W grudniu ubiegłego roku, na unijnym szczycie, przywódcy państw UE zgodzili się na podniesienie pośredniego celu klimatycznego UE. Do 2030 roku emisje CO2 mają zostać zmniejszone o 55 proc. w stosunku do poziomu z roku 1990 (wcześniejszy cel zakładał 40-procentową redukcję). Celem ostatecznym jest neutralność klimatyczna, którą Unia Europejska chce osiągnąć do 2050 roku (to element Europejskiego Zielonego Ładu). 28 czerwca tego roku deklaracje formalnie stały się prawem - przyjęły go państwa członkowskie UE.
Dziś, 14 lipca, Komisja Europejska ogłosiła pakiet legislacyjny, który ma dostosować unijne przepisy do zwiększonego celu redukcji emisji - ten pakiet określany był nazwą "Fit for 55" (liczba 55 oznacza tutaj oczywiście poziom planowanego zmniejszenia emisji).
Emisja CO2 musi mieć swoją cenę. Cenę CO2, która zachęca konsumentów, producentów i innowatorów do wyboru czystych technologii
- zaznaczyła szefowa KE Ursula von der Leyen na konferencji prasowej.
Nie ma czasu do stracenia. W północno-zachodniej Kanadzie ludzie umierają, bo jest tam 50 stopni Celsjusza - w północno-zachodniej Kanadzie! Syberia osiąga temperatury ponad 35 stopni, w Europie Środkowej mamy ponad 40 stopni. Widzieliśmy tornada w Czechach - kto by o tym pomyślał? Każdy, kto chce zaprzeczać pilności kryzysu klimatycznego, powinien ponownie się przyjrzeć
- dodawał w swoim wystąpieniu Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE.
Proponowane zmiany są dość rozległe. Chodzi między innymi o to, by rozciągnąć unijny sposób na zmniejszanie emisji CO2 na więcej branż. Jak dotąd, dotyczył on przede wszystkim energetyki i częściowo przemysłu, a za emisje gazów cieplarnianych odpowiadają także inne sektory gospodarki. EU ETS, czyli europejski system handlu emisjami, to najważniejszy element polityki klimatycznej Unii. Na razie dotyczy on podmiotów, które odpowiadają za około 40 proc. emisji gazów cieplarnianych na kontynencie. Firmy te muszą niejako "pokryć" dwutlenek węgla, wydzielany w ramach ich działalności do atmosfery. W tym celu kupują uprawnienia do emisji każdej tony tego gazu na specjalnych aukcjach (niektóre czasem dostają je za darmo). Uprawnieniami można handlować na stworzonym w tym celu rynku.
Polityka klimatyczna UE polega na tym, że takich uprawnień co roku wydawanych jest coraz mniej, by zachęcić firmy do przechodzenia na "zieloną" energię i produkcję (do tego handlowane na rynku uprawnienia w ostatnich kilkunastu miesiącach mocno drożeją - teraz to około 50 euro za tonę). System ETS jest skuteczny. W ciągu 16 lat doprowadził do zmniejszenia emisji pochodzących z branży energetycznej i energochłonnego przemysłu o ponad 40 proc.
Teraz KE proponuje podkręcić tempo zmniejszania ilości wydawanych pozwoleń do emisji. Poza tym, bezpłatne emisje dla lotnictwa będą stopniowo wycofywane, a do systemu EU ETS dołączy żegluga - czyli za emisje zarówno w transporcie lotniczym, jak i morskim, firmy z tych branż będą musiały płacić. Polityka "emisyjna" ma objąć także transport drogowy (oparty o paliwa kopalne) i budownictwo, ale dla tych branż powstanie oddzielny, drugi system ETS (handlu uprawnieniami).
Kolejną adaptacją do podniesionego celu klimatycznego jest zaostrzenie celów redukcji emisji w ramach tzw. wspólnego wysiłku redukcyjnego (Effort Sharing Regulation). Dotyczy on sektorów nie włączonych w system EU ETS (a to obecnie 60 proc. emisji gazów cieplarnianych), dla każdego państwa ustalane są więc indywidualne cele zmniejszania emisji w tych sektorach (chodzi o budynki, transport drogowy, rolnictwo, branże odpadów i drobny przemysł). Te cele mają być teraz podniesione, ale wciąż opierać się na wskaźniku PKB na mieszkańca, będą też brać pod uwagę opłacalność.
Rzadko jest to wybijane, ale warto pamiętać, że unijne cele emisyjne są celami netto. To znaczy, że dotyczą nie tylko zmniejszenia ilości gazów cieplarnianych wypuszczanych przez ludzi do atmosfery, biorą też pod uwagę dwutlenek węgla pochłaniany przez naturę - przede wszystkim chodzi tutaj o lasy. Zgodnie z propozycją KE, państwa członkowskie miałyby zostać zobowiązane do dbania o te naturalne pochłaniacze i ich rozbudowywanie - tak, by UE jak całość spełniła cel pochłaniania 310 milionów ton CO2 do 2030 roku. Poza tym, do 2035 roku UE ma osiągnąć neutralność klimatyczną w sektorach użytkowania gruntów, leśnictwa i rolnictwa (włącznie z emisjami gazów innych niż dwutlenek węgla w rolnictwie, czyli głównie metanu).
W sprawie lasów Komisja wydaje się próbować lawirować między koniecznością cięcia emisji (a tutaj najlepsze byłoby zaprzestanie wycinania drzew) a gospodarką leśną. W komunikacie czytamy o "poprawie jakości, ilości i odporności lasów UE", ale i jednoczesnym wsparciu dla gospodarki leśnej, choć KE zaznacza, że biomasa ma być zbierana i wykorzystywana w sposób zrównoważony. Do 2030 roku w UE ma zostać zasadzone trzy miliardy drzew.
Dyrektywa o OZE zakłada zwiększenie celu udziału źródeł odnawialnych w produkcji energii. Dotąd było to 32 proc. do 2030 r., KE proponuje, by było to 40 proc. Dla różnych sektorów - transportu, ciepłownictwa, budownictwa i przemysłu zostaną zaproponowane konkretne cele. Jednocześnie zaostrzone zostaną kryteria dotyczące wykorzystania bioenergii (biomasy, biogazu, biopaliw) - to ważne dla Polski, bo stanowi ona sporą część naszych OZE.
KE chce też zmniejszenia wykorzystania energii w Europie. Oszczędnościom energetycznym ma służyć m.in. pomysł modernizacji budynków sektora publicznego. Co roku ma być ona wykonywana w 3 proc. takich budowli - to w założeniu ma także zachęcić sektor prywatny do podobnych działań, a także tworzyć miejsca pracy.
Wiele emocji wzbudzą zapewne pomysły dotyczące branży motoryzacyjnej. Zgodnie z propozycją KE, normy emisji dla samochodów zostaną zaostrzone. Od 2030 roku średnie emisje w przypadku nowych aut mają być niższe o 55 proc. w porównaniu z obecnym rokiem, a od 2035 roku samochody mają być już zeroemisyjne. To oznacza, że za 14 lat w UE będzie de facto obowiązywać zakaz rejestrowania nowych samochodów z napędem spalinowym. W tym celu trzeba będzie poprawić słabą wciąż dziś infrastrukturę. Zgodnie z planem, na drogach szybkiego ruchu punkty ładowania samochodów elektrycznych mają być rozmieszczone co 60 kilometrów, a wodorowych co 150 kilometrów. Dostęp do zielonej energii ma być też zapewniony dla statków i samolotów.
Do tego dochodzą zmiany podatkowe, których celem będzie z jednej strony zniechęcenie do wykorzystywania paliw kopalnych, a z drugiej promowanie technologii opartych na czystej energii. Odpowiednie opłaty zostaną też nałożone na import produktów w oparciu o ich ślad węglowy, tak by uniknąć ucieczki emisji (czyli by zapobiegać przenoszeniu produkcji przez firmy poza UE, tam, gdzie normy emisyjne są niższe), a z drugiej chronić unijnych producentów przed konkurencją z zewnątrz.
Te wszystkie zmiany muszą i będą dużo kosztować - choć KE podkreśla, że średnio i długoterminowe korzyści przewyższają wszelkie koszty transformacji. Niemniej, propozycje, jeśli wejdą w życie, mogą uderzyć w najbardziej wrażliwe podmioty, gospodarstwa domowe i firmy. By przeciwdziałać ubóstwu energetycznemu, KE chce powołać nowy Społeczny Fundusz Klimatyczny. W jego ramach, w latach 2025-2032 dla państw UE dostępne mają być 72 mld euro finansowania. Środki zapewni unijny budżet, a rozdzielane miałyby być one na podobnych zasadach, jak w przypadku funkcjonujących już funduszy, co znaczy, że jednym z największych beneficjentów mogłaby być Polska. Do tego zwiększony ma być fundusz modernizacyjny na transformację energetyczną.
Pakiet w wielu punktach wychodzi naprzeciw potrzebom Polski, zwłaszcza jeśli chodzi o zapewnienie dodatkowych funduszy na transformację: mamy tam zarówno powiększony Fundusz Modernizacyjny, jak i fundusz socjalny niwelujący społeczne skutki obciążenia opłatami emisyjnymi budynków i transportu. Propozycja KE nie jest dla Polski niekorzystna, ale tworzy zupełnie nową rzeczywistość, do której będziemy musieli się dostosować - i nie chodzi o lekkie zazielenienie dotychczasowego kursu, ale jego zupełną zmianę w niektórych obszarach takich jak energetyka i transport oraz radykalne przyspieszenie w innych, takich jak renowacja budynków
- uważa Izabela Zygmunt, starsza analityczka WiseEuropa.
To, co ogłosiła dziś Komisja Europejska, to dopiero propozycje. Trzeba pamiętać, że teraz te propozycje legislacyjne będą negocjowane przez państwa członkowskie i Parlament Europejski. To może długo potrwać, eksperci mówią o roku, a nawet kilku latach - zakres zmian jest szeroki, dotyczy wrażliwych społecznie (i politycznie) kwestii. Warto też pamiętać, że cel redukcji emisji na poziomie 55 proc. przez organizacje działające na rzecz środowiska postrzegany jest jako krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający do spełnienia postanowień Porozumienia paryskiego z 2015 roku, które zakłada ograniczenie wzrostu globalnej temperatury do poniżej 2 stopni, a najlepiej nie więcej niż 1,5 stopnia Celsjusza.
Świętowanie tego pakietu to tak, jakby skoczek wzwyż żądał medalu za przebiegnięcie pod poprzeczką. Cały pakiet jest oparty na zbyt niskim celu, nie bierze pod uwagę opracowaniom naukowym i nie zatrzyma destrukcji systemów podtrzymujących życie na naszej planecie. Wiele z przepisów nie wejdzie w życie w pełni przez 10 lat, tak jak te dotyczące aut. Inne dolewają oliwy do ognia - tutaj przykład spalania drzew jako biomasy
- mówi dyrektor Greenpeace UE Jorgo Riss.