Trochę już o szczegółach sprawy pisaliśmy w innym tekście . Teraz chcemy zastanowić się, co mogło stać za decyzją o opuszczeniu Microsoftu. Spójrzmy najpierw, co o odejściu Ozziego piszą inne media.
New York Times nie wyraża opinii wprost. Raczej ogródkami zauważa, że Ray Ozzie odpowiedzialny był między innymi za rozwój usług w chmurze, w której to dziedzinie Microsoft - delikatnie rzecz ujmując - nie brylował.
Koncern posiada dużo olbrzymich serwisów, takich jak Hotmail czy Xbox Live, jak również sieciowe wersje poczty korporacyjnej i oprogramowania. A jednak wiele lat zajęło Microsoftowi zbudowanie platformy Azure (...).
Guardian bardziej wprost wyraża swoją opinię - stwierdza, że najprawdopodobniej doszło do starcia o przyszłą strategię koncernu.
Jego [Raya Ozzie - przyp.red.] odejście zdaje się implikować, że batalia o przyszłość Microsoftu - czy powinien wybrać model oparty na usługach w chmurze, czy utrzymywać zdobytą pozycję, opartą o dwa silne monopole, Windowsa (...) oraz pakietu Office - została wygrana przez pragmatyków, którzy pragną by koncern w dalszym ciągu trzymał się starego modelu biznesowego.
Serwis Gigaom zauważa, że Ozzie mógł podejść decyzję o rezygnacji ze stanowiska, ponieważ "dusił się" wewnątrz skostniałych struktur koncernu.
(...) krajobraz technologiczny uległ właśnie drastycznej zmianie. Microsoft usiłował się przystosować, ale w istocie zmienił się niewiele. Może to sprawiło, że Ozzie podjął decyzję o odejściu.
Najbardziej krytyczny wobec Ozziego jest autor bloga technologicznego Seattle Pi . Twierdzi on, że Ozzie niewystarczająco dobrze pełnił swoje obowiązki - a już z pewnością nie tak dobrze jak Bill Gates.
Może zmiana wizji - a już z pewnością usunięcie dość miernego wizjonera - pomoże Microsoftowi.
Opinie są sprzeczne . Postanowiliśmy sami skontaktować się z dobrze poinformowaną osobą z Redmond. Nasze źródło wskazało nam pewien trop - ostatnim "dzieckiem" Raya Ozzie jest FUSE Labs, w ramach którego powstał m.in. serwis Docs.com, oferujący integrację dokumentów z pakietu Office z Facebookiem. Tymczasem jak twierdzi nasze źródło
Office Live oferuje niemal identyczną funkcjonalność, ale używa LiveId. Nietrudno zgadnąć, że nie wszystkim Docs.com był w smak. Czy wiadomo, że Docs.com był (do momentu debiutu na konferencji Facebooka w kwietniu) rozwijany w ścisłej tajemnicy? Tu nie chodziło o tajemnicę przed dziennikarzami...
Jeśli poważnie rozważyć powyższe opinie, to wyłania się spójny obraz sytuacji.
Po pierwsze, odejście Raya Ozzie oznaczać może faktycznie zwrot koncernu w kierunku zamykania swoich platform i raczej utrzymywania już zdobytych pozycji niż eksperymentowania na nowych polach. Ozzie był wielkim propagatorem "Internetu społecznościowego" - starał się integrować różne usługi (na przykład wyszukiwarkę) z serwisami spoza "getta" Microsoftu. Eksperci uważają, że w ciągu najbliższych lat to właśnie taka integracja określać będzie "być albo nie być" serwisów.
Po drugie, w praktyce może oznaczać to, że aby skorzystać z sieciowego pakietu Office trzeba będzie założyć konto w usłudze Live zamiast móc zalogować się za pośrednictwem Facebooka lub innego popularnego systemu autoryzacji. Szkoda.
Po trzecie wreszcie, sprawa Ozziego mówi nam sporo o sytuacji i kulturze korporacyjnej współczesnego Microsoftu. Nasz rozmówca z Redmond gorzko zauważa:
Na dłuższą metę największe znaczenie dla Microsoftu może mieć likwidacja pozycji Chief Software Architect. Na "nasz" język, Chief Software Architect tłumaczy się jako "wizjoner".
Microsoft nie lubi wizjonerów? A może to wizjonerzy są już zmęczeni Microsoftem.
Joanna Sosnowska