iPad Pro 2018 do tanich urządzeń nie należy. Wystarczy wspomnieć, że za podstawowy wariant urządzenia trzeba zapłacić 3 799 zł, a w najdroższej wersji kosztuje on 9 399 zł.
Gdy kupujemy sprzęt tej klasy i za tę cenę, to możemy mieć pewne oczekiwania. Nie, nie sugeruję wcale, że iPada Pro za prawie 10 tys. złotych powinien dostarczyć nam osobiście sam prezes Tim Cook. Wystarczy po prostu, że tablet trafi do naszych rąk w nienaruszonym stanie. Jednak Apple nie poradził sobie nawet z tym.
Okazuje się, że wielu klientów dostaje urządzenia z wygięciem w obudowie. I nie są to odosobnione przypadki, co potwierdza rosnąca popularność hasztagu #BendGate w mediach społecznościowych. Apple ma poważny problem z wytrzymałością nowego iPada Pro. Co więcej, firma sama się do tego przyznała.
iPad Pro fot. MacRumors
W odpowiedzi na problemy z wyginającymi się iPadami gigant z Cupertino przesłał do mediów oświadczenie, które - nawet jak na standardy Apple - brzmi kuriozalnie. Firma twierdzi, że iPad Pro rzeczywiście się wygina, ale... tak ma być.
Z informacji przekazanych przez Apple wynika, że wygięcie w ekranie to efekt uboczny procesu produkcyjnego urządzenia i nie powinien on się pogłębiać, ani też wpływać na wydajność nowego iPada w jakikolwiek zauważalny sposób. Apple potwierdza też, że problemy mogą dotknąć właścicieli zarówno 11-calowego, jak i 12,9-calowego iPada.
Reakcja Apple powinna dziwić, ale nie dziwi, bo w końcu to... Apple. Firma w ostatnich latach przyzwyczaiła nas do odwracania kota ogonem. Wystarczy wspomnieć problemy z anteną w iPhonie 4, które zdaniem Apple wynikały z tego, że jej klienci trzymają swoje telefony w niewłaściwy sposób. Podobnie było w przypadku afery z aparatem w iPhonie XS, który miał - bez wiedzy użytkowników - samoczynnie upiększać zdjęcia portretowe. Apple stwierdził, że wcale zdjęć nie upiększa - to ponoć złudzenie, któremu ulegamy.