Morawiecki ma prawo i nie zawaha się go użyć. Wybierze Polsce na odchodne szefa KNF na pięć lat

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że to on nominuje przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego na kolejną kadencję. Ta kończy się 23 listopada, acz teoretycznie przepisy pozwalają, aby nowego przewodniczącego powołał już kolejny premier. Prawdopodobnie szefem KNF pozostanie Jacek Jastrzębski.
Nominacja zostanie zrealizowana w dniu, w którym kończy się kadencja przewodniczącego

- potwierdził w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki pytany o to, kogo nominuje na nowego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Morawiecki nie podał nazwiska, natomiast jego wypowiedź ostatecznie potwierdza, że to on podejmie tę decyzję. 

A jednak PiS zabetonuje KNF. Morawiecki potwierdził przed chwilą, że to on wskaże szefa KNF na najbliższych pięć lat

- napisał Krzysztof Berenda, dziennikarz RMF FM.

Zobacz wideo Czy Morawiecki powoła nowego prezesa KNF-U i zabetonuje kolejną ważną instytucję?

Morawiecki na odchodne nominuje przewodniczącego KNF

Kadencja obecnego przewodniczącego KNF Jacka Jastrzębskiego kończy się w czwartek 23 listopada. Powołanie nowego to - zgodnie z ustawą o nadzorze nad rynkiem finansowym - zadanie premiera, a tym wciąż pozostaje Mateusz Morawiecki. Dlatego z jednego strony to logiczne, że to Morawiecki nominuje szefa Komisji. Gdyby prezydent w pierwszym kroku powierzył misję utworzenia rządu komuś innemu (np. Donaldowi Tuskowi) - wtedy moglibyśmy mieć już nowy rząd i nową osobę decyzyjną ws. przewodniczącego KNF. Ale na razie rządzi Morawiecki.

Z drugiej strony, nic dramatycznego by się nie stało, gdyby Morawiecki nie powołał szefa KNF. Jastrzębski po prostu pełniłby obowiązki do dnia powołania swego następcy. Dlatego pojawiały się opinie, że odchodzący premier powinien pozostawić już nowemu kwestię obsadzenia stołka przewodniczącego Komisji.

Na giełdzie nazwisk jeśli chodzi o nowego przewodniczącego KNF, pojawiały się różne nazwiska, ale najbardziej prawdopodobne jest, że wybór Morawieckiego padnie ponownie na Jacka Jastrzębskiego i to on będzie znów pełnił tę funkcję przez kolejnych pięć lat.

Co może przewodniczący KNF?

Jastrzębski trzyma się oficjalnie z dala od polityki i nie jest kojarzony z obozem PiS. Z tego punktu widzenia nie można wykluczyć jego dobrej współpracy z rządem KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Teoretycznie KNF może rzucać rządzącym kłody pod nogi w postaci np. braku zgody na wypłaty dywidend do budżetu państwa przez instytucje finansowe albo braku zgody na objęcie przez daną osobę stanowiska prezesa banku czy towarzystwa ubezpieczeniowego (choć miesiącami można pełnić obowiązki, bez formalnej zgody KNF). Może też rekomendować lub odradzać instytucjom finansowym jakieś praktyki (na których może np. zależeć rządowi). Wbrew fake newsom, które swego czasu się pojawiały, aprobata szefa KNF nie jest natomiast potrzebna do odwołania prezesów banków kontrolowanych przez skarb państwa. 

Wśród innych zalet z posiadania w KNF swojego nominata przez PiS wymienia się także możliwość zrobienia z Komisji "przechowalni" dla kadr partii.

KNF to budżet ponad 500 mln zł, w komisji pracuje prawie 1400 osób, a średnia pensja wynosi 11 tys. zł. Jasne, że nie wszyscy tam trafią, ale menedżerowie bliscy Morawieckiemu już mają szansę. To arka Noego dla ludzi premiera. Są w stanie przetrwać rządy opozycji, które będą niczym potop

- pisała "Wyborcza". Choć - powtórzmy - to na razie tylko gdybania. Nie wiadomo jeszcze, kto zostanie przewodniczącym KNF i jaka będzie jego postawa. 

To przewodniczący KNF wnioskuje też do premiera o powołanie swoich trzech zastępców. W skład Komisji z prawem głosu wchodzą - poza przewodniczącym i zastępców - także przedstawiciele NBP i Prezydenta oraz premiera, ministra finansów, ministra do spraw gospodarki oraz ministra do spraw zabezpieczenia społecznego. To oznacza, że "ekipa Tuska" będzie stanowiła mniejszość w Komisji.

  • Więcej o gospodarce przeczytaj na stronie głównej Gazeta.pl

Niełatwo usunąć szefa KNF

Gdyby nowy rząd chciał się pozbyć przewodniczącego KNF z urzędu, to nie byłoby to takie proste. Przewodniczącego Komisji premier może odwołać tylko w czterech przypadkach: rezygnacji ze stanowiska, utraty polskiego obywatelstwa, utraty zdolności do pełnienia powierzonych obowiązków na skutek długotrwałej choroby (trwającej dłużej niż trzy miesiące) oraz prawomocnego skazania za umyślne przestępstwo lub przestępstwo skarbowe. 

***

Zapraszamy do wysłuchania rozmów ze "Studia Biznes" Gazeta.pl w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: