Problem z nowym śmigłowcem dla Trumpa. Przypalił trawnik przed Białym Domem

Amerykańskie wojsko jest w trakcie wymiany śmigłowców wożących prezydentów. Te obecne są już naprawdę stare i mają być w ciągu kilku lat zastąpione przez nowoczesne VH-92A kosztem pięciu miliardów dolarów. Podczas testów pojawił się jednak niecodzienny problem. Gorące gazy z silników lądującego śmigłowca wypaliły trawę przed Białym Domem.

Problem jest dla Amerykanów istotny, bo zielony śmigłowiec prezydencki lądujący na soczyście zielonym i idealnie przyciętym trawniku przed Białym Domem to jeden z symboli związanych z prezydentem USA.

Duże żółte okręgi wypalonej trawy nie wchodzą w grę. Bo jakby to wyglądało? Nawet w przetargu na nowe śmigłowce zapisano, że koniecznym wymogiem jest lądowanie "bez uszkadzania nawierzchni trawiastej".

"Nietypowe" lądowanie i niepożądane ślady

Do przypalenia trawy miało dojść prawie rok temu, we wrześniu 2018 roku. Dopiero niedawno opisał to portal "Stars and Stripes" po uzyskaniu nieoficjalnych informacji, które potem potwierdził Pentagon.

Jeden z prototypowych VH-92A był minioną jesienią wykorzystywany do praktycznych testów startów i lądowań na terenie Białego Domu w Waszyngtonie. Podczas jednego z kilkunastu lądowań gorące gazy wyrzucane przez silniki maszyny wypaliły duże żółte okręgi w trawie.

Pentagon oficjalnie twierdzi, że stało się to podczas "nietypowego" lądowania, którego normalnie prezydencki śmigłowiec nie powinien nigdy wykonywać. Nie sprecyzowano, co to znaczy. Najpewniej sprawdzano zachowanie maszyny podczas niestandardowych i ekstremalnych sytuacji.

Problem "wysokiego ryzyka"

Oficjalnie rzecznik Pentagonu zapewnił, że problem zostanie rozwiązany do października 2020 roku, choć jest to już miesiąc po planowanej dacie wstępnego wprowadzenia maszyn do normalnej służby. Nie sprecyzował, jak problem ma zostać rozwiązany. Przyznano tylko, że odrzucono jedno rozwiązanie jako niepraktyczne - zamontowanie specjalnych mat ochronnych na trawniku.

Według US Navy, która nadzoruje program wprowadzenia do służby nowego śmigłowca (formalnie są one maszynami Korpusu Piechoty Morskiej, który jest częścią floty), problem z przypalaniem trawnika jest z kategorii "wysokiego ryzyka".

GAO (amerykański odpowiednik NIK) w swoim raporcie z kwietnia na temat VH-92A stwierdziło, że "nie zademonstrowano jeszcze możliwości spełnienia wymagań dotyczących lądowania, w tym wymogu lądowania na trawniku Białego Domu bez jego uszkadzania".

Ciąg dalszy perypetii

Nowe prezydenckie śmigłowce rozmiarami są bardzo podobne do obecnie wykorzystywanych VH-3D, czyli specjalnej wersji wiekowych SH-3 Sea King sięgającej korzeniami lat 60. i 70. VH-92A mają jednak niemal dwa razy silniejsze silniki. Efektem ubocznym są znacznie bardziej gorące spaliny, które odcisnęły swoje piętno na trawniku.

Przypalanie trawy jest niecodziennym problemem, będącym kolejnym epizodem w bardzo burzliwej historii tworzenia floty nowych śmigłowców dla prezydentów USA. Pierwsza próba miała miejsce w pierwszej dekadzie XXI wieku, kiedy wybrano maszynę VH-71 oferowaną przez koncern Lockheed Martin. Był to wariant kupionego przez polskie wojsko śmigłowca AW-101 europejskiego koncernu AgustaWestland. Przystosowanie maszyny do wyśrubowanych wymagań okazało się jednak bardzo problematyczne i koszty programu "eksplodowały", przekraczając plany o 100 procent. W związku z tym program skasowano.

W drugim podejściu w 2014 roku wygrał VH-92A, też oferowany przez koncern Lockheed Martin, który w międzyczasie kupił słynnego producenta śmigłowców - firmę Sikorsky. VH-92A to modyfikacja cywilnej maszyny S-92. Tym razem program ma iść zgodnie z planem i koszty są trzymane w ryzach. Produkcja i testy śmigłowców trwają. Łącznie mają powstać 23 egzemplarze a cały program ma kosztować pięć miliardów dolarów.

Więcej o: