O "zabawie" osób w kryzysie bezdomności ze służbami na granicy polsko-czeskiej poinformował portal denik.cz. Przez Most Przyjaźni w Cieszynie dziennie przechodzą tłumy, które niepokojone są przez natarczywe osoby proszące o pieniądze i papierosy. Problem polega na tym, że z uwagi na ich zuchwałość zarówno polskie, jak i czeskie służby, alarmowane przez turystów i mieszkańców miasta, nie są w stanie przeprowadzić interwencji.
Problem utrzymuje się od kilku tygodni. - Mniej więcej od początku sierpnia ludzie ci zaczęli przesiadywać na moście granicznym. Staramy się ich zgłaszać. Patrole często tam jeżdżą, ale oczywiście nie mogą tam być cały czas - podkreślał Michał Wawrzyk, zastępca dyrektora Straży Miejskiej w Czeskim Cieszynie w rozmowie z portalem denik.cz.
Kiedy służby chcą zareagować na napływające do nich zgłoszenia i przeprowadzić w związku z tym interwencję, osoby te przechodzą kilka metrów, aż za polską granicę. Tam czescy funkcjonariusze nie mogą im nic zrobić, ponieważ nie posiadają stosownych uprawnień do interweniowania poza granicami kraju. - Dlatego też współpracujemy z polskimi funkcjonariuszami - tłumaczył Wawrzyk. - Problem jest po obu stronach. Widzimy też most za pomocą kamer przemysłowych, więc monitorujemy sytuację i możemy interweniować, jeśli zajdzie taka potrzeba - podkreślał czeski strażnik.
Problem stacjonujących na moście osób w kryzysie bezdomności poruszono także na poniedziałkowym posiedzeniu miejskich radnych. - To wcale nie jest dobre dla wizerunku naszego miasta. Zastanawiam się, co zrobi z tym straż miejska? - pytał na spotkaniu jeden z czeskich samorządowców. Do sprawy odniósł się także burmistrz miasta Karel Kula, który podkreślił, że jest świadomy sytuacji. Zaznaczył również, że w najbliższych dniach powołany zostanie nowy komendant straży miejskiej, a jednym z jego pierwszych zadań będzie wymyślenie "jak rozwiązać tę sytuację tak szybko, jak to możliwe".