Rebelianci, którzy działają najprawdopodobniej przy poparciu rosyjskiej Grupy Wagnera, doprowadzili do puczu w Nigrze. Prezydent afrykańskiego państwa został obalony przez wojskową juntę, która podczas towarzyszących przewrotowi demonstracji niosła na sztandarach jawnie proputinowskie hasła.
Jakie konsekwencje dla Afryki i Europy może mieć sytuacja w Nigrze? W rozmowie z Gazeta.pl wyjaśnił to dr Łukasz Maślanka, analityk ds. bezpieczeństwa europejskiego w OSW. Przypomina o znaczeniu samego regionu. Niger położony jest bowiem w Sahelu, który obejmuje obszar wzdłuż południowych obrzeży Sahary - od Senegalu, przez Mali, Niger, Czad, Sudan, po Erytreę.
- Część państw UE uważa Sahel za kluczowy z punktu widzenia bezpieczeństwa południowego sąsiedztwa UE i południowej flanki NATO. Przede wszystkim chodzi tu o bezpieczeństwo migracyjne. Te państwa są zarówno źródłem migracji jak i krajami tranzytowymi – w kierunku wybrzeży Morza Śródziemnego i dalej do Europy - wyjaśnia ekspert. Jak dodaje, kilka lat temu została sformułowana koalicja G5 Sahel (G5S). Składały się na nią Burkina Faso, Czad, Mali, Mauretania i Niger. - I tak się składa, że spośród tych pięciu państw, w czterech doszło do przewrotów wojskowych. One doprowadziły w Mali i Burkina Faso do gwałtownego pogorszenia stosunków z Zachodem, wręcz do zerwania współpracy. W przypadku Mali doszło do błyskawicznego porozumienia nielegalnych wojskowych władz z Grupą Wagnera. Niger jawił się jako ostatni bastion bezpieczeństwa dla Zachodu - mówi.
Dr Łukasz Maślanka podkreśla też, że państwa europejskie, zwłaszcza Francja, wyprowadzały z terenu Nigru operacje przeciwko dżihadystom - powodem zawiązania koalicji G5 Sahel była głównie właśnie walka z nimi.
Przewrót w Nigrze przybiera oblicze zdecydowanie antyzachodnie, antyeuropejskie, a przede wszystkim antyfrancuskie, co ma związek z przeszłością tych państw jako francuskich kolonii. Teraz obecność wojskowa i gospodarcza Francji w regionie staje pod znakiem zapytania
- mówi.
Podkreśla przy tym, że jak na razie Paryż, który ma w kraju 1000-1500 żołnierzy, stanowczo stwierdza, iż jakiekolwiek ataki na francuskich obywateli spotkają się ze stanowczą reakcją. - W kraju jest co najmniej kilkuset francuskich cywilów (dziś ma się rozpocząć ich ewakuacja) - podkreśla ekspert.
- Niger przez długie lata pełnił strategiczną rolę jako dostawca uranu dla francuskich elektrowni atomowych, francuskiego przemysłu atomowego. Jego rola w ostatnich latach się zmniejszyła, najnowsze szacunki wskazują, że Francja czerpie z Nigru już nie jedną trzecią, a co najwyżej 10 proc. uranu. Trudno te szacunki zweryfikować. Junta zapowiedziała wstrzymanie eksportu uranu do Francji, na co francuski MSZ odpowiedział oświadczeniem minimalizującym znaczenie Nigru jako dostawcy tego surowca - podkreśla analityk.
Co dalej? Wiele wskazuje na to, że do gry może wkroczyć Rosja. - Istotniejsze dla Zachodu jest jednak to, że kolejnym krokiem junty wojskowej może być nawiązanie stosunków z Rosją, a dokładnie rzecz biorąc z Grupą Wagnera. Zarówno proputinowskie demonstracje, jak i wypowiedzi samych przedstawicieli junty, wyraźnie o tym świadczą. Demonstranci wymachiwali flagami Nigru i flagami Rosji, sytuacja będzie więc zapewne zmierzać w kierunku tej, z którą mamy do czynienia w Mali. Tam najpierw doszło do dwóch przewrotów, a później do zacieśnienia stosunków zarówno politycznych jak i wojskowych z Rosją. Na teren kraju ściągnięto grupę Wagnera, która w zamian za zapewnienie bezpieczeństwa pozwala juncie na prowadzenie do grabienia gospodarki - wyjaśnia.
Jego zdaniem Niger może czekać taki sam los. - Podobna sytuacja jest w Nigrze, jednym z najbiedniejszych i najsłabszych instytucjonalnie krajów regionu, który jest jednocześnie niezwykle bogaty w surowce. I właśnie dlatego jest interesującym łupem dla państw autorytarnych takich jak Rosja ale także Chiny czy Turcja.