Sony, Amazon, Apple, Microsoft. To tylko niektórzy klienci Foxconn, dla których firma zarabiająca 4 miliardy dolarów rocznie produkuje sprzęt. Foxconn to sieć fabryk, w których ponad milion ludzi, głównie w Chinach, pracuje byśmy mogli korzystać z naszych tabletów, smartfonów i konsol do gier. Już wkrótce ta rzesza pracowników może zostać zastąpiona przez roboty.
Taki plan dla DigiTimes ujawnił wysoko postawiony manager firmy, Dai Jia-peng, który wchodzi w skład specjalnej komisji ds. automatyzacji. Dai przedstawił plan Foxconna wymiany ludzkiej siły roboczej na roboty rozpisany na 3 fazy. W pierwszej roboty miałyby zastąpić ludzi w pracach szczególnie niebezpiecznych, w drugiej wkroczyć tam, gdzie potrzebny jest wzrost efektywności produkcji, zaś w trzeciej miałoby dojść do automatyzacji całych fabryk. Czynnik ludzki miałby zostać zredukowany do minimum i odpowiadać za procesy związane z produkcją, logistyką, testami sprzętu i jakości. Krótko mówiąc, ludzie zostaliby tylko tam, gdzie maszyna ze swoimi ograniczeniami nie byłaby w stanie sobie poradzić.
Foxconn planuje, by do 2020 roku blisko 30 proc. pracy w fabrykach firmy była wykonywana przez roboty, które sama produkuje. Tajwańczycy są w stanie budować do 10 tysięcy "Foxbotów" rocznie. Już teraz w fabrykach korporacji pracuje blisko 40 tysięcy robotów, a w marcu ubiegłego roku firma chwaliła się, że udało jej się "zautomatyzować" blisko 60 tysięcy miejsc pracy. W niektórych fabrykach, jak chociażby w chińskim Zhengzhou, w którym produkuje się iPhone'y, już wprowadzono 2 etap automatyzacji.
Ten robot Google jest bardzo zajęty pracą, która do niedawna była tylko dla ludzi Fot. Boston Dynamics/Google
Ambitny plan Foxconnu to tylko znak dzisiejszych czasów rozwoju robotyki i sztucznej inteligencji. Według raportu przygotowanego przez firmę badawczą Forrester, do 2021 roku blisko 6 proc. pracowników w USA zostanie zastąpionych przez roboty. Najwięcej w transporcie, logistyce i obsłudze klienta (chociażby przez chatboty, które promuje Facebook). Z kolei World Economic Forum przewiduje, że do 2020 roku zniknie blisko 5 milionów miejsc pracy. A to dopiero początek.
I choć wciąż brzmi to jak science-fiction, to ten proces już trwa i nie da się go zatrzymać. Przekonany o tym jest chociażby Elon Musk, który uważa, że w pewnym momencie odpływ miejsc pracy wywołany robotyzacją będzie wymagał wprowadzenia podstawowego dochodu gwarantowanego. O tym samym w wywiadzie dla Next mówił zresztą Sam Altman, szef Y Combinator, który stwierdził, że
(...) wkrótce najniżej opłacane prace i tak zostaną przejęte przez wyspecjalizowane roboty i moim zdaniem mówimy tutaj o perspektywie 10-20 lat. BIG (basic income guarantee) może być odpowiedzą na tę sytuację, w której ogromna liczba miejsc pracy nie będzie wymagać czynnika ludzkiego.
Dlatego też rozpoczął pilotażowy program w Oakland, który ma sprawdzić, jaki wpływ na ludzi będzie miał dochód gwarantowany.
Ale nie tylko w Stanach ruszyły takie testy. Niedawno podobny program wystartował w Finlandii. Tam, losowo wybrana grupa 2 tysięcy bezrobotnych będzie dostawać przez dwa lata co miesiąc 560 euro dochodu gwarantowanego. Fiński rząd chce sprawdzić, czy BIG jest w stanie przyczynić się do redukcji biedy, wykluczenia społecznego, i zachęcić do podejmowania pracy.
Przyszłość, w której znaczną część pracy będą za nas wykonywać roboty to nie scenariusz filmu science-fiction. To dzieje się już teraz i będzie wkrótce wymagać zupełnie nowego podejścia do kwestii pracy i wynagrodzenia za nią.