Ostatnie spotkanie przedstawicieli obu stron odbyło się 29 czerwca. Minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przekazał po nim, że rozmowy weszły na etap technicznych rozstrzygnięć wielu kwestii, który jest trudny i wymaga zaangażowania.
Hetman kraju libereckiego Martin Puta, komentując dla czeskiej prasy postęp w rozmowach, powiedział, że strona polska skupia się na rekompensatach finansowych. "To jednak tylko część porozumienia. My chcemy przede wszystkim trwałego zapewnienia o stosowaniu się przez kopalnię do wszelkich limitów hałasu i zapylenia. Chcemy też mieć pewność, że po stronie czeskiej nie będzie dochodziło do dalszego obniżania poziomu wód gruntowych" - powiedział "Denikowi N" samorządowiec.
Tymczasem, jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", Mateusz Morawiecki napisał nieformalny list do swojego odpowiednika Andreja Babisza, w którym zarzuca Czechom brak chęci do obiektywnego wyjaśnienia problemów środowiskowych w rejonie Turowa. W piśmie premier podkreślił także, że rozmowy nie zmierzają w kierunku, który daje gwarancje zażegnania sporu. "Jesteśmy głęboko rozczarowani tym, jak bardzo umowa [w proponowanym teraz kształcie - przyp. red.] różni się od tego, co zostało pierwotnie ustalone podczas spotkania 24 maja w Libercu" - podkreśla szef polskiego rządu.
Rozmówca "DGP" z otoczenia Morawieckiego twierdzi, że nieoficjalnie "Czesi mieli przyznać, że ich działania są w jakiejś mierze podyktowane trwającą w tym kraju kampanią wyborczą i rosnącym znaczeniem tematów ekologicznych w dyskursie publicznym". Z informacji gazety wynika, że szanse na szybkie porozumienie w tej sprawie są niewielkie.
W ubiegłym tygodniu czeskie stowarzyszenie zrzeszające mieszkańców terenów przygranicznych wezwało Komisję Europejską, by włączyła się do trwających polsko-czeskich negocjacji. W liście otwartym podniesiono kwestię wolnego tempa rozmów oraz braku szczegółowych informacji o ich przebiegu.