Moje pierwsze wrażenia dot. Sony WF-1000X były generalnie pozytywne. Lekkie, kompaktowe, dobra jakość dźwięku, zgrabnie rozwiązana kwestia ładowania. Po prawie 2 miesiącach korzystania z tych słuchawek większość moich spostrzeżeń znalazło odzwierciedlenie w testach. Jednak nie wszystko działa tak idealnie. Ale po kolei.
Słuchawki od Sony to kawałek ciekawego hardware’u. W słuchawkach typu “pchełki na sterydach” firmie udało się upakować zadziwiająco dużo. Mamy więc system wygłuszania zewnętrznych dźwięków ze specjalną funkcją “ambient”, która ma przepuszczać głos w zdefiniowanych sytuacjach. Mamy Bluetooth 4.1 oraz możliwość parowania przez NFC dzięki specjalnemu etui. Sony obiecuje do 3 godzin słuchania na jednym ładowaniu, 8 godzin w trybie oczekiwania przy włączonej redukcji szumów i do 35 godzin przy wyłączonej redukcji. Do tego słuchawki są stosunkowo lekkie, bo ważą ok. 6,8 grama.
By móc w pełni korzystać z WF-1000X niezbędne jest specjalne etui, będące stacją dokującą i ładującą słuchawki. Etui waży około 70 gramów, więc też jest niezwykle lekkie, ładuje się 2-3 godziny, a wbudowana w nie bateria pozwala na 2-3 krotne naładowanie słuchawek.
Sony WF-1000X dostępne są w dwóch kolorach: złotym i czarnym, w zestawie znajdziemy również wybór wkładek dousznych o różnych rozmiarach, tak by można było dopasować słuchawki do indywidualnych potrzeb.
Sony WF-1000X Bartłomiej Pawlak
Osobiście uważam, że Sony WF-1000X wyglądają dość atrakcyjnie. Nie są one oczywiście szczególnie dyskretne. Przypominają średniej wielkości słuchawki do rozmów i w podobny sposób leżą w uszach. Niewielka ich waga sprawia, że nosi się je bardzo wygodnie, jednak do czasu. Po 2-3 godzinach ze słuchawkami zaczynałem już odczuwać spory dyskomfort i z ulgą je zdejmowałem. Dodatkowo słuchawki dość znacząco odstają, więc trzeba uważać, by o nie nie zaczepić, np. przy ubieraniu bluzy czy przerzucaniu torby przez ramię.
Mam mieszane uczucia co do tych słuchawek. Z jednej strony niewiele oczekuję do słuchawek-pchełek w kwestii jakości dźwięku. I tutaj muszę zapisać na spory plus dla Sony, że WF-1000X dają radę. Choć dźwięk wydaje się być nieco spłaszczony i pozbawiony basu (słucham nieco cięższej muzyki, więc ma to dla mnie spore znaczenie), to jednak mile zaskoczyła mnie jakość tego, co płynęło z WF-1000X. Słuchawki są również dość głośne, choć to zależy od urządzenia, z którym są sparowane.
Jeżeli chodzi o funkcję wytłumiania, to jestem zaskoczony, że w tak małym urządzeniu działa to tak dobrze. Nie jest to może ten poziom, co np. w Sony h.ear on, ale mówimy tutaj o zupełnie innym typie urządzenia. Tak więc słuchawki przepuszczają nieco zewnętrznego szumu, jednak pozwalają na odcięcie się od otoczenia w znaczącym stopniu. W przypadku trybu “ambient” nie dostrzegłem jakiejś szczególnej różnicy. Rzeczywiście głosy lepiej się przebijają, ale nawet mając włączoną tę funkcję dochodziły do mnie przytłumione i lepiej było po prostu na chwilę zastopować muzykę.
Reasumując, Sony WF-1000X serwują dobrej jakości dźwięk, co jest tym bardziej imponujące, jeżeli weźmiemy pod uwagę, jak małe jest to urządzenie. Tryb wytłumienia sprawuje się dobrze, choć nie oczekiwałbym od tych słuchawek dźwiękowej pustelni. Mimo wszystko Sony w tym aspekcie dowozi: lekkie, małe i bezprzewodowe słuchawki z dobrym dźwiękiem i redukcją hałasów.
Jednak nie wszystko jest tak, jak powinno.
Sony WF-1000X Bartłomiej Pawlak
Zacznijmy od działania na baterii. Przez cały okres testowania nie udało mi się osiągnąć pełnych 3 godzin odtwarzania muzyki na jednym ładowaniu. Raz to było 2 godziny, raz 2,5. Oczywiście Sony pisze, że słuchawki wytrzymują “do” 3 godzin i trudno kłócić się o te 30 ostatnich minut. Jednak dla niektórych tak krótki czas pracy na jednym ładowaniu może być dyskwalifikujący, szczególnie, jeżeli intensywnie korzystają ze słuchawek, np. w pracy.
Drugą kwestią jest ładowanie słuchawek w etui i samego etui. Za jego pomocą naładujemy słuchawki około 2,5 raza, czyli starczą nam na ok. 8 godzin, nim będziemy musieli podłączyć samo etui do ładowania. Jeżeli myślimy więc o dłuższej wyprawie z WF-1000X to lepiej pamiętać o jakimś źródle energii.
Dla mnie jednak większym problemem jest sama konstrukcja etui, a dokładniej portów dokujących. By słuchawki się naładowały, musimy wcisnąć je w odpowiednie porty, tak by konektory dobrze do siebie przylegały. Dbają o to niewielkie zatrzaski, które mają za zadanie utrzymanie słuchawek w odpowiedniej pozycji. Są one jednak dość niewielkie, więc trzeba bardzo dokładnie umiejscowić słuchawki w etui, żeby zapewnić sobie ładowanie. Sęk w tym, że słuchawki potrafią się wypiąć z zatrzasków, gdy np. nosimy etui w torbie czy plecaku, czyli przy zwykłym, codziennym użytkowaniu. I mamy zaskoczenie, bo myśleliśmy, że zaraz wyciągniemy naładowane do pełna słuchawki, a okazuje się, że te w ogóle się nie ładowały.
Kolejną kwestią jest parowanie z urządzeniami. Słuchawki dość łatwo i szybko łączą się z urządzeniem, zwłaszcza, jeżeli parujemy je przez NFC. Jednak gdy w okolicy pojawia się więcej urządzeń lub chcemy je sparować z innym naszym sprzętem, to zaczynają wariować. Nierzadko, by oszczędzić sobie bólu i nerwów, lepiej jest odparować je z jednego sprzętu, by móc je sparować z innym. Występują również problem z utrzymaniem sparowania czy synchronizacją między słuchawkami. Niejednokrotnie zdarzało mi się, że WF-1000X gubiły na ułamek sekundy połączenie, zarówno obie jednocześnie, lub pojedynczo. Co ciekawe, wydaje się to być uzależnione od urządzenia, z którym są sparowane. Na niektórych telefonach ten problem pojawiał się częściej, na innych rzadziej. Niemniej jednak problem jest. Na pocieszenie jednak warto zaznaczyć, że zasięg słuchawek jest dość spory, 4-5 metrów od telefonu nie robi im różnicy.
Wisienką na torcie jest aplikacja Sony Headphones Connect. Jej celem jest zarządzanie funkcjami różnych modeli słuchawek od Sony. W przypadku WF-1000X ogranicza to się właściwie do ustawienia funkcji “ambient” i wyświetlania stanu naładowania słuchawek. Za to aplikacja, gdy mamy sparowane słuchawki, nieustannie działa w tle i zasysa sporo baterii. Szczerze powiedziawszy, to w przypadku akurat tego modelu, lepiej jest jej wcale nie instalować.
Sony WF-1000X KM
Trudno mi jednoznacznie ocenić WF-1000X. Z jednej strony jest to interesująca propozycja dla tych, którzy poszukują prawdziwie bezprzewodowych słuchawek o jednocześnie kompaktowych rozmiarach. WF-1000X są lekkie, prezentują się dość elegancko, a jednocześnie oferują dobrą jakość dźwięku. “Killer featurem” jest oczywiście redukcja hałasu, która sprawuje się w tych słuchawkach naprawdę świetnie.
Z drugiej strony mamy dość krótkie działanie na baterii, problemy z łącznością, nie do końca dopracowane etui. No i cenę, czyli ok. 1000 złotych. Oczywiście, należy brać poprawkę na fakt, że testowane przeze mnie słuchawki to model przedsprzedażowy. Obecnie w sklepie Sony znajdziemy słuchawki o sygnaturze WF-1000XB i WF-1000XN, możliwe więc, że wymienione wyżej problemy zostały już wyeliminowane.
Jedno mogę powiedzieć. Pomimo pewnych braków, słuchawki WF-1000X przypadły mi do gustu: brak kabla i kompaktowość robią robotę. Korzystam z nich codziennie i bardzo sobie chwalę.