- Najbardziej mnie denerwuje to, że można te śmieci, gabaryty, oddać, bez dodatkowych opłat, a ludzie wyrzucają do lasu. Nie rozumiem tego. Taka butelka szklana przecież nigdy się w lesie nie zutylizuje - mówi. Rozmawiamy w poniedziałek, o godz. 14. Pan Waldemar jest akurat w lesie. - Dzisiaj będzie już około dwóch ton. Jestem od godziny 9. I zbieram dalej. Dziennie to różnie wychodzi, 1,5 tony, czasem więcej, czasem mniej. A jak się posprząta, to i bażanty widać, i sarenki, zajączki, aż miło popatrzeć.
Od 1971 roku, każdego 22 kwietnia, ONZ obchodzi Międzynarodowy Dzień Ziemi. W Polsce ten dzień wiele dorosłych już dziś osób pamięta zapewne ze szkolnych akcji sprzątania. Pasuje to do hasła przewodniego tegorocznego święta: "Przywróć naszą Ziemię". Walka o uniknięcie katastrofy klimatycznej wymaga znacznie poważniejszych działań, niż zbieranie śmieci, ale porządki to dobra okazja, by uświadomić sobie, jak ogromne ilości zanieczyszczających planetę odpadów produkujemy.
W tym roku 22 kwietnia szkoły z powodu pandemii są jeszcze zamknięte, dzieci nie ruszą w dużych grupach, by sprzątać lokalne lasy, parki i brzegi rzek. Zrobi to na pewno Waldemar Woźniak, jak zresztą niemal każdego dnia. Emerytowi w misji sprzątania okolicy nie przeszkodziła pandemia koronawirusa, nie przeszkadza mu zimno. Sprząta tak od lat, od ponad dwóch na pełny etat.
Pan Waldemar Woźniak od kilku lat zbiera śmieci w okolicy Świdnicy. Fot. Materiały prywatne
- Codziennie zbieram, jak nie pada deszcz. Rano wstaję, wpół do piątej, piąta, i biorę się za robotę. Teraz dzień długi, to wracam o 18-19 do domu. Prowiant biorę ze sobą, a jeśli nie, to jadę na obiad, a po nim sprzątam dalej. Dzisiaj mam jednego pomocnika, pana Grzesia, już od pół roku mi pomaga.
W Pszennie pod Świdnicą mieszka od 40 lat. Parę lat temu stał się znany, piszą o nim ogólnopolskie media, zapraszany jest do programów telewizyjnych. Lokalne władze są z niego dumne - od wójt Teresy Mazurek dostał statuetkę Ekologa Gminy Świdnica. Śmieci nie zaczął zbierać nagle, potrzebę posprzątania tam, gdzie jest bałagan, ma w sobie od dawna. Należy też do koła łowieckiego, choć od siedmiu lat nie poluje, to mówi, że także to nauczyło go dbania o środowisko. Społecznikiem jest od zawsze, bez względu na politykę.
- Ja jestem wychowankiem domu dziecka, jestem nauczony porządku. Mnie taki bałagan w lesie strasznie denerwuje, worki same wskakują do rąk. Zbieram więc, stawiam, zgłaszam, nie wszystkim włodarzom się to podoba, choć teraz jest już lepiej, podstawiają kontenery, odbierają te śmieci. Zawsze uważałem, że po sobie trzeba sprzątać. Pracowałem też społecznie, dostałem za to w 1975 roku brązowy krzyż zasług od naczelnika gminy. Tutaj nie ja nabałaganiłem, ale jak widzę opony i wersalki w lesie, to nie mogę na to patrzeć. Daje mi wielką satysfakcję, jak widzę, że po moim sprzątaniu, tam, gdzie były butelki, gabaryty, teraz chodzą bażanty i sarny.
Sprząta w okolicznych lasach, wzdłuż rzek i dróg. Jak policzyła Służba Drogowa Powiatu Świdnickiego, od stycznia do kwietnia tego roku zebrał przy drogach już 12,5 tony śmieci. W ciągu 2,5 roku łącznie zebrał ponad 100 ton. Co znajduje?
- Butelki z moczem, pięciolitrowe bańki ze zużytym olejem, folie, papa, wersalki, opony, butelki po piwie, styropiany, lodówki, pralki, siedzenia samochodowe, opakowania po opryskach, wszystko tu jest. Duża część tego, co zbieram, to są śmieci sprzed 25-30 lat. Nasuwa się pytanie: gdzie byli włodarze, ci, którzy w urzędach odpowiedzialni są za ochronę środowiska? Czy oni tych śmieci nie widzieli? Trzeba to pozbierać, porządek zrobić, bo tak być dalej nie może. No ale jest lepiej, muszę pochwalić cały powiat świdnicki, wójtów gmin, dyrektora dróg powiatowych, leśniczego, władze lokalne pomagają.
Pan Waldemar Woźniak od kilku lat zbiera śmieci w okolicy Świdnicy. Fot. Materiały prywatne
Pan Waldemar Woźniak widzi też poprawę w zachowaniu ludzi. Coraz więcej osób w regionie skrzykuje się na wspólne sprzątanie, a na uporządkowane tereny śmieci tak szybko nie wracają. Czego by sobie najbardziej życzył?
- Żeby ludzie zrozumieli, że las to nie wysypisko śmieci. Trzeba edukować, uczyć od najmłodszych lat, że nie wolno papierka rzucić na ulicę. Sobie i wszystkim bym życzył, żebyśmy jak najmniej śmiecili, bo co my zostawimy następnemu pokoleniu? Sami siebie zatruwamy.