stanu wprowadza tylko niepewność, która może przełożyć się na wzrost cen. Takie wstrząsy mogą zakłócić dostawy - wyjaśnia cytowany przez portal analityk ds. rynku ropy naftowej.