W 2021 roku influencerka Marti Renti wystawiła na sprzedaż swoją "cyfrową miłość", która miała być sprzedana w formie NFT. "Jako pierwsza osoba na świecie stokenizowałam emocje" - mówiła influencerka. Cyfrowa wersja miłości Marti Renti miała zostać stworzona na podstawie jej DNA.
Token miał zostać sprzedany za 250 tys. dolarów, a Marti Renti ogłosiła, że z dnia na dzień została milionerką. Ponad rok później przyznała się jednak, że to ostatnie było kłamstwem.
W wywiadzie z Sylwestrem Wardęgą w FAME Cage Marti Renti mówiła, że do akcji z NFT namówił ją Bartek Sibiga, z którym współpracowała już wcześniej. Influencerka spytana, czy rzeczywiście "cyfrowa miłość" została sprzedana za prawie milion złotych, przyznała, że dostała pieniądze, ale nie tak duże.
Więcej informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl
- Ogólnie ta transakcja była. Ja dostałam pieniądze, ale z uwagi na to, że to nie był mój pomysł, trzeba się było w jakiś sposób podzielić. Nie mogę powiedzieć, że dostałam milion - powiedziała Marti Renti.
W odpowiedzi Wardęga stwierdził, że okłamała widzów w internecie i spytał ją, po co było "takie bajdurzenie", że zaraz wszyscy będą mieli NFT. Influencerka promowała technologię i porównywała jej rewolucyjny charakter do zmian, jakie wprowadził w latach 90. internet.
Można tak powiedzieć, że okłamałam. Mogę widzów przeprosić, że okłamałam. Nie uważam, żebym zrobiła tym komukolwiek krzywdę
- powiedziała Marti Renti.
To nie pierwsze oszustwo związane z NFT. Na początku roku UOKiK sprawdzał, czy nie doszło do złamania prawa przy sprzedaży NFT Fancy Bears Metaverse. Swoje awatary w mediach społecznościowych na charakterystyczne misie zmienili m.in. Magda Gessler, Krzysztof Gonciarz, Joanna Jędrzejczyk czy Ola Nowak. Każdy taki obrazek to koszt około 2 tys. zł. Problem sprawdzany przez UKOKiK dotyczył m.in. przejrzystych zasad oznaczania reklam.