Pierwszą edycję smartfona z tajemniczym dopiskiem "FE" Samsung wypuścił we wrześniu 2020 roku - był to Galaxy S20 FE. Wszyscy zastanawiali się wtedy, od czego pochodzi dziwny skrót. Rozwiązanie zagadki okazało się proste - FE to Fan Edition, czyli smartfon zaprojektowany specjalnie dla fanów marki.
Czas pokazał, że S20 FE wcale nie musi być urządzeniem dla fanów, ale raczej jest telefonem dla osób, które chciałyby mieć (niemal) topowy smartfon Samsunga, ale nie chcą wydawać fortuny (choć wciąż są w stanie wydać dużo). Z jego następcą może być podobnie.
Zaprezentowany właśnie Samsung Galaxy S21 FE to również bardzo mocna propozycja. Smartfon napędzany jest układem Snapdragon 888, a więc flagowym procesorem na 2021 rok. Do tego mamy tu 6 lub 8 GB pamięci RAM, 128 lub 256 GB przestrzeni na dane, zestaw modułów łączności (oczywiście jest wsparcie dla 5G, ale brakuje obsługi e-SIM) i baterię 4500 mAh z opcją ładowania bezprzewodowego. Ponarzekać można jedynie na przeciętne ładowanie przewodowe mocą 25 W. Choć to raczej standard dla Samsunga.
Wrażenie ma robić też ekran (a to przecież ze świetnych paneli słyną Koreańczycy). W Galaxy S21 FE wyświetlacz ma 6,4 cala (Full HD+) i jest wykonany w technologii Dynamic AMOLED 2x. Nie zabrakło rzecz jasna wsparcia dla odświeżania 120 Hz, a pod powierzchnią panelu ukryto czytnik linii papilarnych.
Aparaty są niemal identyczne, jak w zeszłorocznym Galaxy S20 FE. Mamy zatem trzy kamerki, których specyfikacja prezentuje się następująco:
Samsung Galaxy S21 FE fot. materiały prasowe Samsung
Designu chyba nie ma sensu komentować. Jest typowo "samsungowy", a obudowa mocno nawiązuje do pokazanego w styczniu 2021 roku flagowego Galaxy S21. Oczywiście jest wodoszczelna (IP68) i wykończona pastelowymi barwami. Samsung w komunikatach nie pisze tego wprost, ale jest też najpewniej (tradycyjnie już zresztą) plastikowa.
Więcej o smartfonach przeczytacie na Gazeta.pl
No właśnie, spostrzegawczy zauważyli już zapewne, że od premiery Galaxy S21 - na którym wzorowali się projektanci Galaxy S21 FE - minął niemal dokładnie rok. Dość sporo, zwłaszcza że niebawem możemy spodziewać się kolejnego flagowca oznaczonego najpewniej numerem 22. Trochę brzydko zatem ze strony Samsunga, że na specjalną edycję dedykowaną fanom kazał on czekać aż tyle czasu od premiery pierwowzoru. Zwłaszcza, że S21 w edycji "dla fanów" jest żadnym przełomem i nie ma niczego, czego nie moglibyśmy znaleźć w innych flagowych smartfonach Samsunga.
Jednak nie tylko dlatego Galaxy S21 FE jest - przynajmniej moim zdaniem - mocno spóźniony. Podstawowa edycja Galaxy S21 mocno staniała i w chwili obecnej możemy już kupić ją za niespełna 3000 zł. I to w wersji z 8 GB pamięci RAM i 128 GB przestrzeni na dane. Samsung Galaxy S21 FE w niemal identycznej konfiguracji kosztuje... 3499 zł, ale na pokładzie ma tylko 6 GB pamięci RAM. Na dzisiejsze standardy to mało. Warto dopłacić więc do wersji z 8 GB pamięci RAM i 256 GB na dane, a ta kosztuje już 3849 zł. Taka sama konfiguracja pamięciowa flagowego Galaxy S21 to obecnie wydatek równy 3200 zł.
W tej sytuacji nie bardzo wiadomo więc, do kogo kierowany jest Galaxy S21 FE. Zwłaszcza, że kosztuje sporo, a wychodzi teraz, rok po premierze flagowca. Można podejrzewać, że fani Samsunga czekają już na kolejną generację smartfonów z linii Galaxy S, która powinna pojawić się... już za miesiąc.