O tym, że FTC po raz kolejny wzięła na celownik Facebooka, donosi dziennik "The Wall Street Journal". Urzędnicy Komisji zamierzają sprawdzić, czy ujawnione w ostatnich tygodniach wewnętrzne dokumenty firmy wskazują na to, że mogło dojść do naruszenia standardów prywatności, których Facebook zobowiązał się przestrzegać na mocy ugody zawartej z FTC w 2019 roku.
Więcej informacji na temat "Facebook Files" znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Chodzi o tzw. "Facebook Files", czyli dokumenty ujawnione przez sygnalistkę Frances Haugen, która przez lata pracowała dla Facebooka. 37-latka w rozmowie z CBS tłumaczyła, że odeszła z firmy na początku 2021 r. z powodu narastającej irytacji i bezradności. Przed odejściem skopiowała szereg wewnętrznych notatek i dokumentów.
Główne wnioski płynące z lektury "Facebook Files" dotyczą stawiania na rozwój platformy kosztem bezpieczeństwa i prywatności użytkowników. Okazało się m.in., że algorytmy Facebooka przez lata promowały "najgorsze" i "najbardziej kontrowersyjne treści, gdyż zdecydowanie zwiększały one zasięgi zaangażowanie użytkowników, a to przekładało się później na zyski z reklam.
Wewnętrzne badania pokazują, że treści, które są nienawistne, dzielące i polaryzujące, łatwiej wzbudzają w ludziach gniew niż inne emocje
- tłumaczyła Haugen na początku października w programie "60 Minutes"
Jak wyjaśnia "WSJ", FTC może być szczególnie zainteresowana wyjaśnieniem, czy Facebook w istocie ukrywał badania potwierdzające szkodliwy wpływ Instagrama na zdrowie psychiczne nastolatków. Z wewnętrznego raportu firmy miało bowiem wynikać, że aż u 13,5 procent nastoletnich dziewcząt Instagram pogłębia myśli samobójcze, a u 17 procent pogłębia problemy z samoakceptacją.
Ten raport - jak wyjaśnia - Frances Haugen - nigdy nie został jednak udostępniony opinii publicznej.
Z doniesień "The Washington Post" wynika z kolei, że algorytmy Facebooka mogły przyczynić się do wybuchu "społecznościowej wojny domowej" w Polsce oraz innych krajach UE. W jednym z wewnętrznych dokumentów firmy zawarte zostały opinie polityków, którzy podkreślali, że algorytm Facebooka, który miał promować "wartościowe treści", w rzeczywistości zmienił politykę "na gorsze".
Inny raport "WSJ" wskazuje z kolei na to, że w Indiach, w których od lat twardą ręką rządzi Narendra Modi, należące do Facebooka usługi były wykorzystywane do szerzenia "religijnej nienawiści".
Facebook od samego początku kategorycznie odcina się od tego rodzaju sugestii i oskarżeń.
Nieustannie wprowadzamy usprawnienia, aby przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się dezinformacji i szkodliwych treści. Sugerowanie, że zachęcamy do publikowania nieodpowiednich treści i nic nie robimy, jest zwyczajnie nieprawdą
- napisała firma w jednym z opublikowanych oświadczeń.
Tego rodzaju zapewnienia nie wystarczą jednak do tego, aby uspokoić FTC. Wyciek "Facebook Files" sprawił, że wielu amerykańskich polityków i organizacji wprost apeluje do Komisji o to, aby sprawdziła, czy Facebook rzeczywiście był zaangażowany w "oszukańcze lub wprowadzające błąd działania".
Myślę, że FTC powinna być naprawdę wściekła, jeśli Facebook ukrył przed nią te dokumenty, tak jak ukrył je przed członkami Kongresu oraz przed opinią publiczną
- podkreślił senator Richard Blumenthal w rozmowie z "WSJ".
Troje innych senatorów 8 października wysłało do FTC list, w którym wzywają Komisję do wykorzystania swoich uprawnień, aby upewnić się, czy "potężne platformy technologiczne działają w zgodzie z ich publicznymi oświadczeniami i politykami dotyczącymi prywatności dzieci i nastolatków".
Wszystko wskazuje więc na to, że Mark Zuckerberg po raz kolejny będzie musiał gęsto tłumaczyć się z działań kierowanej przez niego firmy. Facebook "zadarł" z FTC już kilka lat temu, gdy na jaw wyszedł skandal związany z Cambridge Analytica. Okazało się wtedy, że zewnętrzna firma bezprawnie wykorzystywała dane użytkowników Facebooka bez ich zgody oraz wiedzy.
Facebook wyszedł z tamtej afery obronną ręką. Zawarł z FTC ugodę, na mocy której zobowiązał się do podniesienia standardów prywatności i bezpieczeństwa na platformie. Firma zapłaciła też gigantyczną (nawet jak na internetowego hegemona) karę w wysokości 5 mld dolarów.