Niemal dokładnie rok temu, w nocy z 19 na 20 maja rolnik z okolic Świdnicy (woj. dolnośląskie) opryskał kwitnący rzepak preparatem Danadim, w którego składzie znajduje się toksyczny i niedopuszczalny przy takich uprawach dimetoat. Jak przypomniała wałbrzyska redakcja "Gazety Wyborczej", rano na polu pojawiły się pszczoły z okolicznych pasiek w Modliszowie, Witoszowie i Pogorzale. Zatrute wracały do uli, jednak wejście zablokowały im zdrowe owady. Między osobnikami wywiązała się walka, jednak nie zapobiegło to zatruciu całych pszczelich rodzin.
- Wskutek tego oprysku pszczoły zostały zatrute kontaktowo i żołądkowo. Od nich zaraziły się kolejne owady w ulu. W efekcie wymarło 245 rodzin pszczelich i 7,5 miliona pszczół - powiedział w rozmowie z "GW" prokurator Marek Rusin, szef świdnickiej prokuratury rejonowej, która prowadzi tę sprawę. Jak dodał, z wnioskiem o ukaranie rolnika wystąpił również dolnośląski inspektor ochrony roślin i nasiennictwa, dlatego też konsekwencje będą jeszcze bardziej dotkliwe.
Wszystkie trzy badania, które wykonano na zlecenie prokuratury, dolnośląski inspektora ochrony roślin i nasiennictwa, a także jednego z poszkodowanych właścicieli pasiek, potwierdziły obecność dimetoatu w organizmach pszczół.
Rolnikowi postawiono zarzut zniszczenia znacznych rozmiarów dokonanego w świecie zwierzęcym, do którego doszło wskutek oprysku niedopuszczalną substancją. Z ten czyn grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Wskutek jego działań stratę wycenioną na 560 tys. złotych poniosło sześć osób - śledczy zabezpieczyli w takiej wysokości jego majątek. W przypadku wyroku skazującego pokrzywdzeni będą mogli wystąpić o odszkodowania.
Rusin podkreślił też, że sprawa, którą wkrótce zajmie się Sąd Okręgowy w Świdnicy, "ma być ostrzeżeniem dla innych, by zastanowili się nad tym, co robią". - W tej chwili znowu trwają opryski i znowu pszczoły są zagrożone - wyjaśnia prokurator.