Boeing liczy na jak najszybsze przywrócenie samolotów 737 MAX do służby w liniach lotniczych. Zarówno sam koncern, jak i linie lotnicze współpracujące z Boeingiem sporo tracą na braku samolotu. Firma miała nadzieje, że pozytywną decyzję FAA (Federal Aviation Administration) wyda jeszcze w 2019 roku. Sama agencja mówiła przed kilkoma tygodniami, że decyzję podejmie jednak w styczniu lub lutym.
Niewykluczone jednak, że powrót 737 MAX do latania znowu może się przeciągnąć. Jak poinformował właśnie "The New York Times", podczas grudniowego audytu Boeinga, który zleciała FAA wykryto "wcześniej niezgłoszone obawy" związane z okablowaniem samolotu.
Według gazety, FAA bada aktualnie, czy dwie sekcje okablowania odpowiadające za kontrolę steru znajdującego się w stateczniku samolotu znajdują się zbyt blisko siebie i mogą spowodować zwarcie. Jak podaje CNN Business, informacje potwierdził rzecznik Boeinga dodając, że proces sprawdzania jest elementem bardzo rygorystycznych procedur związanych z przywróceniem samolotu do pracy.
Naszym najwyższym priorytetem jest zapewnienie, aby 737 Max spełniał wszystkie wymogi bezpieczeństwa i wymogi prawne przed powrotem do eksploatacji
- mówi rzecznik Boeinga cytowany przez CNN.
Na razie nie wiadomo, czy dodatkowa kontrola okablowania wymusi wprowadzenie zmian w konstrukcji samolotu i wpłynie tym samym na harmonogram certyfikacji.
W połowie grudnia koncern lotniczy Boeing poinformował, że w styczniu wstrzyma produkcję samolotów 737 MAX. Decyzja ta bezpośrednio dotknie fabryki na przedmieściach Seattle, gdzie produkowano 40 maszyn miesięcznie. Koncern nie poinformował, na jak długo zostanie wstrzymana produkcja modelu. Skutki tej decyzji odczują zarówno dostawcy, jak i kontrahenci firmy na całym świecie. Dwa tygodnie temu swoje stanowisko stracił prezes koncernu.
Samoloty Boeing 737 MAX zostały uziemione w marcu w konsekwencji dwóch katastrof, do których doszło w odstępie 5 miesięcy. Pierwsza miała miejsce w Indonezji, druga w Etiopii. Łącznie zginęło w nich 346 osób.