W nocy z niedzieli na poniedziałek media społecznościowe obiegły liczne nagrania i zdjęcia eksplozji oraz ogromnego słupa ognia, który pojawił się na Morzu Kaspijskim w sektorze narodowym Azerbejdżanu. Internauci przypominali, że zaledwie poprzedniej doby na wodach Zatoki Meksykańskiej pojawiło się "ogniste oko". Pożar ten został wywołany przez awarię rurociągu.
W związku z wybuchem na Morzu Kaspijskim pojawiły się spekulacje, że zapaliły się pola naftowe lub miejsce, z którego wydobywa się gaz. Agencja Reutera informowała, że wybuch mógł mieć miejsce w pobliżu pola gazowego Umid, gdzie wydobycie zostało już zakończone. Doniesienia te zostały jednak szybko zdementowane.
Jak informowało TVP Info, powołując się na informacje PAP, władze Azerbejdżanu zaprzeczyły, by eksplozja na Morzu Kaspijskim była powiązana z infrastrukturą naftowo-gazową. "Nie ma żadnego zagrożenia dla infrastruktury naftowej, gazowej, a także dla życia ludzi" - informowano w Baku. Oświadczenie w sprawie wydał również państwowy koncern paliwowy SOCAR.
"Personel SOCAR wysłano statkiem w celu ustalenia przyczyny pożaru, który pojawił się wczoraj na morzu. Między Alat i Neftçala, około 30 km od wybrzeża, na wyspie Dasl na morzu zaobserwowano naturalnie płonący wulkan błotny, po czym płomień zgasł. Należy zauważyć, że w wyniku erupcji wulkanów błotnych spowodowanych połączeniem z polami naftowymi i gazowymi w przeszłości uwalniał się metan i inne gazy palne" - czytamy w opublikowanym oświadczeniu cytowanym przez "Gazetę Wyborczą".
Rzecznik prasowy koncernu Ibrahim Akhmedov przekazał, że do wybuchu doszło ok. 10 kilometrów od pola gazowego Umid. - Na polach morskich oraz strukturach przemysłowych kontrolowanych przez SOCAR nie doszło do żadnych incydentów. Prace wydobywcze trwają normalnie - cytował CNN.
Tuż po eksplozji głos w sprawie zabrał w mediach społecznościowych również profesor Mark Tingay, ekspert do spraw wulkanów błotnych oraz pracownik Uniwersytetu w Adelajdzie. Naukowiec zwrócił uwagę na fakt, że Azerbejdżan "jest ojczyzną wulkanów błotnych" i znajduje się ich w tej okolicy setki, zarówno na wyspach na morzu, jak i u wybrzeży państwa. Zaapelował, by nie wyciągać pochopnych wniosków, które obarczałyby winą koncern paliwowy, dopóki nie zostaną ujawnione bardziej szczegółowego informacje.
"Wulkany błotne w Azerbejdżanie należą do największych i najbardziej gwałtownych na świecie. Każdego roku dochodzi tam średnio do kilku dużych erupcji wulkanów błotnych, a wiele z nich może wywoływać duże pożary" - wskazywał. W kolejnych wpisach ekspert informował, że jego doniesienia o wybuchu wulkanu błotnego zostały potwierdzone przez władze.