Laptopy dla uczniów. Wiemy, które firmy nie mają szans w przetargu

- To się może skończyć powtórką z innego programu. Chodzi o komputery dla dzieci z byłych PGR-ów. Szybko okazało się, że lombardy zapełniają się tym sprzętem - tak o nowym pomyśle rządu, w ramach którego tuż przed wyborami setki tysięcy dzieci ma dostać laptopy, mówi w rozmowie z Gazeta.pl prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego Wiesław Paluszyński.

Cyfryzacja KPRM startuje z jednym z największych projektów w historii. We wrześniu - trudno nie wspomnieć, że tuż przed wyborami - 370 tys. uczniów klas IV ma otrzymać laptopy.

- Chcemy, żeby ten sprzęt był taki sam, dlatego, że szkoła powinna być szkołą równych szans. Nie powinno być tak, że ten, kto ma bardziej zamożnych rodziców, ma lepszy sprzęt, a pozostali albo w ogóle nie mają komputera, albo mają gorszy model - argumentował w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Janusz Cieszyński. 

Zobacz wideo Adwokaci Cezarego Kucharskiego: Uważamy, że nasz klient nie ma nic do ukrycia

I tu od razu warto tu przytoczyć wypowiedź szefa Ministerstwa Edukacji i Nauki. - Gdy zakończy się przetarg na laptopy dla uczniów, będą też laptopy dla nauczycieli - zapowiedział Przemysław Czarnek na antenie Polsat News. Ta deklaracja oznacza konieczność zakupienia nawet 400 tys. komputerów. Razem może ich być nawet 770 tys. 

Specyfikacja laptopów dla uczniów. Całkiem mocny sprzęt, ale niektórzy mogą się czuć wykluczeni

Resort edukacji opublikował szczegółową specyfikację laptopów, które powinni dostarczyć przystępujący do przetargu. Spośród najważniejszych parametrów wskazać trzeba: pamięć co najmniej 8GB (z opcją rozszerzenia do 16GB), dysk 255GB (SSD), karta graficzna zintegrowana z procesorem, rozdzielczość ekranu min. 1920x1080 pikseli (full HD), jasność ekranu min. 220 cd/m2. Pojemność baterii określono na minimum 37 Wh (technologia Li-Ion i/lub Li-Po). Komputery mają mieć też legalny 64-bitowy system operacyjny. I tu ważna uwaga - nie musi być to Windows, może być to Linux. 

Na osobny akapit zasługuje procesor, gdyż to właśnie on w największym stopniu zawęża liczbę urządzeń pasujących do specyfikacji. Czytamy w niej, że CPU powinien zdobyć co najmniej "1100 punktów w teście CrossMark".

W prasie branżowej główne zarzuty dotyczą właśnie tego parametru. W rankingu najlepiej wypadają procesory marki Intel. Układy AMD - całkiem potężne - w tym konkretnym teście wypadają gorzej, chociaż w bliźniaczym rankingu UL Benchmark PCMark 10, konkurencja Intela ma się znacznie lepiej. 

Efekt? 6-rdzeniowy procesor AMD Ryzen 5 5500U, wprowadzony na rynek w roku 2021, przegrywa z o rok starszym układem Core i3-1115G4, który rdzeni ma tylko dwa. 

Ekspert: To budzi moje szczere zdziwienie

W rozmowie z Gazeta.pl prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego Wiesław Paluszyński przyznaje, że jest zdziwiony specyfikacją laptopów, która znalazła się w warunkach zamówienia.

- Branża dość długo pracowała nad rekomendacjami Urzędu Zamówień Publicznych w zakresie zakupu sprzętu komputerowego. Wskazała określone benchmarki, które sprzęt powinien spełniać. Chciałbym, by te rekomendacje znalazły odzwierciedlenie w specyfikacji zamieszczonej w przetargu dotyczącym laptopów dla uczniów. A wygląda, że tak nie jest. - mówi. - Specyfikacja powinna być co najmniej taka sama jak w rekomendacjach albo lepsza. A nie gorsza - dodaje. 

Wskazuje też na inny problem. - Sytuacja jest też zadziwiająca z innego względu. Wydawałoby się bowiem, że sprzęt zamawiany dla uczniów powinien spełniać wymagania rozporządzenia opublikowanego przez Ministerstwo Edukacji, które opisuje minimalne wymagania sprzętu mającego zastosowanie w szkołach. Specyfikacja ogłoszona przez KPRM do tego rozporządzenia się nie odwołuje. Zupełnie tak, jakby na linii Kancelaria-Ministerstwo Edukacji nie było żadnego porozumienia. To budzi moje szczere zdziwienie - podsumowuje.

Laptopy dla uczniów. Niektórzy producenci już na starcie nie mają szans

Jak wyjaśnia rozmówca Gazeta.pl, specyfikacja przetargu z góry wyklucza część producentów.

Wypadły z niej, wbrew rozporządzeniu MEiN, tablety. A także komputery, które służą do uruchamiania aplikacji w chmurze. Dlaczego nasze państwo decyduje się na taki ruch? Jakie to ma uzasadnienie merytoryczne? Nie wiadomo

- stwierdził ekspert.

Nie wiadomo też, dlaczego w specyfikacji nie ma mowy o tym, by komputery były wyposażone w oprogramowanie pozwalające korzystać z rozwiązań bezpieczeństwa Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej.

Szef PTI: Nie chodzi o to, by nakupić dzieciakom sprzętu

Wątpliwości, zdaniem Wiesława Paluszyńskiego, jest więcej. - Zasadne jest pytanie: Po co państwo chce dostarczyć dzieciom te komputery? Ma być urządzeniem bardziej uniwersalnym, na którym będzie można pograć - stwierdził. 

Wyjaśnił też, że w nowym przetargu nie ma mowy o oprogramowaniu, które np. zabezpieczy laptop przed sprzedażą. - Może się okazać, że niektórzy nie będą tego sprzętu szanować, skoro jest za darmo - ocenił. 

Prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego przyznał też, że w działaniach KPRM Cyfryzacja brakuje mu jakiejś szerszej wizji. 

Nie chodzi o to, by nakupić dzieciakom sprzętu. Tylko o to, by ten sprzęt  służył do konkretnego celu w procesie dydaktycznym. Nie chodzi tylko o gry i inne zabawy. Tymczasem nie widać synergii pomiędzy tym, co MEiN deklaruje, a KPRM robi, poza chęcią dostarczenia dzieciom jakiegoś sprzętu

- stwierdził. 

Skąd pieniądze na laptopy? 760 mln zł z dziury "pozabudżetowej"

Warto zwrócić uwagę również na źródło finansowania projektu. Rząd PiS sięgnął po ulubioną sztuczkę - pieniądze zapewnić ma Polski Fundusz Rozwoju. A to oznacza, że 760 mln zł, które wydać trzeba będzie na sprzęt dla dzieci, nie będzie widać w budżecie centralnym. Wydatek nie zwiększy więc oficjalnego deficytu. 

Rząd zastrzega, że to tylko tymczasowy mechanizm finansowania, zaliczka wypłacana na konto środków z Krajowego Planu Odbudowy. I to tłumaczenie słyszymy po raz kolejny. Niemal rok temu premier Mateusz Morawiecki dumnie ogłosił, że Polska uruchomi własne KPO. Pieniądze przeznaczyła na programy związane z retencją. - Nie będziemy czekać na to, aż komisja UE zatwierdzi nasze programy - mówił szef rządu. - Poleciłem Ministerstwu Finansów zapewnienie odpowiednich środków - stwierdził. 

Czy branża dostarczy setki tysięcy laptopów? 

Nie ma też wątpliwości, że pomysł rządu wywołał uśmiech na twarzach producentów i sprzedawców. Z danych IDC opublikowanych w połowie stycznia wynika, że niemal wszyscy producenci odnotowali spadek sprzedaży. W czwartym kwartale roku 2022, w porównaniu z rokiem poprzednim, sprzedaż była niższa o 28,1 proc.

Według Gartner spadek był jeszcze głębszy - sięgnął niemal 30 proc., co oznacza najgorsze wyniki od lat 90. Warto podkreślić inny istotny czynnik wpływający na te wyniki - branża spada z wysokiego konia. Pandemia wywołała bowiem spory wzrost sprzedaży.

Branża PC doświadczyła bardzo nietypowych wzlotów i upadków w ciągu ostatnich 11 lat. Po nadzwyczajnym okresie wzrostu w latach 2020-2021 - spowodowanym pandemią -  rynek wyraźnie rozpoczął trend spadkowy. Będzie trwał do początku 2024 r.

- czytamy w raporcie firmy. 

W kontekście tych wszystkich danych nie powinno być problemu, by sprzęt dostarczyć. Globalny rynek komputerów to ok. 286 mln szt. Najwięksi producenci sprzedali po 60-80 mln (Lenovo, HP, Dell) komputerów, mniejsi po 20-25 mln (Apple, Asus, Acer), a najmniejsi producenci sprzedali łącznie blisko 52 mln sztuk sprzętu.  

Więcej informacji gospodarczych na stronie głównej Gazeta.pl

Więcej o: