Kwietniowy kryzys zbożowy w gruncie rzeczy nawet się nie zakończył. Owszem, przez polskie porty udało się wyeksportować rekordowe 880 tys. ton zboża, co przekracza nawet naszą zdolność załadunkową. Ale w magazynach wg szacunków Instytutu Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wciąż zalega 6,5-9 mln ton zboża - pisze "Rzeczpospolita".
- Dziś rolnicy opróżnili prawie swoje magazyny, ale to się przesunęło do punktów skupowych, które kupiły rzepak bardzo drogo, po 3 tys. za tonę, dziś jest po 1,7 tys. Punkty nie mogą go sprzedać z taką stratą, więc go trzymają i czekają na podwyżkę. Część skupów ma również ciągle pszenicę kupowaną po 1400 zł - mówi Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
Nie dość, że magazyny wciąż są przepełnione zbożem, to idą zbiory. - Jeżeli przyjąć optymistyczny wariant: że produkcja w tym sezonie zmniejszy się o 3,5 proc., to przy zapasach początkowych ok. 9 mln ton i delikatnym wzroście zużycia o 1 proc. - do 25,4 mln ton - import będzie prawdopodobnie mniejszy. Choć nie wiadomo co z Ukrainą, jakie tam zapadną decyzje na szczycie. Choć przewidujemy import poniżej 3 mln ton, to i tak zasoby w sezonie będą na poziomie 46 mln ton, i to znowu da niespełna 9 mln ton zapasów - mówi dr Wiesław Łopaciuk, analityk Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Analitycy BNP Paribas mają jednak bardziej optymistyczne prognozy, wg. których zapasy końcowe zboża wyniosą 4-5 mln ton.
W takim wypadku powstaje pytanie - co dalej z ministrem rolnictwa, Robertem Telusem? Pod koniec kwietnia zapowiadał bowiem, że poda się do dymisji, jeśli nie opróżni magazynów zboża. Na to są jednak marne szanse, a to nie jedyna obietnica, które polityk nie spełnił. Do dziś nie pojawiła się lista importerów zboża z Ukrainy. Jak donosi "Rz" w prywatnych rozmowach słyszy się, że to dlatego, że znalazłyby się na niej najpewniej spółki skarbu państwa i to nie tylko te związane z rolnictwem.
Kolejną kwestią są zapowiedziane rekordowe dopłaty. Rząd miał przeznaczyć ponad 10 mld zł na rekompensaty dla rolników za straty, które ponieśli przez otwarcie granic dla ukraińskich produktów, które miały być eksportowane dalej. Na początku czerwca pisaliśmy jednak, że środki wciąż nie zostały wypłacone. Niemal miesiąc później sytuacja niewiele się zmieniła.
Dopłaty można tylko porównać do yeti: wszyscy o nich mówią, ale nikt nie widział
- mówił "Rz" Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. Według danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa do producentów zbóż trafiły 222 mln zł, a dopłaty otrzymało mniej niż 24 tys. rolników.
Resort rolnictwa na początku czerwca tłumaczył, że dopłaty nie zostały jeszcze wysłane bo wciąż trwa nabór wniosków, który skończy się dopiero 14 lipca. Ale zanim rolnicy otrzymają pieniądze, trzeba będzie jeszcze zweryfikować złożone wnioski. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, do której odesłało ministerstwo, poinformowała, że pieniądze powinny trafić na konta rolników we wrześniu.
Przechowywać mogę długo, ale pytanie, jak długo mogę żyć bez pieniędzy. Muszę sprzedawać zbiory cały rok, żeby mieć na pracowników, paliwo do maszyn czy podatki
- mówi Wiesław Gryn.