Dyrektywa Omnibus, która weszła w życie 1 stycznia br., nakłada na sklepy obowiązek podawania najniższej ceny danego produktu z ostatnich 30 dni. Sprzedawcy są zmuszeni podać ją (prawie) zawsze, gdy przeceniają dany towar. Wszystko po to, aby wyeliminować zjawisko fałszywych promocji, gdy cena promocyjna jest wyższa od regularnej.
Dyrektywa nie precyzuje, w jaki sposób najniższa cena z ostatnich 30 dni ma być podana, jednak musi być ona widoczna. Sklepy zazwyczaj umieszczają ją zatem pod ceną "regularną" i promocyjną jako tzw. trzecią cenę. Okazuje się jednak, że dochodzi w tej kwestii do naruszeń, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów już o tym wie.
Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", do UOKiK-u już trafiają pierwsze skargi w sprawie "nieprawidłowego uwidaczniania obniżek cen". W komentarzu przesłanym gazecie urząd przyznaje, że sam monitoruje sytuację pod kątem dostosowania się do nowych przepisów i widzi, że "nie wszyscy prawidłowo stosują się" do zapisów dyrektywy.
UOKiK zapowiada też, że będzie badać przypadki naruszeń i zadba, aby "prawo w tym zakresie było przestrzegane z korzyścią dla konsumentów". Prawdopodobnie wkrótce będziemy mogli spodziewać się zatem informacji na temat ewentualnych kar dla nieuczciwych sprzedawców.
Jak pisaliśmy już w pierwszy poniedziałek stycznia, Omnibus natychmiast obnażył praktyki stosowane przez znaczną część sklepów internetowych. Przyjrzeliśmy się wtedy przecenionym smartfonom, komputerom, pralkom itp. W dużej części przypadków cena promocyjna była taka sama lub nieznacznie wyższa od tej z ostatnich 30 dni.
Co gorsza, nietrudno było znaleźć też produkty, które - pomimo z pozoru bardzo atrakcyjnej promocji - były oferowane nawet o kilkaset złotych drożej niż przed przeceną. Podobne praktyki szybko zauważyli też internauci, którzy zasypali sieć przykładami "najlepszych" promocji.
Więcej na temat dyrektywy Omnibus pisaliśmy na łamach Gazeta.pl