Temperatura mórz i lądów w listopadzie była o 0,92 stopnia Celsjusza wyższa od normy z XX wieku. To nawet około 1,2 stopnia wyższa od ery przedprzemysłowej, czyli okresu zanim zaczęliśmy zmieniać klimat Ziemi. Same lądy nagrzeją się jeszcze szybciej niż cała powierzchnia planety - wynika z danych Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej USA.
Te dane oznaczają, że listopad był drugim najcieplejszym w historii pomiarów. O mniej niż 0,1 stopnia wyprzedzał go ten w roku 2015. W ubiegłym miesiącu temperatura była znacznie powyżej normy m.in. w Alasce, większości Afryki, całej Ameryce Południowej, Europie - szczególnie centralnej i południowej - oraz nad dużą częścią Pacyfiku i oceanu Indyjskiego. Zimniejsze od normy były wschodnie stanu USA, część Azji centralnej i północ Skandynawii.
Jak pisaliśmy przed miesiącem, październik 2019 pobił rekord i był najgorętszym w historii pomiarów.
Zobacz też: Pogoda zwariowała nie bez powodu. Mamy kryzys klimatyczny
W Polsce średnia temperatura w listopadzie była o niecałe trzy stopnie wyższa od normy. Rekord z roku 1963 najpewniej zostałby pobity, gdyby nie kilka chłodniejszych dni pod koniec miesiąca. Poza tym niemal cały miesiąc był znacznie powyżej normy, a czwartego listopada anomalia wyniosła ponad 11 stopni na plusie.
Dotychczasowe dane wskazują, że rok 2019 może zakończyć się jako drugi najgorętszy w historii. To może się jeszcze zmienić, jednak okres od stycznia do listopada miał drugą najwyższą anomalię temperatury, tylko 0,07 stopnia niższą niż rekordowy rok 2016.
Nie jest prawdopodobne, że trwający rok przekroczy temperaturę z 2016 - jednak tak naprawdę nawet bez tego będzie rekordowy. To dlatego, że w roku 2016 (a wcześniej 2015) do wynikającego ze zmieniającego się klimatu ocieplenia "dołożyło się" zjawisko El Nino, czyli okres ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na Pacyfiku. W 2019 do takiego zjawiska nie doszło, a pomimo tego średnia temperatura będzie plasować się bardzo blisko rekordu. To pokazuje, jak dramatycznie szybko postępuje globalne ocieplenie.