Bruksela zaprezentowała w połowie lipca plan konkretnych przepisów, które mają sprawić, że do 2030 roku UE zetnie emisje dwutlenku węgla o 55 proc. Fit for 55 określa zadania, które pozwolą osiągnąć ten cel m.in. zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych po 2035 roku, opłatę od importu CO2 czy zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym. Komentarz w tej sprawie wydał niedawno Donald Tusk - informuje portal energetyka24.com.
Donald Tusk wziął w czwartek 5 sierpnia udział w sesji Q&A organizowanej przez Platformę Obywatelską.
Premier Morawiecki na Radzie Europejskiej zaakceptował ten ambitny i trochę ryzykowny projekt
- odrzekł zapytany o Fit For 55 Tusk.
Będzie dyskusja w Parlamencie Europejskim i negocjacje między rządami oraz instytucjami europejskimi. Mam nadzieję, że tak jak rząd zgodził się na cele tego projektu, tak znajdzie siłę, narzędzia i metody, żeby przekonać instytucje europejskie i inne rządy europejskie, aby było to dla Polski jak najmniej dotkliwe
- rozwinął swoją myśl polityk.
Dalej tłumaczył, że ma na myśli ochronę regionów, które polegają na węglu. Donald Tusk uznał, że to na polskim rządzie leży teraz odpowiedzialność realizacji celów Fit for 55 w taki sposób, by nie ponieść "zbytnich kosztów, aby to nie było zbyt bolesne dla Polaków".
Obecne przepisy unijne były ustalane, gdy cel emisyjny wynosił 40 proc. Stąd potrzeba uaktualnienia ich, by udało się zrealizować redukcję emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. Ekolodzy i działacze na rzecz klimatu uważają jednak, że to wciąż za mało.
- Świętowanie tego pakietu to tak, jakby skoczek wzwyż żądał medalu za przebiegnięcie pod poprzeczką. Cały pakiet jest oparty na zbyt niskim celu, nie bierze pod uwagę opracowaniom naukowym i nie zatrzyma destrukcji systemów podtrzymujących życie na naszej planecie. Wiele z przepisów nie wejdzie w życie w pełni przez 10 lat tak jak te dotyczące aut. Inne dolewają oliwy do ognia - tutaj przykład spalania drzew jako biomasy - mówił Jorgo Riss, dyrektor Greenpeace na Unię Europejską.
- Faktem jest, że zmiany, które są proponowane obecnie, nie są wystarczające, by osiągnąć neutralność klimatyczną w 2050 roku - przyznaje Paweł Wiejski. Zauważa jednocześnie, że z każdym rokiem rośnie gotowość państw członkowskich do wprowadzania ambitnej polityki klimatycznej.
W 2018 roku KE zaproponowała, żeby podnieść cel redukcji emisji z 40 do 45 proc. Argumentowała, że przy już wprowadzonych politykach ten niższy cel osiągniemy, więc równie dobrze można go zwiększyć. Państwa członkowskie się na to wtedy nie zgodziły, a już trzy lata później zaakceptowały poziom 55 proc. Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy za pięć lat dokonali rewizji tego celu i go podnieśli
- podsumowuje ekspert.